ŚwiatBush broni swej polityki w sprawie Iraku

Bush broni swej polityki w sprawie Iraku

W przeddzień wyborów parlamentarnych w Iraku prezydent USA George Bush wygłosił ostatnie z czterech programowych przemówień o polityce USA w tym kraju, która - jak zapewniał - odniesie w końcu sukces.

Bush broni swej polityki w sprawie Iraku
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

14.12.2005 | aktual.: 14.12.2005 20:20

Przemawiając w waszyngtońskim instytucie analitycznym Wilson Center, Bush nie przedstawił nowych koncepcji, powtarzając głównie znane już tezy, ale bardziej szczegółowo niż dotychczas sprecyzował, na czym miałby polegać sukces Ameryki w Iraku.

Zwycięstwo - powiedział - będzie osiągnięte poprzez spełnienie pewnych celów: kiedy terroryści i saddamiści nie będą już zagrażać irackiej demokracji, kiedy irackie siły bezpieczeństwa będą w stanie chronić swój naród i kiedy Irak nie będzie azylem dla terrorystów, planujących atak na nasz kraj.

Te cele, a nie harmonogramy ustalone przez polityków w Waszyngtonie, będą decydować o liczebność naszych wojsk w Iraku - oświadczył.

Prezydent ponownie odrzucił tym samym główny postulat krytykujących go Demokratów - aby wyznaczyć przynajmniej przybliżony terminarz wycofania wojsk amerykańskich.

Bush powiedział, że oznaczałoby to "wysłanie złego sygnału" dla wojsk USA, dla Irakijczyków i dla rebeliantów w Iraku. Naród iracki pomyślałby, że jesteśmy w Iraku po to, aby się wycofać, a nasi wrogowie nabraliby przekonania, że wystarczy nas "przeczekać".

Po raz kolejny podkreślił, że Stany Zjednoczone pozostaną w Iraku "aż do osiągnięcia zwycięstwa", ponieważ nie można ustąpić terrorystom, ani iść z nimi na jakiekolwiek kompromisy.

Czwartkowe wybory nazwał "historycznymi", mówiąc, że sukces demokracji w Iraku będzie przykładem dla innych krajów Bliskiego Wschodu i całego świata arabskiego, gdzie dominują reżimy dyktatorskie.

Demokratyczne zmiany w Iraku - dodał - dostarczą zwłaszcza inspiracji dla opozycji w Syrii i Iranie, krajach prowadzących politykę nieprzyjazną wobec USA.

Bush przyznał, że informacje wywiadu na temat rzekomego posiadania przez Saddama Husajna broni masowego rażenia okazały się fałszywe. Bronił jednak swej decyzji o inwazji na Irak, gdyż - jak dowodził - reżim Saddama gromadził broń konwencjonalną i zagrażał USA.

Stany Zjednoczone nie wybrały wojny. Wybór należał do Saddama Husajna - podkreślił prezydent.

Wziąwszy pod uwagę historię Saddama i lekcję z 11 września, moja decyzja usunięcia Saddama Husajna była decyzją słuszną. Saddam był zagrożeniem, a Amerykanie i świat mają się lepiej, odkąd [Saddam] nie pozostaje już u władzy - powiedział.

Wystąpienia Busha nie uciszyły krytyków jego polityki. Przywódca demokratycznej mniejszości w Senacie Harry Reid powiedział w środę, że prezydent "nadal nie skupia się na tym, co trzeba zrobić, aby przekonać naród amerykański, jaki jest jego plan w Iraku".

Demokratyczny kongresman John Murtha, który niedawno wezwał do szybkiego wycofania wszystkich wojsk USA z Iraku, w środę ponownie zarzucił prezydentowi, że "nie ma planu" odniesienia zwycięstwa w tym kraju.

Tego samego dnia 40 demokratycznych senatorów wystosowało list do prezydenta, w którym apelują, aby nie ukrywał porażek USA w Iraku.

Rząd - stwierdzono w liście - "powinien przedstawić plan, który określi polityczne, gospodarcze i wojskowe cele, które muszą być w Iraku spełnione, i realistyczne terminy ich osiągnięcia".

Jak podkreślają komentatorzy, opozycja sama nie przedstawia jednak alternatywnego planu stwarzającego nadzieję na szybszą stabilizację w Iraku.

Według sondaży coraz więcej Amerykanów jest zniecierpliwionych przedłużaniem się operacji wojskowej w Iraku i rosnącymi stratami USA. Decydująco rzutuje to na popularność prezydenta.

Z drugiej strony ogólne notowania Busha nieco wzrosły w ciągu ostatniego miesiąca. Obecnie około 40-42% Amerykanów aprobuje sposób sprawowania przez niego urzędu, podczas gdy na początku listopada tylko około 35-37%.

Tomasz Zalewski

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)