ŚwiatGroźby USA, ultimatum UE, rosyjscy żołnierze. Co dalej z Wenezuelą?

Groźby USA, ultimatum UE, rosyjscy żołnierze. Co dalej z Wenezuelą?

W ciągu kilku dni od ogłoszenia się przez Juana Guaido nowym prezydentem Wenezueli, świat podzielił się na dwa obozy: demokracje uznające Guaido i autokracje wspierające panującego dotąd Nicolasa Maduro. Unia stawia Maduro ultimatum, a Rosja zastanawia się nad wysłaniem żołnierzy.

Groźby USA, ultimatum UE, rosyjscy żołnierze. Co dalej z Wenezuelą?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Oskar Górzyński

28.01.2019 | aktual.: 29.01.2019 11:26

Kto jest prawowitym prezydentem Wenezueli? Odpowiedź zależy od tego, kogo się zapyta. 23 stycznia przewodniczący kontrolowanego przez opozycję Zgromadzenia Narodowego został ogłoszony nowym tymczasowym prezydentem. I niemal natychmiast zyskał międzynarodowe uznanie. Pierwsze zrobiły to kraje regionu - USA oraz niemal wszystkie państwa latynoamerykańskie z wyjątkiem Meksyku, Kuby, Boliwii, Nikaragui i Salwadoru. W rzeczy samej, jak doniósł "New York Times", zapewnienie amerykańskiego poparcia sprawiło, że Guaido zdecydował się na objęcie władzy.

Dwa obozy

Wkrótce do USA dołączyły cztery państwa europejskie - Niemcy, Wielka Brytania, Francja i Hiszpania, a w końcu weekend głos zabrała Bruksela. Wyraziła poparcie dla Zgromadzenia Narodowego i wydała rządzącemu dotąd Nicolasowi Maduro swoiste ultimatum: jeśli nie zwoła nowych wyborów, uzna Guaido za prawowitą głowę państwa.

Argumenty przedstawione przez szefową unijnej dyplomacji Federikę Mogherini - powtarzane wcześniej przez USA i państwa amerykańskie - są proste. Majowe wybory, które dały Maduro kolejną kadencje "nie były wolne, uczciwe ani wiarygodne oraz nie miały legitymacji demokratycznej".

Ale to jedna strona światowego sporu o Wenezuelę. Zdecydowanie po stronie Maduro opowiedziały się głównie państwa autorytarne: Chiny, Rosja, Iran czy Syria. W tym gronie jest też jedno państwo NATO - Turcja. Jej prezydent Recep Erdogan nazwał wręcz Maduro swym "bratem". Ale najgłośniej przeciwko działaniom protestuje Moskwa.

Nie bez powodu: to ona ma najwięcej do stracenia w przypadku zmiany władzy. W czasach gdy pod rządami Maduro Wenezuela weszła w gospodarczą spiralę, która zrujnowała kraj i doprowadziła go na skraj głodu i upadku, Rosja była jednym z niewielu państw, które były skłonne pożyczyć pieniędze sojusznikowi w potrzebie. Wenezuela stała się jedną z największych rosyjskich inwestycji. Według śledztwa agencji Reuters, tylko w latach 2016-2017 Moskwa wsparła Wenezuelę kwotą 17 miliardów dolarów. Rok później zainwestowała 5 miliardów więcej. W zamian za to otrzymywała wenezuelską ropę, dostęp do wenezuelskich złóż i zakupy rosyjskiej broni. Z egzekucją zapłaty bywało trudno, ale zmiana władzy mogła by sprawić, że Rosja straci wszystko.

Wagnerowcy i Tupolewy

Dlatego jej rola może nie skończyć się na samych dyplomatycznych protestach przeciwko zachodniej interwencji. We wtorek szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow zapowiedział, że "Rosja podejmie wszelkie niezbędne działania, by wspierać administrację prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro".

Tymczasem w ubiegłbym tygodniu pojawiły się doniesienia, że do Wenezueli udało się 400 rosyjskich żołnierzy z tzw. grupy Wagnera, aby zabezpieczyć Maduro i pomóc mu kontrolować sytuację. "Wagnerowcy" - teoretycznie prywatni najemnicy - służą Rosji jako narzędzie do zadań specjalnych. Wspierali rosyjskie działania w Donbasie i Syrii, a ostatnio też w Afryce.

W niedzielę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaprzeczył tym doniesieniom. Ale zdaniem ekspertów, obecność wagnerowców jest prawdopodobna.

- Za każdym razem, kiedy pojawiały się pogłoski o wagnerowcach w jakimś kraju, Rosja wydawała dementi. Ale potem za każdy razem pogłoski okazywały się prawdą - mówi WP analityk znający rynek najemników.

Co ciekawe, w Wenezueli pojawił się także Aleksandr Koc, rosyjski dziennikarz analityk wojskowy kojarzony z Kremlem.

Znany z bombastycznych wypowiedzi Władimir Żyrinowski, nacjonalistyczny lider Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji stwierdził w sobotę, że Rosja powinna rozważyć zbrojną interwencję w kraju - o ile zajdzie taka potrzeba.

- Jeśli tuziny tu-22 wypełnią przestrzeń powietrzną nad Wenezuelą, zapewniam, że żadne państwo nie ośmieli się interweniować - powiedział Żyrinowski.

Groźby i ostrzeżenia

Ale jak podawał już w listopadzie "New York Times", własną interwencję rozważała administracja Trumpa. I choć wówczas plany wsparcia puczu przeciwko Maduro zostały zarzucone, groźba podobnych działań nie została całkowicie rozwiana. W niedzielę zasugerował to doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton.

"Jakikolwiek akt przemocy lub zastraszania przeciwko dyplomatycznemu personelowi USA, demokratycznemu przywódcy Wenezueli Juanowi Guaido, lub Zgromadzeniu Narodowemu będzie oznaczać poważny atak na praworządność i spotka się ze znaczącą odpowiedzią" - zagroził Bolton na Twitterze w niedzielę.

Co więcej, podczas poniedziałkowego briefingu prasowego, w notatkach Boltona dostrzeżono punkt mówiący o wysłaniu 5 tysięcy żołnierzy do sąsiadującej z Wenezuelą Kolumbii, która w ciągu ostatnich lat przyjęła ok. 3 miliony wenezuelskich uchodźców.

W międzyczasie sytuacja w Wenezueli pozostaje dramatyczna. W kraju szaleje hiperinflacja - według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego w 2019 może wynieść nawet 10 000 000 proc., sklepowe półki stoją puste, a miliony mieszkańców Wenezueli mają problemy ze znalezieniem jedzenia. Całe połacie kraju kontrolowane są i nawiedzane przez gangi oraz prorządowe oraz antyrządowe bojówki. Mimo to, jak dotąd Maduro mógł liczyć na lojalność swoich wojskowych. W ubiegłym tygodniu, minister obrony Vladimir Padrino Lopez wygłosił w rządowej telewizji długie przemówienie podkreślające swoją lojalność wobec prezydenta.

Jednak według dziennikarzy CNN, w szeregach struktur siłowych kwitnie niezadowolenie. Głównie ze względu na warunki materialne.

- Jeśli kupię dziś kurczaka, nie będę miał pieniędzy na nic więcej w tym miesiącu - powiedział telewizji jeden z niższych rangą wojskowych. - Powiedziałbym, że jakieś 80 proc. armii jest przeciwko władzy. Szczególnie jeśli chodzi o szeregowych. W niektórych stanach, żołnierze zaczęli przyłączać się do demonstrantów. Więc jeśli będzie pomoc z zagranicy, ten opór zacznie tylko rosnąć - dodał.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Juan Guaidogrupa wagnerarosja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (63)