PolskaHelska klęska w cieniu upomnienia

Helska klęska w cieniu upomnienia

„Obecny rząd nie może pochwalić się żadnymi osiągnięciami (...) To jest czas gorszy niż w komunizmie. Działania rządu grożą anarchią”. „Partia, która obecnie rządzi w Polsce, nie zdała egzaminu moralnego” - to wbrew pozorom nie cytaty z moich wypowiedzi i poprzednich felietonów, chociaż je podzielam. To głosy hierarchów Kościoła Powszechnego na temat obecnej władzy w Polsce. Były tak mocne, że w ich cieniu pozostała nawet wizyta prezydenta USA – z całym szacunkiem dla niego. Może to i dobrze, bo była kolejną klęską obecnej ekipy i nazwana została przez nią tylko „przygotowaniem następnej”.

Helska klęska w cieniu upomnienia
Źródło zdjęć: © WP.PL

Rząd otrzymał poważną naukę od Kościoła. Gdyby to były moje słowa, zarzucano by mi frontalny i szaleńczy atak na braci Kaczyńskich, a tu mamy z pozycji i autorytetu hierarchów diagnozę tego, co nam zgotowali rządzący. To słuszna przestroga i upomnienie, bo Kościół ma prawo i obowiązek bronić zwykłych ludzi i recenzować rząd. „Władza, która nie dostrzega potrzeb podwładnych, nie otrzyma błogosławieństwa Bożego” - usłyszeliśmy od kard. Stanisława Dziwisza, a biskup bydgoski Jan Tyrawa głośno mówił o politykach koalicji: „zajmują się wyłącznie swoimi sprawami, są oderwani od społeczeństwa”.

I chyba nie tak wyobrażano sobie, pewnie i w wielu kręgach kościelnych, państwo solidarne. To, co mamy, to jego zaprzeczenie. Jak PiS poradzi sobie z tymi zarzutami? Są dwa wyjścia: można ogłosić, że niektórzy hierarchowie to część układu i bronią układu. Inny sposób, też sprawdzony, to podrzucić kwity esbeckie na wybranych duchownych. To drugie wyjście jest bardziej prawdopodobne, bo to pierwsze byłoby zbyt czytelne dla wiernych. I dla elektoratu. Pozostaje więc czekać, kiedy i na kogo wypłyną jakieś teczki, żeby Kościół uciszyć. Nasuwa się tu przykład z biskupem Dąbrowskim. To już przećwiczono, kiedy w odpowiednim momencie podrzucano materiały to na tego, to na tamtego, żeby coś osiągnąć, żeby podważyć autorytet, a przede wszystkim uzyskać akceptujące milczenie i poparcie. W razie czego można też oskarżyć Kościół o zdradę okrągłostołową, bo przecież Jego przedstawiciele uczestniczyli w tych rozmowach.

Wyraźne oznaki niezadowolenia z rządzących ujawniają się też z innych stron kościelnych. Ostatnio nasiliły się ze strony o. Rydzyka. I tu zaskoczę wielu. Popieram prezydenta Kaczyńskiego. Popieram za to, że broni dobrego imienia swojej żony i postawił się o. Rydzykowi, oczekując przeprosin. Wykazał się w tym trochę spóźnionym refleksem, bo „szambo” wypłynęło już wcześniej, a ja od dawna apeluję o przywołanie szefa Radia do porządku. Nawet środowisko rządzące, chętniej pojawiające się na tych falach i na wizji, stawiało mi o to zarzuty. Kaczyńscy na wzmacnianiu Radia i ojca dyrektora zbili swój kapitał polityczny, a teraz Radio uderza w nich. Ojciec Rydzyk ogłosił, że za prawdę nie trzeba przepraszać. Ciągle więc robi swoje i nadal niszczy wiele spraw. Zawsze bronię Radia Maryja w sprawach wiary, modlitwy, wsparcia cierpiących, ale nie zgadzam się na jego nienawistną działalność polityczną, na wcześniejsze wspieranie PiS, LPR i innych partii. Bo więcej z tego zła niż korzyści. Do pewnego momentu Kaczyńscy
myśleli, że jest inaczej. Naiwnie. Kredyt zaufania wyczerpuje się szybko w sytuacji braku realizacji zobowiązań i obietnic. I boleśnie się o tym przekonują. Gdzie się nie rozejrzeć, tam zasłużona krytyka rządzących. Wprawdzie w jednej, powyżej wymienionej sprawie, zgodziłem się z prezydentem Kaczyńskim, ale tylko w tej. Z klęską podczas wizyty prezydenta USA nie mogę się pogodzić. Co niektórzy nie byli w stanie się wznieść się ponad prywatne animozje i wspólnie zawalczyć o korzyści dla Polski wobec USA i Rosji. Nie dopuszczono mnie do przekonania Busha do paru spraw. Na świecie bywa tak, że byli i obecni prezydenci się uzupełniają. Przecież byłemu wypada czasem powiedzieć więcej czy mocniej. Pokojowemu nobliście tym bardziej. W takich sytuacjach Polska powinna występować zawsze ponad wszelkimi podziałami, powinniśmy być jedno. Nawet za czasów prezydentury Kwaśniewskiego potrafiliśmy, mimo dużej przecież niechęci, w ważnych narodowych sprawach mówić jednym głosem. I tego teraz zabrakło. Sprawy Polski
przegrywają ze sprawami małymi. W tym sensie nie warto nawet wspominać o manipulacji z zasłonięciem nazwy „Gdansk Lech Walesa Airport”.

Miałem zamiar nie pisać tym razem o sobie i o ostatnio głośnych – nie bez mojego udziału, do którego zostałem wywołany - sprawach związanych z teczką. I nic więcej teraz nie napiszę. Nie chcę wytaczać kolejnych dział i odnosić się do ciągłych oskarżeń i pomówień. Powiem tylko tyle: kto rozpętał tę niepotrzebną bratobójczą wojnę? I kto prowadzi ją przynajmniej od 30 lat? I kto na nowo ją odkurzył dla swoich niecnych celów po przejęciu władzy w 2005 roku? Po odpowiedzi odsyłam do faktów.

Pozdrawiam z Neapolu, gdzie odbieram Międzynarodową Nagrodę Wolności.

Prezydent Lech Wałęsa dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)