Antyterroryści zatrzymali 17‑latkę i psa? Wpadka policji
Antyterroryści, którzy wtargnęli do jednego z domów w Gdańsku Morenie zatrzymali 17-letnią dziewczynę oraz jej psa. Policjanci twierdzą, że w domu miał ukrywać się groźny przestępca i nie chcą słyszeć o pomyłce.
Do zaskakującej interwencji grupy antyterrorystycznej doszło kilka dni temu w Gdańsku-Morenie. Policjanci działali bardzo szybko i zdecydowanie. Wyłamali drzwi wejściowe i zniszczyli zamki. Słychać było również strzały, które uszkodziły szyby.
Wedle informacji, jakimi dysponowała Komenda Wojewódzka Policji w domu miał ukrywać się groźny i uzbrojony przestępca. Miał on unikać kontaktów z policją i wymiarem sprawiedliwości. W związku z tym decyzję o zatrzymaniu mężczyzny oraz przeszukaniu mieszkania przekazano do realizacji grupie antyterrorystycznej.
Gdy oddział zdołał wejść do mieszkania okazało się, że w domu przebywała jedynie 17-letnia córka właścicielki posesji oraz jej pies. Antyterroryści obezwładnili dziewczynę oraz kazali uspokoić psa. Po czym przeszukali całe mieszkanie.
Oczywiście, żadnego groźnego bandyty nie odnaleziono. Niezrażeni tym sprawcy zamieszania spokojnie wsiedli do radiowozów i odjechali. Pozostawili po sobie wyłącznie zniszczenia. Wedle oceny właścicielki naprawa szkód wyrządzonych wizytą policjantów będzie kosztować około 6 tys. zł. Zdaniem policji 20. razy mniej. Kobieta będzie domagała się rekompensaty za straty.
Celem akcji miało być zatrzymanie Przemysława J., który sądząc po rozmachu działań był nieuchwytny dla organów ścigania. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że „poszukiwany” kilka godzin wcześniej zjawił się na jednym z gdańskich komisariatów. Złożył zeznania, lecz nie został wówczas zatrzymany przez oficerów. Przemysław J. po podpisaniu protokołu swobodnie opuścił posterunek.
- Mój klient zdecydował się samemu zgłosić na komisariat. Przyjmujący go oficer sprawdził dokumenty Przemysława J. Nadał złożonemu pismu bieg, ale nie miał podstaw do zatrzymania mężczyzny. Okazało się bowiem, że nie figuruje on na liście osób poszukiwanych - powiedział Tomasz Jędrzejczak, adwokat poszukiwanego.
Całkowicie inne zdanie w tej sprawie mają oficerowie gdańskiej policji. - Z naszych informacji wynika, że na komisariacie pojawił się nie Przemysław J., lecz jego adwokat - powiedział kom. Maciej Stęplewski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej.
W tej sytuacji nie powinna bulwersować brutalność antyterrorystów. Tego typu oddziały są szkolone do szybkiego i bezwzględnego działania. To nie oni zawinili, lecz rozpoznanie. Szczególnie, że Przemysław J. jak się okazało wcale się nie ukrywał.