Ataki cyberdżihadystów na francuskie strony internetowe i twitterowe konto CENTCOM
Hakerzy, którzy twierdzą, że są sympatykami dżihadystów z organizacji Państwo Islamskie, włamali się w poniedziałek na konta centralnego dowództwa wojsk USA (CENTCOM) na Twitterze i YouTubie. Profile zostały wkrótce zawieszone. Cyberdżihadyści zaatakowali też strony internetowe kilkuset francuskich instytucji.
12.01.2015 | aktual.: 12.01.2015 20:45
Agencja Reutera cytuje dwóch chcących zachować anonimowość przedstawicieli Pentagonu, którzy podkreślili, że atak piratów internetowych najpewniej nie stanowił zagrożenia dla bezpieczeństwa. Przyznali oni jednak, że wprawia on CENTCOM w zakłopotanie. Biały Dom poinformował, że bada zakres ataku.
Państwo Islamskie (IS), które jeszcze kilka miesięcy temu funkcjonowało pod nazwą Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu (ISIS)
, kontroluje spore obszary w Syrii i Iraku. CENTCOM, które ma siedzibę na Florydzie, kieruje działaniami sił zbrojnych USA na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej, w tym nalotami wymierzonymi w cele IS w Iraku i Syrii.
Ostrzeżenie dla amerykańskich żołnierzy
"W imię Allaha, najbardziej miłosiernego i najbardziej litościwego, CyberKalifat kontynuuje swój CyberDżihad" - napisano na koncie CENTCOM na Twitterze. Na czarnym zdjęciu profilowym widniała flaga dżihadystów, rysunek bojownika i napisy "Kocham cię ISIS" i "CyberKalifat".
W kilku wpisach na Twitterze hakerzy ostrzegli amerykańskich żołnierzy, by "uważali", i opublikowali nazwiska amerykańskich generałów oraz ich adresy. W czasie trwania ataku agencje prasowe informowały, że hakerzy umieścili w sieci m.in. domniemane dane wywiadowcze dotyczące Chin i Korei Północnej. Nawiązywano do postów o nazwie: "Sieć Pentagonu zhakowana! Chińskie scenariusze" i "Sieć Pentagonu zhakowana. Koreańskie scenariusze".
Na profilu CENTCOM na YouTubie hakerzy zamieścili dwa nagrania, w których nawiązywano do IS.
W komunikacie CENTCOM potwierdziło, że doszło do ataku, oraz zapewniło, że podejmowane są odpowiednie kroki w tej sprawie. Wkrótce profile centralnego dowództwa na Twitterze i YouTubie zostały zawieszone.
Przedstawiciele Pentagonu, na których powołuje się agencja Reutera, twierdzą, że nie wydaje się, by opublikowane obrazy zawierały tajne informacje lub stanowiły zagrożenie dla bezpieczeństwa.
W czasie, gdy doszło do ataku hakerów, prezydent Barack Obama przedstawiał w Federalnej Komisji Handlowej propozycje, których celem jest skuteczniejsza ochrona USA przed zagrożeniem cybernetycznym.
Ataki na francuskie strony
Strony internetowe kilkuset francuskich instytucji zostały zaatakowane przez hakerów, którzy przedstawiają się jako cyberdżihadyści i zamieszczają na portalach takie hasła jak "Allah jest wielki" i "Śmierć Francji".
Od dnia zamachu na tygodnik "Charlie Hebdo" doszło do bardzo wielu podobnych włamań na strony internetowe. Na czarnym tle pojawia się napis #OpFrance, który jest podpisem hakerów, a następnie kolejne hasła, jak "Nie ma Boga nad Allaha", "Śmierć Charliemu" czy dłuższe wyznania wiary, jak "Zaświadczam, że nie ma Boga nad Allaha, zaświadczam, że Mahomet jest jego prorokiem".
Na innych stronach internetowych włączono przekierowania, które odsyłają do portali propagujących radykalne hasła islamistyczne.
- Nigdy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z tak dużą kampanią zorganizowaną w tak krótkim czasie - mówi ekspert do spraw bezpieczeństwa informatycznego z firmy Solucom Gerome Billois. W jego ocenie cyberdżihadyści włamali się co najmniej na kilkaset stron internetowych.
Podobną techniką posłużyli się jednak hakerzy z grupy Anonymous, którzy po zamachu na francuski tygodnik satyryczny wypowiedzieli wojnę islamistom i atakują ich strony internetowe. Grupa, która identyfikuje się na Twitterze wpisem @OpCharlieHebdo, przedstawiająca się jako należąca do społeczności Anonymousa, zapowiedziała "masowe" retorsje tuż po zamachu.