Izrael: alarm lotniczy w Tel Awiwie. Mieszkańcy słyszeli eksplozję
Ze Strefy Gazy wystrzelono w kierunku Tel Awiwu co najmniej dwie rakiety, jednak wojsko zdementowało informacje o trafieniu celów w mieście. Nie było ofiar. Pierwszy raz od 1991 r. ogłoszono alarm lotniczy. Do ataku przyznali się islamiści.
15.11.2012 | aktual.: 16.11.2012 20:57
Izraelski minister obrony Ehud Barak powiedział, że atak rakietowy na Tel Awiw oznacza "eskalację, za którą radykałowie w Strefie Gazy będą musieli zapłacić".
Jedna z rakiet, wystrzelona na pół godziny przed alarmem lotniczym, spadła na puste pole kilka kilometrów na południe od Tel Awiwu - pisze agencja dpa, powołując się na źródła w izraelskiej armii. Rzeczniczka sił zbrojnych nie potrafiła powiedzieć, czy druga rakieta została zniszczona przez izraelską obronę antyrakietową.
Wojskowa rozgłośnia izraelska, cytowana przez Reutersa, podawała wcześniej, że jedna z rakiet spadła na Tel Awiw. Początkowo była też mowa o trzeciej rakiecie, która jakoby spadła do morza.
Palestyńska organizacja Islamski Dżihad poinformowała tymczasem o wystrzeleniu ze Strefy Gazy pięciu rakiet.
W Tel Awiwie ogłoszono alarm lotniczy, pierwszy - jak podkreślają izraelskie media - od 1991 roku. Na dźwięk syren alarmowych mieszkańcy wyskakiwali w panice z autobusów, szukając schronienia w parkach lub kładąc się na chodnikach ulic. W mieście słychać było jedną "tępą, głośną eksplozję". Przestała działać sieć telefoniczna.
Do ataku przy użyciu rakiet Fajr 5 przyznała się mająca siedzibę w Strefie Gazy palestyńska radykalna organizacja Islamski Dżihad. "Rozszerzyliśmy pole bitwy, by dosięgnąć Tel Awiw, a to, co nastąpi w przyszłości, będzie jeszcze silniejszym uderzeniem" - czytamy w oświadczeniu organizacji, cytowanym przez Reutersa.
Dpa pisze z kolei, że odpowiedzialność za atak wzięły na siebie Brygady Ezedina al-Kasama, zbrojne ramię Hamasu.
Od środy w wyniku gwałtownych działań między izraelską armią a bojownikami od środy zginęło co najmniej 14 osób, a ponad 120 osób zostało rannych - poinformowało izraelskie wojsko. Od początku operacji "Filar Obrony" zaatakowano z powietrza i z morza ponad 160 celów w Strefie Gazy. Według tamtejszych władz w Strefie Gazy zginęło 11 osób, w tym szef operacji wojskowych Hamasu Ahmed al-Dżabari - informuje agencja dpa.
Palestyńczycy wystrzelili w kierunku Izraela 135 rakiet - podało izraelskie wojsko. W Izraelu rano zginęły trzy osoby, gdy budynek, w którym mieszkały został trafiony przez rakietę. Wielu mieszkańców budynku zostało ciężko rannych.
Ofiarą jednego z ostatnich ostrzałów izraelskich padł także 11-miesięczny syn kamerzysty brytyjskiej stacji BBC.
Egipt i Iran potępiają Izrael
Izraelską operację wojskową potępił Egipt i Iran. - Jest nie do zaakceptowania i zdestabilizuje sytuację w regionie - powiedział prezydent Egiptu Mohammed Mursi. Dodał, że jego kraj poprze Palestyńczyków.
- Izraelczycy muszą zdać sobie sprawę, że nie akceptujemy tej agresji, która może jedynie doprowadzić do niestabilności w regionie - powiedział Mursi w przemówieniu transmitowanym przez publiczną telewizję. Izraelskie ataki "negatywnie wpłyną na bezpieczeństwo w regionie" - podkreślił.
Rzecznik MSZ w Teheranie Remin Mehmanparast poinformował, że Iran "stanowczo potępia przestępstwa popełniane przez syjonistyczne siły zbrojne, które zabijają cywilów". Rozpoczętą izraelską operację wojskową w Strefie Gazy rzecznik nazwał "zorganizowanym terroryzmem".
- Niestety masakra niewinnych osób i bezbronnych Palestyńczyków stała się rutynową procedurą stosowaną przez syjonistyczne władze - ocenił Mehmanparast.
Londyn oskarża Hamas, Moskwa krytykuje Izrael
Brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague uznał, że głównie Hamas jest odpowiedzialny za obecny kryzys w Strefie Gazy. Rosja z kolei uważa, że "nieproporcjonalna" odpowiedź Izraela i ataki Hamasu są w równej mierze "nie do przyjęcia".
- Całkowicie potępiam ataki rakietowe na południe Izraela prowadzone ze Strefy Gazy przez Hamas i inne ugrupowania zbrojne - oświadczył szef brytyjskiej dyplomacji. Ataki te jego zdaniem "tworzą sytuację niemożliwą do zaakceptowania dla izraelskiej ludności cywilnej", która "ma prawo do życia bez obaw przed atakami z Gazy" - podkreślił.
Moskwa z kolei uważa, że izraelskie naloty na Stefę Gazy są odpowiedzią "nieproporcjonalną" na również "niemożliwe do przyjęcia" ataki Hamasu.
- Ataki na południowy Izrael, a także nieproporcjonalne bombardowanie (przez Izrael) Strefy Gazy, zwłaszcza gdy po obu stronach są ofiary cywilne, to rzecz całkowicie nie do przyjęcia - oświadczył rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksandr Łukaszewicz. Zaapelował do wszystkich stron konfliktu o zakończenie konfrontacji zbrojnej.