Czekał cztery dni na pomoc. Nikt nie chciał mu pomóc
Po czterech dniach udało się wreszcie zorganizować transport dla łosia, który został prawdopodobnie potrącony przez samochód na drodze krajowej numer 19 w pobliżu miejscowości Gliniszcze Wielkie na Podlasiu. Zwierzę zostało przewiezione do specjalnego ośrodka w Michałówce, niedaleko Suwałk.
Mieszkańcy zauważyli łosia w minioną sobotę. Było zgłoszenie, na miejsce przyjechał powiatowy inspektor weterynarii. Zwierzę nie otrzymało wówczas pomocy. Lekarz stwierdził, że łoś pewnie niebawem wstanie.
Faktycznie tak się stało, ale zwierzę przeszło zaledwie 50 metrów i w ten sposób znalazło na teren prywatnego lasu. Gdy badał je weterynarz, łoś był jeszcze na drodze powiatowej.
- Ręce opadają, gdy słyszy się argumentację gminy, która mówi, że teraz już łoś nie jest na naszej drodze, jest na teranie lasu prywatnego, wiec osoba prywatna powinna teraz wezwać pomoc. A lekarz weterynarii, który był w sytuacji, gdy łoś leżał jeszcze przy drodze powiatowej, stwierdził, że ta pomoc powinna być zorganizowana przez gminę. Przede wszystkim transport do ośrodka, który zgodziłby się tego łosia przyjąć - tłumaczył reporter TVN24.
Urzędnicy zainteresowali się losem łosia dopiero po nagłośnieniu sprawy przez media. W końcu anonimowy darczyńca wpłacił pieniądze na transport zwierzęcia.
Teraz na szczęście łoś wraca do zdrowia. - Rusza się. Je siano. Jest szansa, że się wyliże - mówi weterynarz z Michałowki.