Michalski zaznaczył, że Polskę mogą dosięgnąć tzw. twarde konsekwencje. - Jeśli rząd mówi, że fundusze unijne odgrywają marginalną rolę w polskiej gospodarce, a jednocześnie przedstawia plan, który ma być finansowany, co najmniej w połowie ze środków unijnych, to jest to, delikatnie mówiąc, granie po bandzie unijnych zasad - dodał. - Oczywiście KE mogłaby przymknąć oko, gdyby stosunki między rządem a Unią były normalne. Ponieważ nie są normalne, to nie przymknie - wyjaśnił.
- PiS nic nie musi robić z rezolucją Parlamentu Europejskiego, bo ona niewiele znaczy. Doraźne skutki nie będą dotkliwe. Główny problem, jeśli chodzi o relację między rządem a Unią, dostrzegam w relacji z Komisją Europejską. Polska staje się krajem nie do końca pewnym, któremu można doszyć każdą łatkę i która stwarza problemy. Dlatego moim zdaniem powinniśmy jak najszybciej uregulować nasze stosunki z KE - powiedział z kolei Paweł Kowal (PAN).