ŚwiatJak ocalić Amerykę Środkową

Jak ocalić Amerykę Środkową

Cztery kraje Ameryki Środkowej - Gwatemala, Salwador, Honduras i Nikaragua - wciąż ledwo sobie radzą, dźwigając brzemię wojen z ubiegłego stulecia. To odporne, ale jeszcze niepełne demokracje, które muszą się zmagać z biedą, przemocą oraz korupcją - i prawie zapomniane przez społeczność międzynarodową. Ale są powody do nadziei, że perspektywy tych krajów się poprawią - pisze Jorge G. Castañeda, były minister spraw zagranicznych Meksyku, w komentarzu dla Project Syndicate.

Jak ocalić Amerykę Środkową
Źródło zdjęć: © AFP | Orlando SIERRA

18.09.2015 | aktual.: 18.09.2015 10:41

Należy zauważyć, że Nikaragua nie mieści się w tej samej kategorii, co pozostałe wymienione kraje. Podobnie jak one przeszła przez długą i brutalną wojnę domową. Ale w przeciwieństwie do nich kolejne rządy budują instytucje zdolne zapewnić rozsądny poziom kontroli terytorialnej i wewnętrznego bezpieczeństwa.

Z kolei Gwatemala, Salwador i Honduras zmagają się z najwyższymi na świecie poziomami przemocy, która pustoszy miasta i slumsy, wykrwawia młodsze pokolenie i odstrasza inwestorów oraz turystów. Istnieją niewielkie różnice między tymi krajami, ale efekt zawsze jest ten sam.

W szponach gangów

W Hondurasie lokalne gangi współpracują z międzynarodowymi grupami przestępczości zorganizowanej. Od 2005 r., dzięki pomocy wenezuelskich Chávistas i meksykańskich capos, Honduras stał się kanałem przerzutowym narkotyków, zwłaszcza kokainy przewożonej z Wenezueli do Meksyku i Stanów Zjednoczonych.

W Gwatemali główne organizacje przestępcze od dawna wtopiły się w struktury państwa, przez co gangi stały się jednym z elementów organizujących życie społeczne. Od kiedy Meksyk zamknął przestrzeń powietrzną dla samolotów przemycających narkotyki z Kolumbii i Wenezueli, wybrzeża i drogi Gwatemali stały się głównymi szlakami handlowymi, a o kontrolę nad nimi walczą przemytnicy lokalni, meksykańscy i kolumbijscy.

W Salwadorze przemytników narkotyków widać mniej (ten kraj nie leży dokładnie na szlaku przerzutowym na północ), za to uzbrojone gangi w tym kraju mają inne pochodzenie: Los Angeles. W czasie wojny domowej w Salwadorze setki tysięcy mieszkańców uciekło do USA, gdzie część, by przeżyć i zarobić, wstąpiła go gangów. Mniej więcej 15 lat temu wielu członków tych organizacji przestępczych deportowano z USA. Wrócili do kraju, gdzie robią to, co robili w Ameryce.

Zawieszenie broni z przywódcami gangów zawarte przez poprzedni rząd na jakiś czas osłabiło falę przemocy. Ale obecna administracja postanowiła anulować porozumienie (które i tak słabło), na co główne gangi ostro zareagowały. Rząd odpowiedział i fala przemocy znów sięgnęła bezprecedensowego poziomu: 250 ofiar zaledwie w pierwszym tygodniu sierpnia. Biorąc pod uwagę brak stabilności tych państw, nie dziwi raczej to, że główną rolę w ich gospodarkach odgrywają diaspory. Emigranci z Nikaragui wyjeżdżają zwykle na południe do Kostaryki albo do pracy na budowach w Panamie. Przysyłane przez nich pieniądze stanowią 10 proc. nikaraguańskiego PKB. Gwatemala również otrzymuje 10 proc. narodowego dochodu od własnych emigrantów, zwykle z USA. W Hondurasie emigranckie pieniądze to 17 proc. PKB, podobnie jak w Salwadorze.

Mimo starań Stanów Zjednoczonych, by deportować wszystkich mieszkańców Ameryki Środkowej, którzy tam dotrą, i prób uszczelnienia południowej granicy Meksyku, napływ imigrantów nie maleje. Jak ostrzegł były salwadorski polityk Joaquín Villalobos, cały region tak mocno zależy od zewnętrznego finansowania - czy to pieniędzy emigrantów, czy pomocy - że może przestać być w stanie tworzyć miejsca pracy czy innowacje, przez co będzie skazany na trwałą biedę.

USA na pomoc

Pogrążone w kłopotach kraje Ameryki Środkowej potrzebują pomocy, by z nich wyjść. Na szczęście po kilku dekadach niemieszania się w sprawy regionu, USA są najwyraźniej gotowe znów się zaangażować, ale tym razem pozytywnie. I słusznie, zważywszy na rolę Ameryki w tworzeniu i podtrzymywaniu problemów regionu - od wojny z narkotykami rozpoczętej w 1971 r. po brudne wojny lat 80.

Na razie USA skupiają się niemal wyłącznie na ograniczeniu przemytu narkotyków. Ale rozmaitość i skala wyzwań w regionie zmuszają administrację prezydenta Baracka Obamy do interwencji także w innych sferach, od migracji, która bezpośrednio wpływa na sytuację w USA, po przemoc i korupcję.

Stany Zjednoczone biorą aktywny udział w odnowieniu i przekształceniu Międzynarodowej Komisji przeciw Bezkarności w Gwatemali (CICIG), powstałej w 2006 r. Komisja, finansowana przez Unię Europejską i inne kraje zaangażowane w porozumienie pokojowe z 1996 r., które zakończyło 36-letnią wojnę domową, miała wspomóc dochodzenia i ściganie "przestępstw popełnionych przez członków nielegalnych instytucji bezpieczeństwa".

Od pewnego czasu CICIG skupia się na ściganiu przejawów korupcji państwowej i staje się coraz bardziej znaczącą instytucją. Od początku tego roku wykryła duże afery korupcyjne z udziałem kilku członków gabinetu prezydenta Otto Péreza Moliny, a także samego prezydenta. Wiceprezydent Roxana Baldetti musiała zrezygnować z urzędu, kiedy pojawiły się doniesienia łączące ją z grupą oskarżaną o branie łapówek, by uniknąć płacenia ceł. Baldetti w sierpniu została aresztowana. Krótko po tym z urzędu ustąpił także Molina i natychmiast został aresztowany.

Droga do stabilności

Nowy silny komisarz z Kolumbii oraz 200 agentów ds. bezpieczeństwa i 200 prokuratorów - wszyscy spoza kraju - a także odpowiednie środki oraz wsparcie ambasady USA sprawiły, że CICIG stała się potężnym narzędziem w walce z jedną z najgorszych plag Gwatemali. Jak określił to jeden z wysokich urzędników: - Żal przyznać, że nie jesteśmy w stanie sami posprzątać we własnym domu, ale jeśli mielibyśmy w ogóle nie sprzątać, to lepiej niech zrobi to ktoś inny.

Reszta Ameryki Środkowej to zauważa. W Hondurasie obywatele wychodzą na ulice, czasami nawet zwracają się bezpośrednio do ambasady USA z żądaniem, by także u nich powstał odpowiedni CICIG. Nawet w Salwadorze, gdzie korupcja stanowi mniejszy problem, pojawiają się żądania, by powołać analogiczną komisję.

Takie instytucje oraz miliardy dolarów obiecane w zeszłym roku przez USA mogą pchnąć te trzy kraje na drogę do stabilności. Być może pozwolą im także wrócić do dawnego marzenia o unii celnej, do której mogłyby wejść również Nikaragua i/lub Kostaryka.

To pierwszy promyk nadziei w tym regionie od bardzo dawna. Miejmy nadzieję, że zwiastuje początek wyczekiwanej lepszej przyszłości.

Jorge G. Castañeda - minister spraw zagranicznych Meksyku w latach 2000-2003 – w pierwszym demokratycznym rządzie utworzonym w wyniku porozumienia z oponentem ideologicznym, prezydentem Vicentem Foxem. Obecnie jest profesorem politologii oraz Centrum Studiów nad Ameryką Łacińską i Regionem Karaibów na Uniwersytecie Nowojorskim. Autor książek "Latin American Left After the Cold War"; "Compañero: The Life and Death of Che Guevara".

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:Project Syndicate
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (37)