Donald Tusk: współdziałanie służb ws. alarmów przynosi rezultaty
Premier Donald Tusk uważa, że współdziałanie służb i nadzór ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza w sprawie fałszywych alarmów bombowych przynosi niezłe rezultaty. Szef rządu liczy na szybką pracę prokuratury i szybkie wyroki w tej sprawie.
We wtorek po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono 22 obiekty użyteczności publicznej. Tego samego dnia zatrzymano podejrzanego w tej sprawie mężczyznę. W środę szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz poinformował, że w związku ze sprawą zatrzymano drugiego mężczyznę. Podkreślił, że nie było realnego zagrożenia życia i zdrowia obywateli. Policja nie wykluczyła kolejnych zatrzymań.
- Akcję policji oceniam bardzo wysoko, bo te pierwsze zatrzymania - mam nadzieję, że są to zatrzymania dobrze identyfikujące sprawców tego łajdactwa - pokazują, że policja rzeczywiście przejęła się (sprawą) w takim pozytywnym sensie, że współdziałanie służb i nadzór ministra Sienkiewicza przynosi naprawdę niezłe rezultaty - powiedział Tusk dziennikarzom.
Premier zaznaczył, że trzeba poczekać na efekty śledztwa w sprawie fałszywych alarmów bombowych. Wyraził też nadzieję, że efekty śledztwa będą szybkie oraz że - jak mówił - "nikt się z tymi ludźmi nie będzie pieścił".
- Od sądu będzie zależało, jak zakwalifikuje tego typu działania. Sąd ma do dyspozycji przepisy o aktach terroru i przepisy dotyczące stwarzania zagrożenia publicznego, zagrożenia dla życia i zdrowia. Dla mnie ktoś, kto wysyła maila do szpitala, że jest bomba, a więc domyśla się, że będzie ewakuacja, w sposób bezpośredni i jednoznaczny naraża zdrowie i życie obywateli - ocenił szef rządu.
Jak podkreślił, liczy na szybkie postępowanie, szybką pracę prokuratury, sądów oraz szybkie wyroki w tej sprawie. - Musimy zamknąć tę dziwną modę na wysyłanie informacji o zagrożeniach bombowych. W Polsce ten proceder musi zniknąć - oświadczył Tusk.
- Pojawiające się tu i ówdzie sygnały, ze strony niektórych przedstawicieli opozycji, że sami wysłaliśmy te maile, jako rząd, po to żeby szybko kogoś aresztować, żeby mieć sukces, pokazuje, do jakiego absurdu może dojść zacietrzewienie przeciwko własnemu rządowi - zauważył szef rządu.
We wtorek po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono 22 obiekty użyteczności publicznej - szpitale, prokuratury, sądy, komendy policji, centra handlowe i teren przyległy do siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ewakuowano ponad 2,7 tys. osób. W akcję zaangażowanych było ponad 400 policjantów.
Maile z informacjami o podłożeniu bomby wysłano w nocy z poniedziałku na wtorek z serwerów w kraju i za granicą - w Stanach Zjednoczonych, Francji i Niemczech. Autorów wiadomości poszukuje specjalna grupa policjantów Centralnego Biura Śledczego wspierana przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Za fałszywe poinformowanie o podłożeniu ładunku wybuchowego grozi do ośmiu lat więzienia.