"Financial Times": Pekin powinien porzucić Koreę Północną
Trzecia próba nuklearna przeprowadzona przez Koreę Płn. jest dobrym momentem, by Chiny zrewidowały swój sojusz z dynastią Kimów - pisze w "Financial Times" Deng Yuwen, wicenaczelny gazety Centralnej Szkoły Partyjnej Komunistycznej Partii Chin.
Z kilku powodów Pekin powinien zrezygnować z Phenianu i dążyć do reunifikacji Półwyspu Koreańskiego - wymienia zastępca redaktora naczelnego "Study Times" na łamach brytyjskiego dziennika.
Trzy powody
Po pierwsze, relacja między państwami oparta wyłącznie na ideologii jest niebezpieczna - przekonuje. "Gdybyśmy wybierali naszych sojuszników wyłącznie na podstawie ideologii relacje Chin z Zachodem nie istniałyby" - podkreśla i dodaje, że różnice miedzy dwoma komunistycznymi krajami są większe niż między Chinami a Zachodem.
Po drugie, chińska strategia bezpieczeństwa oparta na wartości Korei Płn. jako geopolitycznego sojusznika jest przestarzała. Wystarczy wyobrazić sobie, że Stany Zjednoczone uznają Północ za bezpośrednie zagrożenie i przeprowadzą atak wyprzedzający. "Czy Chiny nie miałyby obowiązku pomóc sojusznikowi?" - pyta retorycznie Deng. "Własna siła Chin i ich otwartość są najlepszym zabezpieczeniem" - podkreśla.
Po trzecie, jego zdaniem Korea Płn. nie zreformuje się i nie otworzy na świat. Nawet jeśli jej nowy przywódca Kim Dzong Un chciałby przeprowadzić reformy, rządzące krajem elity nie pozwolą na to, gdyż doprowadziłyby one do upadku reżimu. "Dlaczego Chiny miałyby utrzymywać relacje z reżimem i krajem, który upadnie prędzej czy później?" - pyta chiński autor.
Szantaż Wielkiego Smoka?
Dodaje on również, że Północ oddala się od Chin. Chiny postrzegają swoje relacje z Phenianem jako "przyjaźń przypieczętowaną krwią" w czasie wojny Koreańskiej. Phenian z kolei nie ma takiego poczucia. W latach 60. historię tego konfliktu napisano w Korei Północnej na nowo i aby podkreślić rolę Kim Ir Sena, pominięto w niej rolę Chin.
Phenian może też wykorzystać broń atomową, by szantażować Chiny. Jak pisze Deng, według Xue Litaja z Uniwersytetu Stanforda podczas wizyty byłego amerykańskiego prezydenta Billa Clintona w 2009 roku w Phenianie Koreańczycy z północy winili za stan swojej gospodarki chińską samolubność i amerykańskie sankcje. Kim Dzong Il, ówczesny północnokoreański przywódca, zasugerował, że jego kraj wycofał się z rozmów sześciostronnych, by uwolnić się od Pekinu oraz że jeśli Waszyngton wyciągnie pomocną dłoń, Korea Płn. mogłaby się stać jego najsilniejszą fortecą przeciw Chinom.
"Rozwój broni atomowej przez Koreę Płn. jest oparty na iluzji, że da jej ona równą pozycję negocjacyjna z USA. Jest jednak całkowicie możliwe, że Korea Płn. spróbuje zmienić front, jeśli Pekin nie spełni jej żądań lub jeśli USA wykażą w stosunku do niej dobrą wolę" - uważa Deng.