ŚwiatBurza po policyjnym profilowaniu rasowym w Sylwestra w Kolonii. W walce o bezpieczeństwo obywateli Europa staje przed poważnym dylematem

Burza po policyjnym profilowaniu rasowym w Sylwestra w Kolonii. W walce o bezpieczeństwo obywateli Europa staje przed poważnym dylematem

Niemiecki policjant nie ma łatwego życia. Jeszcze rok temu policja znalazła się w ogniu ostrej krytyki, gdy doszło do masowego molestowania kobiet przez imigrantów pod katedrą w Kolonii w sylwestrową noc. W tym roku noworoczna zabawa przebiegała spokojnie, ale funkcjonariuszy oskarżono o profilowanie rasowe, bo kontrolowali wyłącznie osoby o wyglądzie północnoafrykańskim.

Burza po policyjnym profilowaniu rasowym w Sylwestra w Kolonii. W walce o bezpieczeństwo obywateli Europa staje przed poważnym dylematem
Źródło zdjęć: © AFP | PATRIK STOLLARZ

Polecamy również: Terrorysta, którego mogło nie być

Po ubiegłorocznym Sylwestrze w Kolonii otrzymano 1200 zgłoszeń przypadków molestowania, ale w ciągu roku skazano tylko sześć osób, mimo że atakujący byli zbici w kilkudziesięcioosobowe grupki. Jednym z powodów takiej agresji imigrantów był brak odpowiedniej liczby funkcjonariuszy policji. W tym roku policja jest krytykowana, bo chociaż impreza przeszła bez większych incydentów, to policjanci, pilnujący porządku w Sylwestra w liczbie 1500 funkcjonariuszy, przekroczyli jakoby swoje uprawnienia, dokonując profilowania rasowego i zatrzymując do kontroli wyłącznie osoby pochodzące z Maghrebu.

Miejsce powitania roku 2017 odgrodzono metalowymi barierkami i zaporami, a przybywających do centrum młodych mężczyzn o wyglądzie arabskim lub północnoafrykańskim kierowano do strefy kontroli. Tych bez dokumentów zawracano, a co agresywniejszych zatrzymywano. W sumie z 1700 skontrolowanych osób nie wpuszczono do centrum 190, zatrzymując 92. Co zdaniem komendanta kolońskiej policji Jürgena Mathiesa świadczyło o tym, że bez jej interwencji mogło dojść do podobnych zamieszek jak rok temu. Społeczeństwo niemieckie, według sondażu przeprowadzonego na zlecenie RTL, w 79 proc. było zadowolone z akcji policji.

Burzę wywołał tweet policji, który poinformował o wzmożonych kontrolach "nafris", co jest skrótem od "sprawców o wyglądzie północnoafrykańskim". Sugerowało to, że do kontroli prowadzi nie podejrzane zachowanie, lecz specyficzne cechy wyglądu, co spotkało się z oskarżeniami lewicy i Zielonych o profilowanie rasowe. W odpowiedzi padły pytania o to, co policja miała robić: "Sprawdzać młode kobiety i babcie?".

Ekspert ds. bezpieczeństwa dr Krzysztof Liedel z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, stanowczo twierdzi, że "profilowanie rasowe jest niedopuszczalne". "Policja ma prawo zatrzymać kogoś tylko ze względu na zachowanie, ale nigdy ze względu na zestaw cech charakterystycznych dla jakiejś grupy etnicznej". Wyjaśnia, że w sytuacji imprezy sylwestrowej w Kolonii policja powinna obserwować i wkraczać dopiero wtedy, kiedy zachowanie może wskazywać na możliwość popełnienia przestępstwa lub wykroczenia. Przypomina, że nawet w Polsce ostatnio internet obiegł film, w którym kierowca skierował sprawę do sądu, bo został zatrzymany przez policję do badania alkomatem, chociaż nie budził żadnych podejrzeń o to, że mógłby prowadzić auto pod wpływem alkoholu - i sąd przyznał mu rację.

Paraliżujący strach przed oskarżeniami o rasizm

Są jednak sytuacje, kiedy policja spotyka się z krytyką właśnie wtedy, gdy w swoich działaniach nie podejmuje wątku rasowego potencjalnych sprawców. Tak było w przypadku skandalu w Rotherham i kilku innych miastach Anglii i Walii, w których policja - ze względu na obawy przed oskarżeniami o rasizm - nie podjęła wątków rasowych w sprawach o gwałty i zmuszanie do prostytucji.

W efekcie przedłużającego się śledztwa, które trwało 10 lat, pakistańskie gangi wykorzystały około 1400 dziewczynek z dołów społecznych. Raport zamówiony przez brytyjski rząd - kiedy sprawy nie dało się już tuszować - wykazał, że powodem zaniechania, wyciszania i bagatelizowania sprawy była rzeczywiście obawa przed zarzutami rasizmu i politycznymi konsekwencjami zwrócenia się przeciwko mniejszości etnicznej. To jednak nie jest usprawiedliwieniem dla policjantów, ponieważ śledztwo jest zupełnie inną kategorią niż przesiewowe zatrzymania na ulicy.

O wspomaganie rasowego profilowania oskarżana jest coraz bardziej rozrastająca się sieć kamer CCTV, dzięki którym można zidentyfikować takie cechy fizyczne, jak ciemniejsza karnacja skóry czy cechy ubioru specyficzne dla danej grupy. W Stanach Zjednoczonych policjanci oskarżani są o to, że także dzięki temu zatrzymują kilkukrotnie częściej czarnych niż białych. W Birmingham w Wielkiej Brytanii muzułmanie protestowali, że nieproporcjonalna liczba kamer została umieszczona w 2010 roku wokół zamieszkałych przez nich dzielnic. Jednak w dobie zagrożenia islamskim terroryzmem społeczeństwa coraz częściej akceptują takie rozwiązania. Po zamachach 11 września 54 proc. Amerykanów, według Opinion Dynamics Poll, było za rasowym profilowaniem wobec "arabskich pasażerów linii lotniczych". To z kolei może powodować coraz większą radykalizację osób poddanych takim procedurom, bo wzmocni poczucie alienacji.

Profilowanie rasowe de facto zaproponował w czasie kampanii prezydent elekt Donald Trump, postulując przywrócenie Systemu Narodowego Bezpieczeństwa Rejestracji Wjazdów i Wyjazdów (NSEERS), który powstał za czasów prezydenta Georga W. Busha, a dotyczył głównie mężczyzn powyżej 16. roku życia z krajów arabskich. Osoby te musiały nie tylko rejestrować się przy przylocie do USA, ale także być w regularnym kontakcie z władzami imigracyjnymi. System, do którego w ciągu prawie dekady wprowadzono ponad 80 tysięcy osób, nie skutkował ani jednym skazaniem za terroryzm. I to właśnie z powodu nieefektywności, a nie nacisku organizacji broniących praw człowieka, program zarzucono.

Europejski dylemat

Jest to poważny europejski dylemat, ponieważ rdzeniem naszego systemu prawnego i politycznego jest zasada odpowiedzialności indywidualnej, tymczasem wprowadzanie odpowiedzialności zbiorowej do pracy operacyjnej służb z pewnością tę podstawową zasadę podważy. Z kolei można zapytać, jak służby te mają zapewnić nam bezpieczeństwo, skoro istotną cechą związaną z rosnącym zagrożeniem terrorystycznym w Europie jest cecha wyznawanej religii, a przy próbie monitorowania meczetów pod kontem radykalizacji pojawiają się właśnie oskarżenia o profilowanie rasowe?

Co prawda nie każdy salafita dopuści się aktów terroru, ale jest to środowisko generujące istotną liczbę terrorystów i powinno zostać objęte dozorem. W tym przypadku sprawa będzie o tyle łatwiejsza, że wyznawaną ideologię powinno się zaliczyć nie do kategorii czynników etnicznych i wrodzonych, lecz do modeli zachowań, co będzie już legalnym profilowaniem predyktywnym (przewidującym). Podobnie można mówić o zestawie pewnych cech powtarzających się wśród radykałów, takich jak muzułmanin konwertyta czy muzułmanin odkrywający wiarę na nowo, a wcześniej skazany za drobne przestępstwa.

Niestety, na razie większym problemem służb państwa jest nie to, że stosuje profilowanie rasowe, ale choćby to, że pomimo ewidentnego łamania prawa przez Anisa Amriego, zamachowca z Berlina, i pomimo wiedzy o jego narastającej radykalizacji, niemiecka policja nie podjęła kroków, żeby go aresztować lub wydalić z kraju, mając do tego wszelkie legalne możliwości.

Jan Wójcik, Euroislam.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
terroryzmniemcypolicja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (152)