Do przeprowadzenia zamachu natychmiast przyznali się talibowie. Twierdzą oni, że zamachowcem był rekrut, który zgłosił się na ochotnika, "by poświęcić życie dla islamu".
Zamach przeprowadzono w momencie porannej musztry rekrutów w miasteczku Mardan. Przedstawiciel policji w Mardanie Abdullah Khan powiedział, że 16 osób ma ciężkie obrażenia.
Premier Pakistanu Yousaf Raza Gillani potępił zamach. - Takie tchórzliwe ataki nie mogą wpłynąć na morale służb bezpieczeństwa i postanowienie narodu, by wytępić terroryzm - powiedział.
Rząd Gillaniego znalazł się pod presją z kilku stron. Stara się ożywić gospodarkę i zwalczyć rosnące niezadowolenie społeczeństwa z powodu korupcji władz i ubóstwa.
USA, które dostarczają Pakistanowi miliardy dolarów pomocy, chcą, by kraj ten nasilił walkę z grupami bojowników, którzy przekraczają granicę i atakują siły międzynarodowej koalicji w Afganistanie.
Jak podkreśla agencja Reutera, atak stawia pod znakiem zapytania zapewnianie pakistańskich władz, że działania jej armii osłabiły powiązanych z Al-Kaidą talibskich rebeliantów, którzy chcą zdestabilizować rządy w Islamabadzie.
Według agencji atak ten może świadczyć o tym, że bojownicy przegrupowują się. Operacje rebeliantów w ostatnich miesiącach miały charakter wyznaniowy i nie koncentrowały się na celach wojskowych.