Gazeta przytacza szereg przykładów szkół, gdzie nie korzysta się z darmowego podręcznika MEN. Zamiast tego dzieci dostały inne komercyjne książki. W jednej z mazowieckich szkół podstawowych kupiono je za pieniądze, które placówka otrzymała z samorządu na materiały dodatkowe.
Jednak nauczyciele, którzy zbierają pieniądze od rodziców na dodatkowe książki, ryzykują. Proszą więc rodziców, by nie rozgłaszali tego, że mają inne książki. Zgodnie z przepisami takich składek od rodziców pierwszoklasistów zbierać nie można. Szkoły dostają więc rządowy elementarz i dotację na materiały ćwiczeniowe, których uczniowie potrzebują do pracy. Po 75 zł na głowę.
Na forach internetowych pojawia się coraz więcej wpisów od rodziców, którzy opisują sytuację w szkołach ich dzieci. Nie wystarcza pieniędzy na materiały dodatkowe i ćwiczenia, a nauczyciele bardzo krytykują darmowy elementarz - czytamy w gazecie.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"