Górnicy: przepraszamy za bójkę
Sekretariat Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarności" przesłał przeprosiny do mieszkańców Warszawy, stołecznej policji i parlamentarzystów w związku z zamieszkami, do których doszło podczas wtorkowej manifestacji górników w Warszawie.
27.07.2005 | aktual.: 27.07.2005 15:12
Sekretariat był głównym organizatorem manifestacji w obronie prawa górników do emerytury po 25 latach pracy pod ziemią, w której uczestniczyli także przedstawiciele kilkunastu innych central związkowych. Wzięło w niej udział ok. 5,5 tys. osób.
Mimo apeli organizatorów o spokój doszło do zamieszek. W kierunku funkcjonariuszy poleciały petardy, świece dymne i metalowe nakrętki. Część protestujących przewróciła barierki chroniące parlament. Policja użyła armatki wodnej, gazu łzawiącego i skierowała pod Sejm dodatkowe siły, by zepchnąć protestujących w kierunku Torwaru, gdzie stały autokary, którymi przyjechali do stolicy. Obrażeń doznali zarówno policjanci, jak i manifestanci.
Prowokacyjna wypowiedź?
Większość uczestników manifestacji w Warszawie zachowała się godnie. Zamieszki przed Sejmem zaczęły się dopiero po rozwiązaniu manifestacji. Spowodowała je prowokacyjna wypowiedź jednego z szefów górniczych związków zawodowych. Do końca jako organizatorzy staraliśmy się zachować porządek podczas protestu, co później przyznawali również przedstawiciele policji - powiedział szef Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność" Kazimierz Grajcarek.
Do zamieszek z pewnością by jednak nie doszło, gdyby posłowie wcześniej zajęli się obywatelskim projektem ustawy emerytalnej, pod którym podpisało się 150 tysięcy osób - dodał.
"Żywimy głęboką nadzieję, iż nieodpowiedzialne zachowanie kilkudziesięcioosobowej grupy nie wpłynie na negatywną ocenę pozostałych "normalnych" uczestników manifestacji, którzy starali się godnie reprezentować swoich kolegów pracujących w kopalniach, w warunkach skrajnie trudnych i niebezpiecznych" - napisali Kazimierz Grajcarek i szef górniczej "Solidarności" Dominik Kolorz w piśmie przesłanym m.in. do klubów i kół poselskich oraz na ręce prezydenta Warszawy.
Chuligani staną przed sądem?
Jak poinformował Sekretariat Górnictwa i Energetyki, podczas manifestacji rannych zostało kilkudziesięciu górników. Jeden z nich jest w stanie ciężkim, ma pękniętą podstawę czaszki. Zatrzymanych zostało 71 związkowców, w tym 38 z "Solidarności". Zatrzymani członkowie "Solidarności" dostaną od zarządu regionu śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" pomoc prawną, otrzymają również poręczenia ze strony przewodniczącego śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Piotra Dudy, Kazimierza Grajcarka i Dominika Kolorza.
Jeśli okaże się jednak, że górnicy staną przed sądem za zwykłe chuligańskie wybryki, to sami będą musieli ponieść odpowiedzialność - podkreślił Kazimierz Grajcarek.
W wyniku starć poszkodowanych zostało też 37 policjantów, 24 z nich trafiło do szpitala. Spośród rannych osób w najcięższym stanie był policjant, który stracił przytomność uderzony kamieniem w głowę. Pozostałe osoby miały drobne urazy, głównie obtłuczenia, otarcia, rozcięcia. Niektórzy policjanci byli poparzeni od petard. Uszkodzono sprzęt i wyposażenie policji.
Policja na razie nie postawiła zatrzymanym zarzutów. Nadal zbierane są materiały - m.in. nagrania policyjne, zdjęcia, a także zdjęcia i nagrania wykonane przez media. Części górników zarzucona może być czynna napaść na funkcjonariusza (za co grozi nawet do 8 lat więzienia - przyp. red.) i zniszczenie mienia. Straty cały czas liczy miasto. Cofający się górnicy zniszczyli tez m.in. kilka prywatnych samochodów.
Prezydent Warszawy Lech Kaczyński zapowiedział, że najbardziej aktywni uczestnicy wtorkowej manifestacji górników przed Sejmem zostaną pociągnięci do karnej.