Doradca Urbańskiego inkasuje dwie pensje
Sylwester Rypiński, członek zarządu Zakładu
Ubezpieczeń Społecznych, pracę w tej instytucji łączy z
doradzaniem zarządowi Telewizji Polskiej. Za 15 tys. zł
miesięcznie - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Rypiński w ZUS zajmuje się nadzorem nad sprawami administracyjnymi i inwestycjami. W instytucji, która zatrudnia prawie 50 tysięcy pracowników i wydaje 1,5 mld zł rocznie. Jest tak zajęty, że nie znalazł czasu, żeby porozmawiać z "Rz". Pan Rypiński jest w delegacji służbowej do końca tygodnia - tłumaczy go rzecznik ZUS Przemysław Przybylski.
Jakim cudem członek kierownictwa państwowego giganta znajduje więc czas, żeby doradzać zarządowi Telewizji Polskiej? "Moja praca w charakterze doradcy zarządu Telewizji Polskiej w żaden sposób nie koliduje z pracą w ZUS" - napisał Rypiński w oświadczeniu przesłanym do redakcji "Rz". "Jako doradca nie jestem zobowiązany do stałego przebywania w gmachu telewizji. Moje obowiązki polegają na przygotowywaniu na żądanie ekspertyz, opinii oraz ocen związanych z gospodarką finansową TVP. Prace te wykonuję poza ZUS" - zapewnia.
Z ustaleń "Rz" wynika, że umowę z telewizją Rypiński zawarł 16 kwietnia. Szefem TVP od kilku tygodni był wtedy Andrzej Urbański. Umowa przewiduje, że Rypiński będzie doradcą w Biurze Zarządu TVP na siedem ósmych etatu. Za swoją pracę otrzymuje 15 tys. zł brutto miesięcznie. To niewiele mniej, niż zarabia w ZUS, gdzie miesięcznie dostaje 16 tys. zł.
Czy członek zarządu ZUS, instytucji, która zbiera składki, może pracować jednocześnie w firmie, która je płaci? Taki zakaz obowiązuje np. pracowników urzędów skarbowych. Ale nie członka zarządu ZUS. Robert Gwiazdowski, szef rady nadzorczej Zakładu, uważa, że Rypiński nie znalazł się w konflikcie interesów. Pobieranie składek nie jest w pionie, który mu podlega - mówi Gwiazdowski.
Czy nie obawia się pan, że pan Rypiński nie poradzi sobie na dwóch etatach? - pyta dziennik. Nie zauważyłem żadnych zmian w pracy pana Rypińskiego, odkąd pracuje w TVP - odpowiada.
Grażyna Kopińska, szefowa programu do walki z korupcją Fundacji Batorego, uważa jednak, że dwie prace to potencjalny konflikt interesów.