Byli w PiS. Joachim Brudziński wywołał ich do tablicy. Odpowiadają na porównanie z Wojciechem Kałużą
Należeli do Prawa i Sprawiedliwości, ale odeszli bądź zostali wyrzuceni. Minister Joachim Brudziński, chcąc bronić dobrego imienia nowego członka PiS Wojciecha Kałuży, przytoczył ich nazwiska. Joanna Kluzik-Rostowska i Michał Kamiński zaznaczają, że niesłusznie nazywani są zdrajcami.
Opozycja mówi: "sprzedał się". Czym Wojciech Kałuża sobie na to zasłużył Radny Sejmiku Śląskiego zmienił polityczne barwy. Przeszedł z Koalicji Obywatelskiej go Prawa i Sprawiedliwości. I tym samym zapewnił PiS większość w sejmiku województwa śląskiego. Sam został wicemarszałkiem regionu.
Za Kałużą na Twitterze wstawił się szef MSWiA Joachim Brudziński. Odpowiedział tygodnikowi "Polityka", która udostępniła w mediach społecznościowych artykuł zatytułowany "Jak radny Kałuża stracił twarz".
Brudziński na atak odpowiedział atakiem, ale nie w stronę tygodnika, ale byłych członków PiS. "Redakcjo 'Polityki', a jak należy zwracać się do Joanny Kluzik-Rostoskiej, Bartłomieja Arłukowicza, Pawła Zalewskiego, Michała Kamińskiego, Ludwika Dorna, Kazimierza Ujazdowskiego i Grzegorza Napieralskiego? Wszyscy oni za przejście ze swoich partii do Platformy otrzymali albo ministerialne stołki, albo miejsca na listach" - napisał.
Dwoje z byłych członków PiS odpowiedziało Brudzińskiemu, po tym jak niejako wezwał ich do tablicy. W rozmowie z portalem natemat.pl Joanna Kluzik-Rostowska na początku zaznaczyła, że nie odeszła, a została wyrzucona. - Joachim Brudziński nie chce o tym pamiętać - mówi.
"To nie było tak"
W czerwcu 2011 roku dołączyła do Platformy Obywatelskiej. - To nie jest tak, że ja zmieniłam poglądy. To partia zaczęła prowadzić politykę, z którą nie byłam w stanie się identyfikować - zaznacza.
- Jarosław Kaczyński od czasu, kiedy wyrzucił mnie z PiS, udaje że mnie nie ma. Prawdopodobnie pamięć słonia nie ma szans w konfrontacji z pamięcią prezesa. Szanuję to niekończące się naburmuszenie, choć trochę mnie dziwi - ocenia Kluzik-Rostowska. I przyznaje, że do dziś zwolennicy PiS zarzucają jej zdradę.
Michał Kamiński również podkreśla, że to PiS się zmienił. - Nie da się porównać tego, co zrobił Kałuża do mojego odejścia z PiS. Myśmy wyszli z partii na skutek jej radykalizacji. A pan Kałuża jest człowiekiem, który przed chwilą głosił program, któremu zaprzeczył dzień po wyborach - zwraca uwagę polityk.
- Porównanie mnie do Kałuży jest kompletnie chybione. Joachim Brudziński doskonale wie, dlaczego odszedłem z PiS. Do dziś zachowałem SMS-y, w których mnie namawiał, żebym przemyślał swoją decyzję. Nie odszedłem dla żadnego stanowiska. Odwrotnie - zrzekłem się funkcji przewodniczącego frakcji w Parlamencie Europejskim - kontynuuje Kamiński, który po kilku latach kandydował z list PO.
- Odszedłem z PiS, bo nie było mojej zgody na radykalizację, nie było mojej zgody na praktyki wewnątrz tej partii, także na próby zmuszania mnie do donoszenia na koleżanki i kolegów. I nie odszedłem z PiS do PO, przez blisko cztery lata byłem poza tymi partiami - dodaje.
I podobnie jak Kluzik-Rostowska do dziś jest za to czasem atakowany. - Jest kilku polityków PiS, którzy utrzymują ze mną kontakty towarzyskie, ale nie afiszują się z tym. A ja jestem na tyle lojalny, nie chcąc im szkodzić, też się z tym nie afiszuję - zdradza Kamiński.
Z Kaczyńskim też nie ma kontaktu. – Raz go spotkałem. (...) Powiedziałem mu "dzień dobry", odpowiedział i to wszystko - mówi.
Źródło: natemat.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl