Dym w egipskim samolocie? Najnowsze doniesienia po katastrofie
• Na pokładzie egipskiego samolotu był dym na krótko przed utratą łączności
• Nie wyjaśnia to przyczyn katastrofy
• Alarm miał zadziałać najpierw w toalecie, a minutę później w okolicach kokpitu maszyny
• Kair utrzymuje, że zamach to najbardziej prawdopodobna przyczyna katastrofy
Francuska agencja bezpieczeństwa lotniczego informuje o dymie na pokładzie egipskiego samolotu, który rozbił się w czwartek nad Morzem Śródziemnym. Według agencji takie są wnioski z automatycznie przekazywanych danych lotu.
Rzecznik agencji powiedział AFP, że sygnały przekazywane przez maszynę wskazują na to, że był dym w kabinie na krótko przed utratą łączności z samolotem. Dodał, że to nie wyjaśnia przyczyny katastrofy. Będzie to możliwe, gdy ekipy poszukiwawcze dotrą do wraku lub czarnych skrzynek airbusa.
Wcześniej informacje o dymie na pokładzie pojawiały się nieoficjalnie w mediach. Lotniczy portal Aviation Herald twierdzi, że alarm miał zadziałać najpierw w toalecie, a minutę później w okolicach kokpitu maszyny. Chwilę później utracono kontakt z samolotem. Portal także powołał się na dane lotu. Podobne informacje podała telewizja CNN.
- Biuro śledcze i analiz (BEA) "potwierdza, że system ACARS (Aircraft Communications Addressing and Reporting System) wysłał wiadomości wskazujące, że dym w kabinie pojawił się na krótko przed przerwaniem transmisji danych - powiedział agencji AFP rzecznik śledczych ds. lotnictwa cywilnego. Zastrzegł jednocześnie, że "sygnały te nie pozwalają w żaden sposób stwierdzić, co mogło wywołać dym lub pożar na pokładzie samolotu".
System ACARS używany jest do przekazywania danych dotyczących lotu linii lotniczej, do której należy samolot.
- Jest na razie zbyt wcześnie, aby interpretować (te dane) i móc określić przyczyny katastrofy, dopóki nie znajdziemy wraku, czy czarnych skrzynek. Priorytetem śledztwa jest znalezienie wraku i rejestratorów parametrów lotu i rozmów w kokpicie - podkreślił.
Wcześniej specjalizujący się w tematyce lotniczej portal Aviation Herald poinformował, że na krótko przed katastrofą detektory dymu w samolocie wykryły dym w toalecie i w systemach awioniki samolotu. Aviation Herald twierdzi, że uzyskał te dane "z trzech niezależnych kanałów" za pośrednictwem systemu ACARS.
Zdaniem Philipa Bauma, który wydaje fachowe czasopismo "Aviation Security International Magazine" nie można wykluczyć, że przyczyną katastrofy była awaria techniczna, w rezultacie której na pokładzie wybuchł pożar. - Nie wiemy jednak czy był to pożar, krótkie spięcie, czy wybuch bomby - powiedział.
Według władz greckich radary wykazały, że Airbus wykonał nagle dwa ostre skręty po czym runął z wysokości 7620 metrów do morza.
Co było przyczyną katastrofy?
Wśród pasażerów egipskiego samolotu, który wpadł do Morza Śródziemnego, nie było terrorystów znanych europejskim i amerykańskim służbom wywiadowczym. Informację taką podała agencja Associated Press. Tymczasem trwają intensywne poszukiwania czarnych skrzynek Airbusa A320, którego elementy znaleziono dziś około 290 kilometrów na północ od egipskiej Aleksandrii.
Do tej pory znaleziono fragment zwłok, fotele i bagaże, które należały do pasażerów Airbusa A320. Potwierdziły to egipskie władze, a informacje przekazał grecki minister obrony Panos Kammenos. Europejski satelita wypatrzył też plamę paliwa w wschodnim rejonie Morza Śródziemnego.
Chociaż żadna organizacja terrorystyczna nie przyznaje się do zamachu - Kair utrzymuje, że była to najbardziej prawdopodobna przyczyna katastrofy. Tłumaczyłoby to niewysłanie przez pilota sygnału ostrzegawczego SOS oraz gwałtowny zwrot maszyny i szybkie obniżanie jej lotu, co zarejestrowały greckie radary na chwilę przed utratą kontaktu z samolotem wczoraj nad ranem.
Na pokładzie samolotu linii EgyptAir, który leciał z Paryża do Kairu, znajdowało się 66 osób. Większość pasażerrów stanowili Egipcjanie i Francuzi.
We Francji toczą się dyskusje na temat przyczyn katastrofy samolotu.
Tamtejsze ministerstwo spraw zagranicznych wciąż nie chce oficjalnie przyznać, że przyczyną tragedii mógł być zamach. Jeden z francuskich dyplomatów, do których dotarły media nad Sekwaną, stwierdził, że nie ma żadnego elementu w dochodzeniu, który potwierdzałby tezę, iż był to atak terrorystyczny. Innego zdania są francuscy eksperci lotniczy, według których wszystko właśnie na to wskazuje.
Odpowiedź na pytanie, co się stało może dać analiza zapisów w czarnych skrzynkach, ale ich odnalezienie zajmie kilka tygodni. Francuscy eksperci podkreślają, że samolot leciał z Tunezji do Kairu, a potem do Paryża, by ponownie wrócić do stolicy Egiptu. Biorąc pod uwagę drakońskie przepisy bezpieczeństwa obowiązujące we Francji trudno jest zakładać, że to tam podłożono bombę. Co więcej - na nagraniach filmowych z kamer na lotnisku wynika, że w trakcie przygotowań maszyny do odlotu nie działo się nic podejrzanego.
Airbus wykonujący rejs MS804 wystartował o godz. 23.09 w środę z lotniska Roissy-Charles de Gaulle w Paryżu i zgodnie z planem miał wylądować w Kairze w czwartek o godz. 3.15. O godz. 2.30 samolot zniknął z radarów.
Na pokładzie samolotu znajdowało się 66 osób: 56 pasażerów, w tym troje dzieci, a także siedmiu członków załogi i trzej przedstawiciele przewoźnika odpowiedzialni za bezpieczeństwo.
W piątek egipskie ekipy poszukiwawcze natrafiły na szczątki maszyny w odległości ok. 290 km na północ od Aleksandrii, m. in. na fotele lotnicze i bagaż. Odnaleziono też fragmenty ciał.