Hydraulik spacerowicz
Od paru lat Igor Gorzkowski idzie własną drogą. Pisze własne scenariusze albo sięga po „literaturę teatralnie trudną”. Jak rasowy nomada wędruje to tu, to tam – po tematach, stylach i konwencjach.
21.01.2008 | aktual.: 21.01.2008 12:14
Weźcie choćby jego dwie ostatnie premiery: „Spacerowicza” i „Hydraulika”. W pierwszym pasiaste ścianki, szarości i krzywizny. Ekspresjonizm pełną gębą, bolesno‑drwiący, zawiesisto‑mroczny. W drugim – mały realizm, nowoczesne mieszkanie na osiedlu, laptop, garderoba, wysuwana wanna. W „Spacerowiczu” Gorzkowski pokazuje depresję, niemoc twórczą i degradację społeczną niejakiego pana Simona, pisarza w stanie upadku. Przygląda się ludziom jak cieniom na murze, pokazuje godność niemożności, wzniosłość smutku, sens zaskorupienia we własnej wrażliwości. W „Hydrauliku” jesteśmy świadkami narodzin obsesji – pisząca doktorat dziewczyna, zaniedbywana przez swojego mężczyznę, wpada w obsesję seksualną na tle natrętnego faceta od rur. W banalny rytm życia wdzierają się pożądanie i wstyd. Strach przed zdradą. Za każdym razem reżyser odmiennie buduje dramaturgię spektaklu. Udowadnia, że zawiesistą paranoję można poprowadzić na dwa sposoby. Jakby była częścią chorego snu i jakby po prostu znikąd przylepiła się do świata. W
obu spektaklach zwraca uwagę Wiktor Korzeniewski. Kto wie, może już porte‑parole reżysera. Straszny albo dobroduszny, świadomie testuje różne odmiany komizmu.
Reżyser rolnik powiedziałby, że Gorzkowski uprawia zdrowy płodozmian. Lubię posiedzieć sobie czasem u niego na uczcie.
Łukasz Drewniak
„Spacerowicz” wg Roberta Walsera; „Hydraulik” wg Petera Weira, scenariusze i reżyseria Igor Gorz-kowski Studio Teatralne Koło w Warszawie