Reuter przypomina, że Francja najgłośniej sprzeciwiała się amerykańskiej wojnie w Iraku, a Villepin dotychczas uważał dyskusje nad jakąkolwiek obecnością NATO w tym kraju za "przedwczesne".
"Po pierwsze, NATO może wziąć udział [w akcji w Iraku] tylko na prośbę rządu irackiego i przy uprzedniej zgodzie Narodów Zjednoczonych" - oświadczył szef francuskiej dyplomacji w wywiadzie dla czwartkowego "Le Figaro".
"Trzeba też postępować bardzo ostrożnie w czymś, co przez niektóre kraje w regionie może zostać odczytane jako akt agresji. Najgorsze, co mogłoby się zdarzyć, to wywołanie poczucia konfrontacji między światem arabskim i naszymi państwami, między Zachodem i islamem" - podkreślił.
Minister nie sprecyzował, czy Francja rozważałaby włączenie własnych wojsk do jakiejkolwiek przyszłej misji NATO. Powtórzył tylko, że Paryż jest gotowy zaoferować szkolenie policjantów po przekazaniu władzy Irakijczykom w przewidzianym terminie do 30 czerwca tego roku. Niemcy oświadczyły wcześniej, że nie będą stawiać żadnych przeszkód wysłaniu misji NATO do Iraku.
"Pryncypialną kwestią jest to, czy przybycie misji NATO na Bliski Wschód będzie samo w sobie czynnikiem stabilizującym, czy komplikującym?" - podkreślił dalej Villepin.
Eksperci ONZ wyrazili niedawno wątpliwość, czy możliwe będzie przeprowadzenie wyborów, które pozwolą utworzyć iracki rząd przed ustaloną przez USA datą przekazania władzy 30 czerwca br. Według szefa francuskiej dyplomacji, termin ten powinien zostać dotrzymany. "Przekazanie suwerenności[w ręce irackie] wyznaczono na 30 czerwca. Powinniśmy przestrzegać tych ram czasowych" - powiedział.
