Trwa ładowanie...
dcy0hu6
24-03-2010 16:00

Czy to początek końca Obamy?

Czy reforma zdrowia wyjdzie Obamie na zdrowie? Niekoniecznie. Złośliwi Republikanie nie tracą ducha – wczoraj wieścili prezydentowi prawdziwe Waterloo, dziś mówią o Borodino. To znaczy – wygrał bitwę, ale zbyt wielkim kosztem. Następne może przegrać z kretesem. Bo obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne dla wszystkich (nieomal) Amerykanów to rewolucja. A te, jak wiadomo, pożerają nieraz swe dzieci (i ojców).

dcy0hu6
dcy0hu6

Amerykańska polityka się cywilizuje. Abraham Lincoln za zniesienie niewolnictwa zarobił kulę w głowę. Lyndona Johnsona, twórcę projektu akcji afirmatywnej wspierającej czarnoskórych Amerykanów, Reagan pośmiertnie poniewierał swoimi głupotami (mówiąc np., że Johnson wydał wojnę biedzie i bieda wygrała). Co spotka Obamę? Cześć i chwała, niczym Roosevelta, czy wyborcza klęska z Sarą Palin, znaną łowczynią łosi? A może jedno i drugie?

32 miliony Amerykanów nie mają ubezpieczenia zdrowotnego. Co to znaczy? Że zachorowanie dużo kosztuje. Kasjer z Wal-martu plombę może sobie kupić w... Wal-marcie i wstawić samemu – bo wizyta u dentysty oznacza dla niego głód. A jak zachoruje na raka, może co najwyżej ogłosić upadłość. Wycięcie migdałków grozi może nie bankructwem, ale poważnymi długami, a na zapalenie płuc - najtaniej wyjdzie znachor. Ktoś powie: podklasa zawsze ma ciężko. Tylko że w USA również klasa średnia czuje się niepewnie. Firmy ubezpieczeniowe odmawiają polisy osobom starym i ciężko chorym. „Ryzykownym” klientom śrubują stawki. A co najśmieszniejsze – mogą anulować polisę w razie... choroby. Wystarczy nie uwzględnić podagry prababci lub refluksów u dziadka w ankiecie personalnej. A życiorys pisać trzeba szczegółowy – jak do PZPR, kilka pokoleń wstecz. Przy HIV lub nowotworze czasem opłaca się firmie wynająć detektywa – za parę tysięcy dolarów wynajdzie nieścisłości i nieujawnione „czynniki ryzyka” u pacjenta-delikwenta. Ten
zbankrutuje (jeśli zdąży się wyleczyć) lub po prostu umrze z braku terapii, a ubezpieczyciel będzie kilkaset tysięcy do przodu.

Co da reforma? Ubezpieczeni będą wszyscy, z wyjątkiem nielegalnych imigrantów – na ten wyrzut sumienia nawet administracja Obamy wciąż nie ma pomysłu. Polisy darmowe dla bezrobotnych, dopłaty dla niezamożnych, zakaz odmowy polisy choremu, dopłaty do leków dla emerytów. I komu to przeszkadza? Klasie wyższej, dużym pracodawcom (więcej zapłacą), firmom ubezpieczeniowym (mniej zyskają) – to „obiektywnie”. A poza tym? Republikanie nie są może wyrafinowani, ale mózgi piorą skutecznie. Połowa Amerykanów uwierzyła, że zaraz zaczną umierać w oczekiwaniu na zabiegi, do których kolejki wydłużą się przez samotne matki, Czarnych z gett i Latynosów. Wyborcy Republikanów uwierzyli, że staruszki będą z oszczędności usypiane, za to wyzwolone nastolatki hordą pobiegną się skrobać za publiczne pieniądze.

Sensowne pomysły Obamy na to, jak uczynić społeczeństwo trochę bardziej egalitarnym i nieco mniej brutalnym dla słabszych, wciąż napotykają na mur niezrozumienia. Umiarkowanego lidera centrolewicy porównuje się do Mao i Bin Ladena, a skromne pomysły na redystrybucję gigantycznego bogactwa prawica prezentuje jako krwiożerczy socjalizm. Rok temu wydawało się, że lewica rządzi Ameryką, że wariactwa Busha, Rumsfelda i Alana Greenspana to już przeszłość, a ideologia rynkowego fundamentalizmu to trup porzucony w naprawdę głębokiej szafie. Przy okazji boju o reformę zdrowia szkielet ożył. Przekonanie samych Demokratów do głosowania za projektem kosztowało Obamę kilka synekur, walizki pieniędzy (transfery środków do różnych stanów), mnóstwo energii i nerwów. Republikanie projekt solidarnie wyśmiali i zapowiadają, że jak tylko usuną tego „socjalistę” z urzędu, przywrócą stare rozwiązania.

dcy0hu6

Demokraci na razie wygrali wojnę polityczną, kulturowej wciąż jeszcze nie. Bo choć widmo nowego Busha już raczej nie grozi, to z Obamomanii pozostało niewiele. Prawica przeorała amerykańskie umysły gruntownie, wbijając do głów lęk przed wyższymi podatkami, emigrantami, ekologami, gejami i polisą zdrowotną dla wszystkich. Jeśli Obama pragnie być nowym Rooseveltem – zmienić Amerykę na całe dekady – powinien się spieszyć, a efekty reform muszą przyjść szybko. Ochrona zdrowia, zielony kapitalizm czy integracja imigrantów nie mogą czekać. I choć tę reformę przyjęto „partyjnie”, bez porozumienia z drugą stroną, to nie ma innego wyjścia, jak ucieczka do przodu – tą właśnie drogą. Prawica nigdy nie miała skrupułów przed narzucaniem społeczeństwu swoich koncepcji. Tę lekcję Obama powinien przyswoić.

Michał Sutowski (Krytyka Polityczna) dla Wirtualnej Polski

dcy0hu6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dcy0hu6
Więcej tematów