Ekspert: nie powinniśmy remontować "azbestowego" statku
Polacy nie powinni podejmować się remontu holenderskiego statku, którego konstrukcja zawiera wiele elementów z azbestem - uważa zajmujący się technologią materiałów budowlanych prof. Jerzy Dyczek z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
28.02.2006 | aktual.: 28.02.2006 14:33
W maju 2002 roku Rada Ministrów zatwierdziła przygotowany przez grupę ekspertów Ministerstwa Gospodarki i Pracy "Program usuwania azbestu i wyrobów zawierających azbest stosowanych na terytorium Polski". Tymczasem w poniedziałek do gdańskiego portu wpłynął holenderski transatlantyk "Rotterdam", którego konstrukcja zawiera wiele elementów z azbestem (według przedstawiciela armatora statku, Roba Haagensa - około 180 ton).
Statek zostać w Polsce wyremontowany. Haagens zapowiedział, że "pewna część azbestu" (około 100 ton) zostanie ze statku usunięta. Usunięty materiał ma być transportowany i przechowywany na terenie naszego kraju przez polską firmę.
Na takich pracach można zarabiać. Pojawia się jednak pytanie, czy jesteśmy na tyle biednym krajem, by tę pracę wziąć - powiedział prof. Dyczek z AGH.
Jego zdaniem, podejmując tę pracę stawiamy się w szeregu z Bangladeszem i Pakistanem, gdzie na plażach złomuje się statki. Oczywiście można to zrobić znacznie lepiej, czyściej i bezpieczniej. Jeśli jednak chcemy zrobić to naprawdę bezpiecznie, będzie to kosztować o 25% mniej niż w Holandii, ale nie dwa razy taniej - zastrzegł prof. Dyczek.
Fakt, że holenderski statek będzie remontowany w Polsce, prof. Neonila Szeszenia-Dąbrowska z Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi nazywa skandalem.
To skandal, że w czasach, gdy tak dużo mowi się o ochronie środowiska, gdy bierzemy na ten cel pieniądze z Unii Europejskiej, ktoś sprowadza do Polski statek z azbestem! Naraża zdrowie robotników i wszystkich, którzy zetkną się z tym odpadem - powiedziała.
Jej zdaniem, także pokazane w telewizji składowisko, gdzie ma trafić azbest ze statku, nie jest przystosowane do utylizacji azbestu, "przypomina raczej przejściowy magazyn odpadów".
Kontakt z pyłem azbestowym może wywołać u ludzi nowotwory układu oddechowego. Niektóre z nich zabijają powoli, a ich rozwój wiąże się z wielkim cierpieniem - podkreśliła prof. Neonila Szeszenia-Dąbrowska z Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi.
Tymczasem wdychane z powietrzem włókna azbestu, które dostają się do pęcherzyków płucnych, mogą powodować raka oskrzeli, krtani i międzybłoniaki atakujące opłucną.
To choroba w stu procentach śmiertelna. Od momentu jej rozpoznania choremu zostaje do półtora roku życia. Przebieg choroby jest bardzo ciężki i wiąże się z ogromnym cierpieniem - opowiadała prof. Szeszenia-Dąbrowska.
Im krótsze włókna azbestu, tym bardziej szkodliwe, ponieważ dostają się głębiej i bardziej drażnią. Dlatego pracownicy zatrudnieni przy jego przerobie są bardziej narażeni niż np. górnicy wydobywający azbest. Także azbest z gotowych wyrobów (pochodzący m.in. z korodujących konstrukcji budowlanych) stwarza duże zagrożenie dla zdrowia.
Demontaż starych otulin azbestowych i izolacji jest bardzo groźny, najsilniej się wówczas azbest kruszy i pyli, a pył szalenie łatwo wchłania się do płuc - ostrzegła prof. Szeszenia-Dąbrowska.
Ekspert dodała, że do zachorowania może prowadzić zarówno długotrwały, jak i krótki, ale intensywny, kontakt z azbestem. Ludzie nie zdają sobie także sprawy, że nawet małe ilości azbestu, wdychane przez długi czas, kumulują się w ich organizmach - wyjaśniła ekspert.
Międzybłoniak rozwija się nawet przez kilkadziesiąt lat. W tej chwili obserwujemy efekty kontaktów z azbestem sprzed 30 lat. Okres rozwoju międzybłoniaka nowotworów wynosi do 40 lat - powiedziała profesor.
Azbest to nietypowy minerał - ma postać cienkich włókien. To najcieńsze włókno naturalne, niezwykle mocne i odporne. Dobrze izoluje, nie ulega działaniu chemikaliów ani ognia. W starożytności wyrabiano z niego knoty do kaganków oraz bardzo praktyczne obrusy i serwety, a nawet chusteczki do nosa. Azbestowe całuny dla władców były wiecznotrwałe, nawet gdy owinięte w nie ciało rytualnie palono.
Masowe wydobycie azbestu rozwinęło się pod koniec XIX wieku. Z azbestu zaczęto wyrabiać uszczelki, okładziny hamulcowe, tarcze sprzęgieł. Po wynalezieniu eternitu azbest zaczęto powszechnie stosować w budownictwie - jako dodatek podnoszący wytrzymałość, np. przy wyrobie betonowych rur i pokryć dachowych lub plastikowych płytek.
Najwięcej azbestu wydobywano i przerabiano w latach 60. Gdy okazało się że wywołuje raka, zaczęto wycofywać go z produkcji (w Polsce używania azbestu zakazano w roku 1997). Zakaz stosowania go obowiązuje w całej Unii Europejskiej.
Do Polski sprowadzono stosunkowo niewiele azbestu (2 miliony ton w latach 1945-97). Dużo azbestu jest zwłaszcza we wschodniej części naszego kraju. Tam kryte strzechą dachy masowo zastępowane były eternitowymi. W sumie na dachach i elewacjach w Polsce jest około 12 mln ton azbestu (15 miliardów m2) - oszacował prof. Dyczek.
Włókna azbestu są wciąż obecne w naszym otoczeniu, zwłaszcza w postaci azbestocementu. Elementy zawierające azbest trzeba usuwać ostrożnie, tak by nie ulegały uszkodzeniu i nie rozsiewały niebezpiecznych włókien. Ich demontaż prowadzą wyspecjalizowane firmy. Elementy te na mokro demontują pracownicy w specjalnych maskach ochronnych. Odpady zamyka się w szczelnych pojemnikach (np. foliowych workach) i wywozi na składowiska.
Takich bezpiecznych składowisk azbestu jest w Polsce ponad 20 - szacuje prof. Dyczek.