Były policjant prawomocnie skazany za spowodowanie śmiertelnego wypadku
Sąd Okręgowy w Lublinie utrzymał w mocy wyrok tutejszego Sądu Rejonowego czterech lat więzienia dla byłego już policjanta Witolda B., za spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego i ucieczkę z miejsca zdarzenia. W wypadku zginęła 19-letnia studentka.
17.06.2015 | aktual.: 17.06.2015 14:27
Sąd Okręgowy w Lublinie rozpatrzył apelację od wyroku, jaki zapadł w tej sprawie w styczniu w Sądzie Rejonowym Lublin-Wschód w Świdniku.
Apelację złożyła pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych - rodziców zmarłej w wyniku wypadku 19-latki - Katarzyna Wróblewska. Domagała się podwyższenia kary dla Witolda B. do ośmiu lat więzienia, ponieważ - jak tłumaczyła - w ocenie rodziców 19-latki "wymierzona kara jest nieadekwatna i rażąco łagodna".
Sąd Okręgowy nie znalazł podstaw ani argumentów, które skutecznie podważyłyby orzeczenie Sądu Rejonowego w zakresie wymiaru kary - mówił sędzia Artur Ozimek podczas uzasadnienia wyroku.
Podkreślił, że w tym przypadku "żadna kara nie pozwoli wynagrodzić tego, co utracono w wyniku przestępstwa" i nie ma takiej kary, która by mogła przywrócić życie ludzkie.
- Przy wymiarze kary musimy pamiętać o osobowości sprawcy, jak się zachowywał przed popełnieniem przestępstwa, jaka była dotychczasowa jego linia życia, jak również o tym, że samo przestępstwo spowodowania wypadku drogowego jest przestępstwem nieumyślnym, sprawca nie chce go popełnić - powiedział Ozimek.
Sąd Okręgowy przychylił się do wniosku w apelacji o wydłużenie z sześciu do 10 lat okresu zakazu prowadzenia pojazdów dla Witolda B.
W tym samym procesie oskarżona była też żona Witolda B., Monika, która w czasie wypadku jechała z nim samochodem. Za nieudzielenie pomocy ofierze oraz usiłowanie utrudniania postępowania karnego i pomaganie mężowi w unikaniu odpowiedzialności została skazana przez Sąd Rejonowy na rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na cztery lata.
Sąd Okręgowy zmienił kwalifikację przestępstwa popełnionego przez Monikę B. i uznał, że nie usiłowała, ale faktycznie utrudniała postępowanie karne. Sąd nie zmienił wymiaru kary orzeczonej wobec Moniki B.
Oboje oskarżeni przyznali się do winy.
Wypadek, do którego doszło w grudniu 2013 r., po zmroku, w miejscowości Wólka pod Lublinem, poruszył opinię publiczną w regionie. Studentka przechodziła przez oznakowane przejście dla pieszych, w terenie zabudowanym, gdy uderzył w nią samochód. Zmarła na miejscu wskutek licznych obrażeń.
Policja kilka dni szukała sprawcy wypadku, sprawdzała dziesiątki samochodów zarejestrowanych przez kamerę monitoringu na pobliskim przejeździe kolejowym. W warsztacie w pobliskim Spiczynie, odnalezione zostało auto ze śladami świadczącymi o tym, że brało udział w wypadku. Okazało się, że jechał nim policjant.
Sąd uznał, że Witold B. umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym powodując nieumyślnie wypadek. Witold B. jechał z nadmierną prędkością, nie dostosował jej do panujących wtedy złych warunków atmosferycznych, nie zwolnił przed przejściem dla pieszych. Przejście to - jak ustalił sąd- jest szczególnie niebezpieczne, panuje tam intensywny ruch, piesi często wymuszają możliwość przejścia, decydują się na przechodzenie w sytuacjach ryzykownych.
W ocenie sądu nie ma wątpliwości, co do tego, że Witold B. i jego żona nie udzielili pomocy potrąconej 19-latce. Zatrzymali się tuż po wypadku, ale nie wysiedli z auta i podjęli decyzję o ucieczce.
Witold B. zeznał, że zobaczył kobietę na przejściu w ostatniej chwili. Po potrąceniu jej zatrzymał się, ale zaraz odjechał. Udał się wprost do warsztatu, gdzie mechanikowi powiedział, że uderzył sarnę. Umówił się na naprawę auta i pojechał do domu rodziców. Także rodzinie wyjaśniał, że doszło do zderzenia z sarną. W początkowych zeznaniach w prokuraturze utrzymywał, że jechał sam. Potem przyznał, że w samochodzie była z nim żona, kobieta pomagała mu ukrywać prawdę.
Według opinii dwóch biegłych oskarżony jechał z nadmierną prędkością, około 55-60 km na godzinę, nie zachował ostrożności i nie zwolnił przed dobrze oznakowanym przejściem, nie hamował przed potrąceniem kobiety. Mógł ją zobaczyć z odległości około 40 metrów, miał czas na odpowiedni manewr.
Jeden z biegłych stwierdził w sądzie, że kobieta także miała szansę uniknięcia wypadku, gdyby zrezygnowała ze swojego prawa pierwszeństwa i nie weszła na przejście. Mogła widzieć nadjeżdżający samochód. Inny biegły w swojej opinii ocenił, że piesza nie miała takiej szansy.
Witold B. jest aresztowany; został wydalony ze służby w policji.
Wyrok Sądu Okręgowego jest prawomocny. Oskarżonych nie było na jego ogłoszeniu.