Eugeniusz Kłopotek: wymiana handlowa Polski z UE daje bilnas ujemny
Monika Olejnik rozmawia z Eugeniuszem Kłopotkiem - wiceszefem PSL
„Rzeczpospolita” pisze: „Wśród ludowców przeciwnicy Kalinowskiego szykują się do natarcia”. To u pana wywołało śmiech przed chwilą.
Bo ja nie wiem, skąd „Rzeczpospolita” ma aż takie informacje, że przeciwnicy Jarosława Kalinowskiego szykują się do natarcia - jest wręcz odwrotnie.
Stąd, że na przykład Zdzisław Podkański mówi: uważam, że to ostatni moment dla Kalinowskiego na wyjście z koalicji z SLD, aby mógł ocalić honor. Zdzisław Podkański mówi o tym od samego początku, czyli od roku, kiedy tylko weszliśmy do koalicji z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, i nie zmienia swojego zdania. Ale dzisiaj bardziej ludowcy koncentrują się na tym, jak będą wyglądały negocjacje w końcowej ich fazie. Póki co, walka idzie na całego i na ostro o to, co między innymi dla nas jest szczególnie ważne, by polscy rolnicy mieli równe warunki konkurencji. Przypomnę, że w budżecie unijnym wspólna polityka rolna to prawie pięćdziesiąt procent budżetu, jest więc o co walczyć. Ludowcy kontestują propozycję duńską, a tymczasem propozycję duńską kontestują Niemcy. To jest tylko taka zabawa i gra. Myślę, że w Kopenhadze Niemcy i Francuzi zgodzą się na propozycje duńskie. Myślę, że to jest po to, byśmy już więcej nie żądali. I to będzie dla nas satysfakcjonujące, panie prezesie? Lepszy rydz niż nic. Ale to będzie
jeszcze odbiegać od pełnej satysfakcji. Jednak mimo wszystko ta uporczywa walka premiera Kalinowskiego przez ostatnie lata, szczególnie w ostatnim roku, kiedy jest wicepremierem, spowodowała, że jednak warunki w stosunku do pierwotnych są zdecydowanie lepsze. Czyli PSL nie zgadza się z tym, co mówi PiS, że to jest jeszcze za mało i PSL nie podpisze się pod uchwałą, jeżeli taka będzie w sprawie zerwania czy też przesunięcia rozmów w Kopenhadze. To, że jest za mało, my też wiemy i też byśmy się chętnie pod tym podpisali. Natomiast jeśli chodzi o zerwanie, to uważam, że trzeba się poważnie nad tym zastanowić, bo to groziłoby ewentualnie tym, że w roku 2004 nie będziemy wchodzić do Unii Europejskiej. To trzeba zważyć. Czyli będzie dzisiaj dyscyplina klubowa wśród PSL i PSL nie opowie się za taką uchwałą? Nie, myślę, że do dyscypliny tutaj raczej nie dojdzie, bo tu każdy musi we własnym sumieniu rozstrzygnąć tę kwestię. Trudno nawet zmusić kogoś do dyscyplinowania w takich sprawach. A o co chodzi z ministrem
Truszczyńskim, dlaczego państwo tak ostro krytykują głównego negocjatora? Pani redaktor, odnieśliśmy takie wrażenie kilka dni temu, kiedy Duńczycy zgłosili swoją nowelizację warunków unijnych. I z tej nowelizacji wynikało, że jest szansa, by uniknąć bycia płatnikiem netto. Chodziło o zwrot do polskiego budżetu tych 500 milionów euro. I w tym momencie zauważyliśmy, jak z naszych negocjatorów uszło powietrze. Stwierdziliśmy westchnienie ulgi nawet u premiera Millera - na tej zasadzie: a teraz o rolnictwo niech się już martwi sam Kalinowski. Przypominam, że w umowie koalicyjnej zapisane jest, iż jest to nasza wspólna odpowiedzialność i dlatego trzeba o ten drugi warunek, dla nas niezbędny do wykonania, więc o te równe warunki konkurencji, walczyć do końca - do ostatnich godzin, a może nawet i minut nocnych rozmów w Kopenhadze. No tak, ale główny negocjator chyba dobrze walczy, czy źle walczy? Proszę wczuć się w sytuację człowieka, on wykonuje pewną pracę, szef go chwali, mówi: dobrze wykonałeś tę pracę i nagle
ni z gruszki, ni z pietruszki chcą, żeby jeszcze dodatkową ciężką pracę wykonał. I teraz jest pytanie, czy on podchodzi do tej dodatkowej pracy z entuzjazmem, czy on podchodzi do niej tak, że musi coś jeszcze zrobić, czyli bez entuzjazmu. Niestety, zauważyliśmy - również premier Kalinowski to zauważył - że właśnie to drugie podejście ma miejsce. Czyli PSL uważa, że minister Truszczyński nie jest dobrym negocjatorem? Nie, PSL oczekuje od ministra Truszczyńskiego, by w samej końcówce dał z siebie wszystko, a my będziemy go wspierać tak, by spróbować przynajmniej nie stracić z tego, co polski rząd postanowił w swoim ostatnim stanowisku, jeśli chodzi o oczekiwania w stosunku do Unii Europejskiej. Myślę, że jest szansa na obronę tego, co polski rząd powiedział. Został zauważony błąd w odpowiedzi polskiego rządu, która została przesłana do Brukseli, tam minister Truszczyński dał do zrozumienia, że zgadzamy się na wyrównanie dopłat bezpośrednich przez dziesięć lat. A polski rząd się nie zgadza, jak pani doskonale
wie - mówi o trzech latach. Oczywiście na pewno gdzieś leży ta granica kompromisu. Natomiast my jesteśmy bardzo wyczuleni na te negocjacje w obszarze rolnictwa, bo premier Kalinowski musiał już kilka razy ostro reagować na niektóre poczynania Komitetu Integracji Europejskiej. Przecież w pewnym momencie nawet chciano go odsunąć od dalszych negocjacji w obszarze rolnictwa. Mówiłem wtedy: rzeczywiście, bez Kalinowskiego byłoby łatwiej, z Kalinowskim jest trudniej. Czyli rozumiem, że jeżeli kraje Piętnastki zaakceptują propozycję duńską, to PSL opowie się za „tak” w referendum i nie będzie nawoływał, że „nie”? Pani redaktor, na szczęście mamy taki organ statutowy jak Kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ale ja nie pytam się teraz Kongresu, tylko pytam prezesa Kłopotka. O moje zdanie prywatne, nie PSL? Tak, o pana zdanie. Pan nie przyszedł do mnie prywatnie, pan jest wiceprezesem PSL. Pani redaktor, czy ja mam odpowiedzieć jako Eugeniusz Kłopotek, czy jako Eugeniusz Kłopotek, wiceprezes PSL? Eugeniusz
Kłopotek, wiceprezes PSL. Jeżeli mam odpowiedzieć jako Eugeniusz Kłopotek z PSL, to ostateczną decyzję w sprawie stanowiska PSL w sprawie integracji z Unią Europejską, wejścia Polski do Unii - czy na „tak”, czy na „nie” - podejmie Nadzwyczajny Kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego. Dobrze, to co powie Eugeniusz Kłopotek? Eugeniusz Kłopotek powie tak: jeśli te warunki zaproponowane w ostatnim stanowisku rządu zostaną przyjęte, Eugeniusz Kłopotek powie „tak”. Czy według pana dobrze, że dzisiaj jest debata na temat Unii Europejskiej? Minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz mówi, że ta debata stawia rząd w schizofrenicznej sytuacji. Być może nie jest to szczęśliwy zbieg okoliczności, ale jeżeli pomyślimy, że dzisiaj w Pradze mają zamiar protestować rolnicy czescy, chyba około dziesięciu tysięcy, to chyba coś jest na rzeczy. Trzeba chyba również taką debatę odbyć w naszym kraju. Ale w żadnym innym kraju kandydującym nie odbywa się taka debata. Bo oni się już dawno poddali. Oni się poddali, tak?
Tak, oni się poddali i praktycznie tylko Polska jeszcze walczy. Czyli rozumiem, że Polskie Stronnictwo Ludowe będzie dzisiaj broniło rządu. Jesteście w koalicji przed atakami opozycji? Myślę, że w wypowiedziach opozycji też będzie trochę racji, zwłaszcza co do nierówności tych warunków, natomiast oczywiście nie można pójść zupełnie w jedną stronę, w demagogię, że ten rząd po prostu zaprzepaścił coś czy niewiele zrobił, bo to jest nieprawdą. Ten rząd robił dużo, również nasi negocjatorzy starali się zrobić maksymalnie dużo, oczywiście nieraz trzeba było ich trochę podkręcać, co też czynił dosyć skutecznie premier Kalinowski. Czyli będziecie dzisiaj bronić rządu? Z pewnością tak. A dlaczego pan się tak zastanowił... Z pewnością? Dlatego, że wcześniej pani spytała, czy będzie dyscyplina klubowa. Raczej nie spodziewam się dyscypliny klubowej w tej sprawie, a jest kilku czy kilkunastu - raczej kilku - naszych kolegów... Dwunastu. Jakby policzyć na siłę, to może być i kilkunastu, ale na pewno jest kilku, którzy
nie zgadzają się w ogóle na to, by Polska wchodziła do Unii Europejskiej. I stąd mówię, że z pewnością będziemy rządzić, z pewnym zastanowieniem... Przepraszam, bronić będziemy, nie rządzić - bronić. A co pan sądzi, co by się stało, gdyby Polska nie weszła do Unii Europejskiej w 2004 roku? Kiedy w ogóle by nie wchodziła, czy by później wchodziła? Jest pytanie: co by się stało, gdyby nie weszła w 2004 roku? Myślę, że jak wejdziemy w 2004 roku, to jeżeli Polak obudzi się 1 maja 2004, to nic się w jego życiu nie zmieni, prawdę mówiąc. Ktoś mi wczoraj na pytanie, a co by się stało, gdyby Polska nie weszła, żartobliwie odpowiedział - i myślę, że miał trochę racji: to przestaniemy wreszcie finansować i dopłacać do bogatszych krajów Unii. Bo póki co, w wymianie handlowej bilans jest nawet nie na zero, tylko ujemny. Czyli właściwie chciałby pan, żebyśmy nie weszli do Unii Europejskiej, skoro pan mówi, że przestalibyśmy płacić? Pani redaktor, najtrudniejsze są pierwsze trzy lata. I teraz jak zrobić, żebyśmy się
przemęczyli przez pierwsze najtrudniejsze trzy lata, by później rzeczywiście była szansa na nieco lepsze warunki i być może również na poprawę sytuacji w naszym kraju. Niektórzy mówią znowu żartobliwie: Polacy, wy się prześpijcie od 1 maja 2004 do 1 stycznia 2007, prześpijcie ten okres, a wtedy już będzie lepiej. Ale to niełatwo przespać, a poza tym Polacy muszą się wypowiedzieć w referendum. Właśnie, a co się stanie, jeżeli okaże się, że kanclerz Schröder nie gra, tylko naprawdę nie chce się zgodzić na propozycję duńską? Co wtedy będzie? Nie wiem. Nie wierzę w to. Może być taka hipotetyczna sytuacja. Pani redaktor, gdyby się miało okazać, że również te propozycje duńskie zostałyby odrzucone i że wracamy do punktu wyjścia, to najprawdopodobniej stanowisko Polskiego Stronnictwa Ludowego będzie negatywne. „Nasz Dziennik” dzisiaj pisze: „Fatalni negocjatorzy, satelicka mentalność SLD, traktują nas jak buszmenów”. Pod którym punktem pan się podpisuje? Myślę, że to są oceny zbyt demagogiczne, na wyrost i
niesprawiedliwie. Ale musimy też pamiętać, kogo reprezentuje „Nasz Dziennik” - on reprezentuje opcję skrajnie antyunijną. A czy nie sądzi pan, że premier Leszek Miller popełnił błąd mówiąc o tym, że jak Polacy powiedzą „nie” w referendum, to wtedy rząd się poda do dymisji? Będzie to pokusą dla tych, którzy są za wejściem do Unii Europejskiej, ale przeciwko Millerowi? Nie, nie sądzę. Uważam, że postąpił tutaj honorowo. Honorowo, tak? Tak. A jaki jest honor PSL? Zależy w czym. Jaki jest w ogóle honor PSL? Myślę, że Polskie Stronnictwo Ludowe, mając za sobą taką bogatą skarbnicę, ponad stuletnią historii, nigdy nie splamiło swojego honoru. Ale w tej historii też były niedobre momenty. Ale zawsze na pierwszym miejscu stawialiśmy państwo.