Andrzej S. - potwór narodowy
Trwa proces Andrzeja Samsona - psychoterapeuty, którego brukowce ogłosiły największym monstrum współczesnej Polski. Sędzia utajnił rozprawę, prokuratura odmawia wglądu do aktu oskarżenia, brukowce kpią sobie z domniemania niewinności. My przedstawiamy opowieść tych, którzy wierzą w jego niewinność.
1.
Klawisze lubią Andrzeja Samsona. Inni więźniowie traktują ich jak śmieci. Samson z pełnym szacunkiem mówi "dzień dobry". Patrzy w oczy z uwagą, nie z pogardą. Docenia ciężką pracę. Porozmawia. - Wszystkich traktował z taką uwagą. Lubiła go kobieta, która sprzątała jego mieszkanie, lubiły dzieci. Dlatego skutecznie je leczył - tyle najbliższa przyjaciółka Samsona Ewa Wolf. I jeszcze: - Tracił cierpliwość, to prawda. Ale tylko przy bucach, pseudowychowawcach, pseudoautorytetach.
Jednemu z szefów ważnej kliniki rzucił kiedyś publicznie przy powitaniu: - Kompletnie spierdoliliście terapię mojego pacjenta. Dziennikarzom brukowców nie chciało się o nim zbyt wiele dowiadywać. Napisali bajkę o wilkołaku, ohydnym pedofilu i zboczeńcu, którego należy wykastrować. Jeśli oprócz czytelników straszą nią swoje dzieci, gdy są niegrzeczne, to pewnie już wiedzą - żadne dziecko takiej bajki nie kupi. Jest zbyt płytka emocjonalnie na każdy wiek. Tylko jaka jest prawda o Andrzeju Samsonie? Czy jest jedna? Czy ktoś ją zna? Czy zna ją Andrzej Samson? Czy właśnie uczy się jej w więzieniu długo i boleśnie, jak uczył się kiedyś latami tego, co dla innych było oczywiste - że jest alkoholikiem?
2.
26 czerwca 2004 roku, w dniu aresztowania, Andrzej Samson był w kiepskim stanie. Dwa dni wcześniej dzwonił do swojego wydawcy Pawła Książkiewicza. Mówił, że jest półprzytomny, na granicy śpiączki cukrzycowej.
Osiem dni przed aresztowaniem Ewa Wolf zabrała go do Teatru Małego na premierę "Kopciucha" Janusza Głowackiego. Prawie nie mówił, z wysiłkiem wstawał z krzesła, był blady jak trup.
Następnym razem Ewa Wolf widzi go 27 czerwca wieczorem. W "Wiadomościach". Jest już narodowym potworem: ilustrują go zdjęcia z nadwagą, grymasem diabła, wąską, czarną opaską na oczach.
Paweł Książkiewicz wyobraża sobie 26 czerwca tak: Samson uprząta mieszkanie przed remontem. Śmieci wrzuca do worków, zdjęcia pacjentów też - tych wyleczonych, bo nie są mu już potrzebne. Kiedy wokół kosza widzi ludzkie zbiegowisko, wychodzi. Zmęczony, z przekrwionymi oczyma. Jego wygląd zwraca uwagę policjanta. Policjant pyta, czy to jego zdjęcia. On potwierdza.
Brukowce napisały, że policjant zobaczył na jego ręce tatuaż, taki sam, jaki miał człowiek na jednym ze zdjęć. W to Książkiewicz nie uwierzy. Ma za to kilka pytań, na które nikt mu nie odpowie: - Skąd wzięła się tam tak szybko policja? Dlaczego gdy w nocy policjanci przywieźli Samsona na rewizję mieszkania, czekały tam już tłumy dziennikarzy? Kto zmanipulował słynne konferencje prasowe 7 lipca 2004 roku?
Prokuratura urządziła swoją konferencję o tej samej godzinie co psychologowie, którzy stanęli w obronie Andrzeja Samsona: Czapiński, Santorski, Eichelberger. Pod koniec konferencji psychologów rozległ się dźwięk komórki jednego z dziennikarzy. To dzwonił ktoś z konferencji prokuratury. Z informacją, że Samson się przyznał. Wszystkie argumenty psychologów - w tym ten, że nie wolno osądzać człowieka, nie znając sprawy - zabrzmiały jak farsa.
Paweł Książkiewicz: - Andrzej przyznał się tylko do tego, że to były jego zdjęcia. Ale do pedofilii nie przyznał się do dzisiaj. To kłamstwo prokuratury sprokurowane na rzecz dziennikarzy. Podobnie jak drugie kłamstwo: że wielokrotnie zmieniał zeznania. Jak miał to zrobić, skoro był tylko raz przesłuchiwany? Po konferencji prokuratury już wszyscy pisali: przyznał się - brukowce, tygodniki, "Rzeczpospolita". 3.
Pił zawsze. Ale kiedy był młody, pili wszyscy wokół - nie było widać. Potem inni przestali, a on sobie nie odpuścił. Nie wychodził trzeźwy z żadnego bankietu, a tych jest sporo w środowisku artystów, w którym czuł się dobrze.
W roku 1998 w jednej z warszawskich restauracji aktorka Ewa Wolf zmusiła go, żeby po raz pierwszy przyznał: jestem alkoholikiem. Ewa Wolf, która dziś pracuje w kancelarii prawniczej: - Powinien był przejść terapię. Ale u kogo? Wyciągnąłby go z alkoholu tylko terapeuta tej klasy co on. A takiego w Polsce nie było.
Samson wszywał sobie esperal pod skórę, żeby nie pić. I przez ostatnie lata mu się udawało. Ale wiedział, że lek, który powoduje uczulenie na alkohol, niczego nie rozwiązuje. Mówił, że takie leczenie to praca z dupą, nie z głową.
Znajomi mają czarną wizję alkoholowych spustoszeń w jego organizmie: marskość wątroby osiągnęła taki stopień, że krwiobieg ją omijał (lekarze nazywają to wtórnym krążeniem obwodowym krwi). Badania wykazały duże zmiany w układzie nerwowym.
Dlaczego pił? Psycholog, dawny przyjaciel Andrzeja Samsona: - Pił, bo był okrutnie samotny. Tkwiło w nim jakieś fatum, jakaś egzystencjalna skaza. Czy to coś przybrało formę pedofilii, nie wiem. Ewa Wolf: - Pił z lęku. Alkohol zagłuszał mroczne zakamarki jego duszy. Mroczne, ale niekoniecznie złe. Pił, bo jak inaczej miał znieść morze ludzkich nieszczęść, które wlewało się codziennie do jego gabinetu? One go naprawdę trapiły. Jak można być szczęśliwym przy takiej wiedzy o świecie? W Boga nie wierzył.
4.
Ta książka jest jak proroctwo. Nie wiadomo, ile w niej prawdy. Ewa Wolf mówi, że prawie nic. Jedyna powieść Andrzeja Samsona (wśród kilku poradników bestsellerów) ma tytuł "Miska szklanych kulek". Miska jest prawdziwa. Stała w kawalerce-gabinecie. Andrzej Samson przywiózł ją ze Szwecji w latach 90. Tak jak Jan Krass, główny bohater powieści. Magia kulek działała i w życiu, i w książce. W życiu Andrzej Samson rozdawał je dzieciom, pacjentom, i mówił, że przez ich magiczną moc nie będą się więcej moczyć. W książce Jan Krass uzdrawiał kulkami. O sobie mówił: "Napisałem pięć nieważnych książek i zostałem Bogiem".
Krass kończy w ośrodku odosobnienia, coraz bardziej wyobcowany z życia. A jego szósta książka, która samoistnie się spaliła, ściągnęła na niego serię nieszczęść.
O prawdziwej książce Andrzej Samson mówił swojemu wydawcy Pawłowi Książkiewiczowi na kolacji w jego domu w kwietniu, niedługo przed aresztowaniem. Przyszedł na kolację z ochotą. Nie pił. Książka miała być o pedofilii. Paweł Książkiewicz: - Wszystkie dowody jego pedofilii to fragmenty badań, które prowadził do nowej książki. Pewnie złamał etykę zawodową. Ale jestem przekonany - intencje miał czyste.
5.
W latach 70. Andrzej Samson chodził w kapeluszu z gigantycznym rondem i w czerwonym szaliku. Pisarka, była żona: - Szedł ulicą, ale nic nie widział, myślał o pacjentach. O tym, jak im pomóc. Potem wracał do domu. Tam przyjmował klientów albo siedział w samotności. Palił. Nie wychodził do ludzi. Niedawno wyznała dziennikarce "Vivy!" - rozstali się, bo pił. Może też dlatego wzięli kiedyś ślub. Bo chciała mu pomóc. Mówiła: - Z Andrzejem byliśmy małżeństwem przez 10 lat, z tego połowa była przygotowaniem do rozstania.
Znajomy psycholog: - Kiedy Andrzej mówi, że jest niewinny, to ja mu wierzę bez zastrzeżeń. To znaczy nie mam wątpliwości, że on myśli, że jest niewinny. I to jest jego największe nieszczęście. Ewa Wolf: - Znał swoją wartość, ale miał wobec siebie kupę wątpliwości. Pod koniec lat 80. przyszła do niego z synem, bo nie chciał się uczyć. Samson mu nie pomógł, zaproponował terapię jej samej. - Niech mi pan udowodni, że jest pan mądrzejszy ode mnie - zażądała. On na to: - Wcale nie jestem tego pewien. - Taki jest Andrzej Samson - mówi. - A teraz każdy wkłada w jego usta i umysł to, co chce.
6.
Kim jeszcze jest Andrzej Samson? Albo kim nie jest? Legendą - miał kiedyś rozpętać bójkę uliczną, dać się zamknąć, żeby zbadać umysł aresztowanego. Mitomanem - bo podobno wymyślił tę opowieść, a naprawdę tylko się schlał i pobił kumpla.
Geniuszem psychoterapii, który miał przebłyski niesłychanej intuicji, interwencje trafione w dychę. Gdy dziewczyna o kulach żaliła się, że wszyscy traktują ją jak kalekę, powiedział: - Bo ty, kurwa, kulawa jesteś. Nie zmienisz się, więc się z tym pogódź. Zadziałało. Innej powiedział: - Przyjdź, jak będziesz miała prawdziwy problem. Nie zawracaj dupy. Pacjenci się obrażali, potem zaczynali myśleć. Nieskutecznym geniuszem psychoterapii - po aresztowaniu wielu psychologów mówiło dziennikarzom, że trudno ocenić go jako terapeutę. Nie ma danych, ilu osobom i na jak długo pomógł.
Andrzej Wiśniewski z Laboratorium Psychoedukacji: - Lgnęli do niego pacjenci, którzy mieli dużą potrzebę zależności. Była żona: - To niebywałe, jak walczył o dzieci. Jeździł do szkoły na Bródnie i negocjował z nauczycielem, żeby inaczej traktował dziecko, które leczył. Nie musiał tego robić, nikt mu za to nie płacił. Zawsze stawał po stronie dziecka.
Po co robił zdjęcia dzieciom? Ewa Wolf: - To była jego metoda. Mnie też kazał przynieść zdjęcia z dzieciństwa na terapię: dziewczynki z chudymi kolanami. Na takich fotografiach widać, jakie człowiek miał dzieciństwo. Szczęśliwe dziecko inaczej patrzy w obiektyw niż nieszczęśliwe. Te zdjęcia pomogły mu mnie zrozumieć, a mnie otworzyć się na niego.
Andrzej Samson też się na nią otworzył. Z wyjątkiem kilku regionów. Ewa Wolf: - Zacierał obraz swojego związku z matką. Niewiele o niej wiem, poza tym że to prosta kobieta. Jeździł do niej na święta do Częstochowy i wracał zbudowany. Andrzej Wiśniewski: - W środowisku nikt nie mówi: dobrze mu tak. Żałujemy go, ale czekamy na decyzję sądu. Wyrok będzie dla nas punktem odniesienia.
7.
Wszyscy się zgadzają: twórczy umysł Samsona coraz bardziej się zasklepiał, był coraz mniej kreatywny. Psycholog coraz więcej siedział w domu. Nie miał samochodu. - Nie znał się na pieniądzach. Kartą kredytową Visa wyjmował pieniądze z bankomatów. Nie wiedział, że płaci prowizję - mówi była żona.
Znajomy psycholog: - Chyba wiem, co teraz czuje w więzieniu. Czuje się zaszczuty, oszukany, niesprawiedliwie osądzony. Dawnego przyjaciela coraz bardziej drażniły wypowiedzi Samsona w mediach: - Potępiał w czambuł oświatę, a nie miał pojęcia, co się z nią dzieje. Był coraz bardziej agresywny, ostry, wrogi ludziom. Zrażał kolejne osoby sposobem bycia. Wszyscy wiemy, że w ten sposób pomógł setkom klientów. Ale kiedyś szorstkość równoważył życzliwością, otwartością i delikatnością. Kiedyś...
Jeszcze w latach 80. Andrzej Samson wyleciał z Poradni Zdrowia Psychicznego na Ursynowie: pił w pracy, dmuchał dymem w twarze pacjentów, podobno brał od nich pieniądze wbrew regułom. Andrzej Wiśniewski: - Nikt wcześniej nie odważył się wyrzucić mistrza. Ani później. Potem już nikt nie powiedział mu "nie". Niestety...
Andrzej Wiśniewski próbował do niego dotrzeć. - Kasował wszystkie próby. Tłumaczyłem mu: ,Powinieneś się leczyć". Mówiłem mu, że niepokoi mnie, w jaki sposób funkcjonuje. Kiwał głową i mówił: "Odwal się". 8.
Andrzej Samson napisał w więzieniu trzy długie opowiadania. Robi notatki, pracuje nad nową książką. Do pisania namówili go znajomi psychologowie. Pomyśleli: uratuje go tylko dyscyplina wewnętrzna. Nie występował o zwolnienie z aresztu z powodów zdrowotnych, choć ma podstawy. Boi się świata na zewnątrz.
- Do pracy, która jest dla niego sensem życia, już nie wróci - mówi była żona. - Dbam o to, żeby miał chociaż mieszkanie, kiedy wyjdzie z więzienia. Dziennikarzom powtarza, że od dawna nie jest jego żoną: - Zostałam jego pełnomocnikiem, bo nikt inny nie chciał. Ale to nie znaczy, że go usprawiedliwiam.
Napisała właśnie powieść "Wojna żeńsko-męska i przeciwko światu". "Vivie!" powiedziała, że to z wściekłości na siebie samą, na to, że była zawsze taka grzeczna. Jakaś kobieta podała się za dziennikarkę "Newsweeka", wyciągnęła powieść z wydawnictwa. Parę dni później "Fakt" wypreparował z niej kilka scen z seksem i napisał: "Tak właśnie wygląda najnowsza książka psychologa i byłej żony pedofila...". Znajomy kioskarz ją zaczepił: - Piszą o pani. Pisarka: - I co? Mam teraz uciekać z kraju?
9.
Prokuratura na Mokotowie odmówiła mi pokazania aktu oskarżenia przeciwko Andrzejowi Samsonowi (wystąpiłem o to, zanim proces został utajniony). Jego znajomi twierdzą, że skarżą go rodzice trójki dzieci. To mało na tysiące przypadków, jakie leczył. Jedna z matek podobno była wcześniej zachwycona rezultatami leczenia, przestały jej się podobać, gdy wybuchła afera.
Paweł Książkiewicz spotkał się z Andrzejem Samsonem w więzieniu. Mówili o przyszłych książkach. O tej o pedofilli też. Samson wie, jak można ją leczyć: pedofile powinni opiekować się dziećmi (by nauczyć się kontrolowania popędu), ale pod ścisłym nadzorem lekarzy. Stworzył całą typologię pedofilów: ci, których podniecają nadzy chłopcy, chłopcy w skarpetkach, dziewczynki, dwie dziewczynki, niemowlęta, nastolatkowie, dzieci defekujące. To dlatego odwiedzał strony internetowe z pornografią dziecięcą.
Grozi mu 10 lat więzienia. Kolejna, druga rozprawa we wrześniu. Z pierwszej wiemy tyle, ile pokazują zdjęcia tabloidów - wychudzony Samson zasłania twarz gazetą. Ewa Wolf: - Patrzę na te zdjęcia i myślę: co oni z ciebie zrobili? Pomogłeś tylu ludziom, a teraz nie możesz nawet wejść do sądu z podniesioną głową.
W jednym z listów do niej Andrzej Samson żegnał się z życiem. Ewa Wolf: - Przyjmę decyzję sądu o jego winie, ale nigdy nie przestanę go przyjacielsko kochać. Może zagalopował się w swojej pracy, ale jedno jest dla mnie pewne: on umie odróżnić dobro od zła.
Marcin Fabjański
(Wypowiedzi byłej żony Andrzeja Samsona nie są autoryzowane)
Język terapeuty:
Andrzej Samson do minister edukacji Krystyny Łybackiej, która chciała wprowadzić do szkół dwie godziny przedsiębiorczości tygodniowo: "Pani minister, a może tak dwie godziny mądrości? Dzieci i zegarki nie mogą być stale nakręcane. Trzeba im pozwolić chodzić". (za "Gazetą Wyborczą")
O rodzicach:
"Nie bronią swoich dzieci przed chorym systemem. Na wywiadówkach potulnie siadają w ławkach. Słuchają wyroków wydawanych na swoje dzieci. Wstydzą się ich. Krzyczą na dzieci, bo usłyszeli od niedouczonej nauczycielki jakąś krytykę. A to właśnie im powinni ufać najbardziej". (za "Gazetą Wyborczą")
O Wojciechu Eichelbergerze:
"Tak wszystko celebruje, że pewnie nawet na sedesie siedzi w kwiecie lotosu". (za "Elle")
O Jacku Santorskim:
"Nie oddałbym mu na terapię nawet swojego psa". (za "Elle")
Czy osoba uzależniona od alkoholu może być dobrym psychoterapeutą? Jerzy Mellibruda, specjalista od uzależnienia alkoholowego, psychoterapeuta: - Każdy się może uzależnić od alkoholu. Pytanie brzmi, co z tym uzależnieniem zrobi. Jeśli osoba uzależniona przejdzie przez terapię i nie pije, może być terapeutą. Spora część osób w lecznictwie odwykowym kiedyś była uzależniona. Ich przeszłość nie tylko im nie przeszkadza, ale zdarza się, że pomaga. Znam wielu sensownych, wartościowych ludzi, którzy mieli epizod ostrego, patologicznego picia czy zażywania innych substancji, a potem to przepracowali na terapii. Istnieje pewien związek między nałogami a pedofilią. Pedofilia, o czym się rzadko mówi, spełnia wszystkie kryteria zaburzenia nałogowego.