Wiktor Iwaszkiewicz powiedział, że wyjazd do zakładu karnego w Baranowiczach traktuje jako swojego rodzaju "delegację" i karę za to, że ośmielił się krytykować władze. Od kolegów z opozycji dostał na pożegnanie 3-litrowy słoik kiszonych ogórków.
Iwaszkiewicz w dzień ma pracować, a noce spędzać w strzeżonym zakładzie karnym. Redaktor naczelny lokalnej opozycyjnej gazety w Baranowiczach wyraził chęć zatrudnienia u siebie Iwaszkiewicza. Nie wiadomo jednak, czy władze zakładu karnego wyrażą na to zgodę.
Iwaszkiewicz nie jest pierwszym dziennikarzem skazanym za zniesławienie prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki. Pod koniec czerwca dwaj dziennikarze opozycyjnej grodzieńskiej gazety "Pahonia" zostali za to skazani na kary dwóch i pół roku i 2 lat pozbawienia wolności. W wyniku amnestii karę skrócono im o rok. (reb)