Borowski: Leszek Miller musi odejść
Leszek Miller utracił zaufanie społeczne i z
całą pewnością musi odejść. Natomiast musi to być przeprowadzone w
sposób, który nie naruszy funkcjonowania państwa - powiedział dziennikarzom marszałek Sejmu Marek Borowski.
Borowski uważa, że obecne kierownictwo Sojuszu próbuje dokonywać tylko liftingu partii, a to - jego zdaniem - niewiele da. "Koncepcja, która przewiduje, że odwoła się premiera, ale nie ma żadnego planu politycznego i nie wiadomo, kto ma go zastąpić, oraz jaki jest program, to koncepcja szkodliwa i skazana na niepowodzenie"- podkreślił Borowski.
Marszałek jest przekonany, że Miller nie będzie się upierał, jeśli zmiana rządu zostanie przygotowana w sposób płynny. "Jeżeli zaś chce się go po prostu zmusić do ustąpienia, co być może się stanie, bo w końcu kto będzie trwał samotnie na tym posterunku, kiedy nikt go nie chce, bez żadnego planu politycznego, to będziemy mieć bałagan"- dodał.
Według Borowskiego, to nie jest sposób postępowania, który on lub ktokolwiek z jego kolegów i koleżanek (z grupy Borowskiego - PAP) mógłby zaakceptować. "To tylko zabiegi socjotechniczne i jestem zmartwiony, że w takim kierunku się w ogóle myśli" - dodał.
Także wiceszef klubu SLD Wiesław Kaczmarek powiedział dziennikarzom, że zmiana rządu "powinna być rozstrzygnięta jak najszybciej", ale "wszystkie magiczne daty nie mają tu sensu". Jego zdaniem, nie może to być jednak "chamskie wypychanie", gdyż trzeba każdej osobie zapewnić pewną godność.
Wicemarszałek Senatu Ryszard Jarzembowski uważa, że "rządowi potrzebna jest nowa twarz, ale ta zmiana musi być zrobiona z głową i namysłem, a nie gwałtownie i bezmyślnie".
Z kolei zdaniem przewodniczącego SLD Krzysztofa Janika, rząd pod kierownictwem Millera ma jeszcze do zrobienia "parę rzeczy". "Najpierw trzeba określić na nowo priorytety po przystąpieniu do Unii, zbudować trwałą koalicję, która przez te kilkanaście miesięcy będzie bazą dla rządu, a potem dopiero mówić o zmianie rządu" - tłumaczył w Radiu Zet.
Na razie Borowski nie chce odpowiedzieć, czy podjął już decyzję o odejściu z SLD i budowie nowej partii lewicowej. "Jak podejmiemy taką decyzję, to zostanie to ogłoszone" - powiedział. Swojej decyzji nie chciał ujawnić także Kaczmarek. "Mam jeszcze czas i nie poddam się medialnej presji wymuszania decyzji"- dodał.
Kaczmarek uważa, że terapia może być bądź to "na prawach SLD", bądź może nią być "zaproponowanie społeczeństwu nowej formacji, która będzie reprezentowała lewicowe wartości i idee".
Najprawdopodobniej to, czy grupa Borowskiego zostanie w Sojuszu, rozstrzygnie się po piątkowym posiedzeniu klubu SLD i sobotniej Radzie Krajowej partii. Zdaniem Kaczmarka, zwołanie posiedzeń klubu i Rady jest dowodem na to, że kierownictwo Sojuszu nie składa broni w walce o utrzymanie jedności partii.
W SLD wciąż jest wielu polityków, którzy wierzą, że nie dojdzie do rozłamu w partii. Jarzembowki uważa, że Sojuszowi uda się jeszcze przekonać grupę Borowskiego do rozsądku, czyli do pozostania w partii. Grupa ta, to m.in. 10 posłów - sygnatariuszy uchwały na krajowej konwencji SLD, wzywającej do gruntownej reformy partii.
Jego zdaniem, jeśli dojdzie do rozpadu, to lewica na tym tylko straci, a nie zyska. "Jedność zawsze była wartością nadrzędną Sojuszu i mówiliśmy, że tyle jesteśmy warci, ile jesteśmy zwarci"- dodał Jarzembowski.
Marszałek Senatu Longin Pastusiak powiedział w środę dziennikarzom, że z ubolewaniem stwierdza, "że to co było charakterystyczne dla prawej strony sali, że nic tak nie łączy jak wspólna opozycja, i nic tak nie dzieli jak wspólna władza, dotknęło także lewicę".