Strategiczne zamieszanie i polityczny chaos na Bliskim Wschodzie, wywołane Arabską Wiosną, mają swoje coraz to nowe konsekwencje - pozornie niemożliwe do przewidzenia, choć w istocie wpisujące się w logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy wydarzeń zachodzących od kilku lat w tej części świata. Jednym z takich elementów jest postępująca emancypacja geopolityczna Kurdów, obserwowana od Turcji, przez Syrię i Irak, aż po Iran.
O ile jednak w przypadku syryjskich i irackich społeczności kurdyjskich obecny wzrost ich znaczenia ma bezpośredni związek z ważną rolą, jaką odgrywają one w wojnie z Państwem Islamskim, o tyle w przypadku Kurdów irańskich sytuacja wygląda już zupełnie inaczej. Co więcej, świat - tak zaangażowany emocjonalnie i politycznie w walkę kurdyjskich bojowników z siłami kalifatu w Syrii i Iraku - niemal zupełnie nie zdaje sobie sprawy z dramatów, jakie są udziałem Kurdów irańskich. Tymczasem dziś nie ulega już wątpliwości, że Kurdowie żyjący w Iranie - stanowiący ok. 10-15 proc. ludności tego kraju - należą do najbardziej represjonowanych i gnębionych spośród wszystkich społeczności tego narodu, rozsianych po kilku państwach regionu.
Pod irańskim butem
Gdy w 1946 roku irańskie imperialne siły rządowe zdławiły - ku chwale szacha - niepodległą kurdyjską republikę, ustanowioną niespełna rok wcześniej w Mahabadzie (nomen omen dzięki wsparciu Sowietów), dla Kurdów w Iranie rozpoczął się - trwający nieprzerwanie po dziś dzień - okres brutalnych prześladowań i represji. Planowe i systematyczne wynaradawianie przez Teheran społeczności kurdyjskiej (trwające tak za rządów szacha, jak i obecnej republiki islamskiej) wykracza w swej skali daleko poza uznawane za radykalne metody, jakie wobec "swoich" Kurdów stosowali swego czasu Turcy czy Irakijczycy.
Nic zatem dziwnego, że irańscy Kurdowie wielokrotnie w minionych dekadach chwytali za broń, chcąc jeśli nie oderwać się od Iranu, to przynajmniej wywalczyć dla siebie fundamentalne prawa, przysługujące mniejszości etnicznej. Do największych zrywów należały powstania z 1967 i 1979 roku (przy tłumieniu tego ostatniego "doświadczenie" w szeregach korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej - Pasdaran - zdobywał późniejszy prezydent Iranu, Mahmud Ahmadineżad), ale górzyste regiony północno-zachodniego Iranu są w zasadzie bez przerwy areną mniej lub bardziej zażartych walk i starć między kurdyjskimi partyzantami a siłami rządowymi.
Te ostatnie nie bawią się zresztą w kurtuazję - irański Kurdystan to jednocześnie pogranicze z Irakiem, w którym po 2003 roku rozlokowały się przecież siły wrogiego "Wielkiego Szatana", czyli USA. Ich wycofanie się w 2011 roku nie wpłynęło znacząco na zmianę strategicznego znaczenia irańskiego Kurdystanu dla władz w Teheranie - Amerykanów "zastąpiło" bowiem ultraradykalne Państwo Islamskie i jego kalifat, traktujące szyitów jako heretyków i będące równie wielkim zagrożeniem dla interesów irańskich, co Stany Zjednoczone.
Ruch oporu z pomocą USA
Jakby na potwierdzenie irańskich obaw związanych z wkroczeniem sił USA do Iraku w 2003 roku, w rok później pojawiła się najnowsza strukturalna emanacja kurdyjskiego ruchu oporu w Iranie - Partia Wolnego Życia Kurdystanu, znana w skrócie jako PJAK (vel PEJAK), od akronimu kurdyjskiej wersji nazwy: Partija e-Jiyana Azad e-Kurdistane. Jest dzisiaj tajemnicą poliszynela, że walną rolę w powstaniu tej formacji - zbliżonej organizacyjnie, kadrowo i ideologicznie do PKK, czyli trzonu kurdyjskiego ruchu oporu w Turcji i innych krajach regionu - odegrali Amerykanie, a dokładniej ich wywiad (CIA).
Waszyngton potrzebował na gwałt danych i źródeł wywiadowczych z terenu Iranu, nie tylko ze względu na ujawnienie w tymże 2004 roku faktu istnienia tajnego dotychczas irańskiego programu nuklearnego. Amerykanów interesowały zwłaszcza irańskie instalacje i systemy obronne, potencjał militarny oraz nastroje społeczne w zachodniej części kraju - wszystko to w kontekście szeroko zakrojonych planów ewentualnej interwencji w ramach strategii zwalczania bushowskiej "Osi Zła".
Irańscy Kurdowie mogli dać wywiadowi amerykańskiemu to, czego najbardziej brakowało mu w Iranie - szczegółowe (choć równocześnie wysoce niepewne) dane typu HUMINT, tj. ze źródeł osobowych. W zamian PJAK otrzymywał nie tylko gwarancje nietykalności i bezpiecznego schronienia po irackiej stronie granicy, ale też konkretne amerykańskie materialne wsparcie oraz dane wywiadowcze typu SIGINT i FOTINT (z nasłuchu radioelektronicznego i zdjęć satelitarnych). Dane te wpłynęły na znaczący wzrost efektywności działań grup bojowych PJAK w zachodnim Iranie w latach 2005-2007.
Oglądaj też: Walki z Państwem Islamskim w Kobane. Zdjęcia satelitarne ukazują ogromną skalę zniszczeń
Ta swoista symbioza skończyła się jednak w 2009 roku, gdy zmieniła się ekipa zasiadająca u władzy w Waszyngtonie. Irańczycy bardzo szybko wzięli sobie do serca zapewnienia nowego gospodarza Białego Domu, Baracka Obamy, o chęci "zresetowania" wzajemnych relacji i zaczęli ten proces od oczyszczenia przedpola kurdyjskiego w Iranie. Wiosną 2011 roku w zmasowanej operacji irańskich sił zbrojnych przeciwko Kurdom, która propagandowo "zamaskowana" była jako kolejne już wielkie manewry wojskowe na zachodnim teatrze działań operacyjnych, wzięło udział ok. 50 tys. żołnierzy regularnej armii i korpusu Pasdaran. Na kurdyjskich partyzantów, okopanych w trudno dostępnym masywie pogranicznych gór Kandil, rzucono lotnictwo bojowe, ciężką artylerię, a nawet - podobno - pociski balistyczne.
Efekt był łatwy do przewidzenia - grupy bojowe PJAK (liczące nie więcej niż 2 tys. ludzi) zostały szybko wyparte na terytorium Iraku, gdzie nie miały już jednak wsparcia USA, tym samym nawet i tam stały się celem bezkarnych ataków rakietowych i artyleryjskich dokonywanych przez siły irańskie. Straty partyzantów kurdyjskich były tak dotkliwe, a brak dalszego aktywnego wsparcia amerykańskiego tak bolesny, że kierownictwo PJAK zmuszone zostało do ogłoszenia rozejmu i zawieszenia wszelkich akcji bojowych na terenie Iranu. Jakby nie patrzeć, z politycznego i wojskowego punktu widzenia była to całkowita klęska...
Na fali walki z ISIS
PJAK podniosła się z zadanych jej ciosów dopiero w 2014 roku, na fali międzynarodowej euforii wywołanej działaniami Kurdów w Syrii i Iraku, bohatersko stawiających odpór atakom sił kalifatu. Uskrzydleni sukcesami swych rodaków w kurdyjskich enklawach Syrii oraz Autonomii Kurdyjskiej w Iraku, Kurdowie irańscy ponownie chwycili za broń. Wiosną bieżącego roku wznowili działania zbrojne w zdominowanych przez Kurdów prowincjach północno-zachodniego Iranu (Zachodni Azerbejdżan, Kurdystan i Kermanszah), korzystając ze sprzyjających warunków politycznych w irackim Kurdystanie, który stał się już faktycznie niezależnym quasi-państwem, prowadzącym własną politykę międzynarodową (także wobec sąsiedniego Iranu).
Ze względu na wciąż dość dużą hermetyczność Iranu, niewiele mamy jednak szczegółowych i miarodajnych wiadomości o aktualnej sytuacji w irańskim Kurdystanie. Dobrze widać było to w maju tego roku, gdy w Mahabadzie - nieformalnej stolicy irańskich Kurdów - wybuchły gwałtowne antyrządowe zamieszki, wywołane śmiercią jednej z mieszkanek miasta, poniesioną w tajemniczych okolicznościach. Można się jedynie domyślać, że tak gwałtowny wybuch przemocy z tak w istocie błahego powodu był jedynie elementem szerszej gry i przysłowiową iskrą w składzie prochu. Także reakcja władz - najpierw wysłanie do miasta dodatkowych sił policji, później także osławionych oddziałów "milicji ludowej" Basidż i jednostek Pasdaran, które brutalnie spacyfikowały region - świadczy o tym, że gra idzie o wysoką stawkę.
Równocześnie na początku maja ruszyła nowa zmasowana operacja militarna, prowadzona przez regularne siły zbrojne Iranu, przeciwko górskim kryjówkom i pozycjom PJAK na pograniczu irańsko-irackim. Akcja ta - podobnie jak przed kilku laty - prowadzona jest z dużym rozmachem operacyjnym: Irańczycy nie szczędzą sił i środków, najwyraźniej chcąc jak najszybciej zniszczyć resztki obecności kurdyjskich separatystów na swym terytorium. W użyciu są więc zarówno tysiące żołnierzy i funkcjonariuszy sił rządowych, jak też samoloty bojowe oraz artyleria. Źródła kurdyjskie mówią już o kilkuset zabitych cywilach, także w osadach i wsiach położonych po irackiej stronie granicy.
Zakładnik gry mocarstw
Co ciekawe, w tym samym czasie, gdy irańskie Su-24 i F-4 intensywnie bombardowały w maju pozycje kurdyjskich separatystów w górach Kandil, inne irańskie samoloty bojowe dokonywały równie agresywnych nalotów na siły kalifatu w północno-wschodnim Iraku, wspierając... Kurdów irackich w ich walce z siłami Państwa Islamskiego. A przecież ci Kurdowie z Autonomii Irackiej (Kurdish Regional Government) stanowią dzisiaj główną logistyczną, organizacyjną i polityczną podporę działalności PJAK w zachodnim Iranie. Paradoks? Zapewne tak - i to jeden z wielu, z jakimi mamy ostatnio do czynienia w kontekście rozwoju sytuacji w tej części świata.
Niestety, wiele wskazuje jednak na to, że walka irańskich Kurdów o niepodległość (autonomię?) ponownie - jak wielokrotnie w przeszłości - staje się zakładnikiem wielkiej geopolitycznej gry, toczonej między mocarstwami, zarówno tymi z regionu, jak i spoza niego. O ile kurdyjskie społeczności w Syrii i Iraku zdołały zaskarbić sobie przychylność międzynarodowej opinii publicznej oraz wywalczyć (i to dosłownie!) miejsce w świadomości świata, o tyle Kurdowie irańscy chyba jeszcze muszą na tę chwilę poczekać. Dzisiaj ich los i przyszłość leżą w cieniu relacji Zachodu z Iranem - zarówno w kontekście irańskiego programu nuklearnego, jak i udziału Teheranu w wojnie z kalifatem. Te kwestie determinują obecnie politykę i strategię "wolnego świata" wobec Iranu - i niestety nie ma tu miejsca dla wolnościowych aspiracji irańskich Kurdów, jakkolwiek nie byłyby one uzasadnione. Jakby nie patrzeć, takie są realia twardej bliskowschodniej geopolityki...
Z drugiej strony należy jednak wątpić, czy raz obudzony wolnościowy i niepodległościowy duch Kurdów da się powstrzymać przed wkroczeniem z pełną siłą także na te obszary, gdzie do tej pory był szczególnie dławiony - jak w Iranie czy Turcji. Być może zatem już niedługo przyjdzie nam zapoznawać się z zupełnie nowymi mapami regionu Bliskiego Wschodu.