Aga Szuścik przemawiała 17 minut. Teraz jej słowa ratują życie kobiet

- Cztery lata miałam na biurku żółtą karteczkę "iść na cytologię". Nie zauważałam jej. Gdy w końcu poszłam, dowiedziałam się, że mam raka – mówi Wirtualnej Polsce artystka Aga Szuścik. Jej wystąpienie na temat choroby wprowadziło publiczność w osłupienie. Wiele kobiet, które usłyszało jej słowa, zdecydowało się na badania, mogące uchronić je przed rakiem.

Aga Szuścik przemawiała 17 minut. Teraz jej słowa ratują życie kobiet
Źródło zdjęć: © Youtube.com
Magda Mieśnik

23.02.2019 20:24

- Jest na sali jakaś pani, która nie chodzi na cytologię, bo włożenie małej szczoteczki na trzy sekundy raz do roku boli? To ja zapraszam po prelekcji, porównamy sobie to z bólem po wycięciu macicy - gdy Aga Szuścik mówiła o swojej operacji i chorobie na TedX Katowice, widownia siedziała oniemiała.

Bez słowa skrępowania opowiadała o najtrudniejszych chwilach w życiu i pokazała swoje zdjęcie zrobione tuż po operacji, w czasie której wycięto jej macicę. Kobieta leży blada na szpitalnym łóżku. Od pasa w dół jest goła. Widać cewnik i opatrunki na podbrzuszu.

Nie pamiętam zdjęcia

- Jeszcze przed operacją poprosiłam mojego partnera, żeby zrobił mi zdjęcie po zabiegu bez względu na to, w jakim będę stanie i jak będę wyglądać. Nie pamiętam tego momentu, byłam odurzona lekami przeciwbólowymi - mówi Szuścik.

Zobacz wstrząsające wystąpienie Agi Szuścik:

Fotografia jest najważniejszym elementem projektu, jaki rozpoczęła, gdy usłyszała, że ma raka. Dokumentowała przebieg choroby, tworząc cykl "To się nie zdarza". Praca została wyróżniona na International Photography Awards 2018. Zdjęcia można obejrzeć TUTAJ.

- Zdjęcia pokazują to, co miało się nie zdarzyć, ale jednak się zdarzyło. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że jak nie zrobię co rok cytologii, to zachoruję na raka, trafię do szpitala, wytną mi macicę i nigdy nie będę mogła urodzić dziecka. Nikt zdrowy tak nie myśli, dlatego tymi zdjęciami chcę uświadomić ludziom, że trzeba się badać – mówi Aga Szuścik.

Żółta karteczka

Cztery lata na biurku miała żółtą karteczkę z napisem "iść na cytologię". Nie zauważała jej. W końcu trafiła do ginekologa w innej sprawie i lekarka zaleciła rutynowe badanie. - Wynik cytologii określa się w skali od 1 do 5. Zdrowe kobiety mają 1 lub 2. 3 może oznaczać konieczność przeprowadzenia prostego zabiegu. 4 i 5 to już zła wiadomość. Byłam w tej ostatniej grupie – mówi artystka.

Na ostateczną diagnozę musiała poczekać. Cytologia informuje, że dzieje się coś złego, ale konieczne są dokładniejsze badania. - Najpierw dowiedziałam się, że mogę mieć raka. Potem po prostym zabiegu usłyszałam, że to na pewno rak i trzeba wszystko wyciąć. Dwa tygodnie później, po rozległej operacji, badania potwierdziły, że nie ma przerzutów. Nie jestem w stanie zrozumieć jak bezmyślne było odkładanie cytologii. To badanie tańsze niż fryzjer czy paznokcie i zajmuje kilka minut. Gdybym robiła je raz na rok, mój stan nie byłby tak poważny i nic nie musieliby mi wyciąć A teraz jestem bez macicy, bez szans na urodzenie dziecka i w ciągłym strachu, że znów mogę zachorować – mówi Aga Szuścik.

Aparat nic nie ważył

Kilka dni temu obroniła doktorat. Z powody choroby nieco się opóźnił. Jedno ze zdjęć pracy "2081" dotyczy nowotworu. Fotografka robiła je, gdy była już chora, ale nie wiedziała jeszcze, że dzieje się coś złego. Teraz zachęca, by ludzie w ciężkiej sytuacji sięgali po sztukę. - Mnie fotografia bardzo pomogła. Tuż po operacji nie mogłam podnieść nic ciężkiego. Gdy próbowałam wziąć do ust szklankę z sokiem, bolał mnie okropnie brzuch. Ale gdy brałam aparat, który waży ponad półtora kilograma, nie czułam ciężaru. Mój mózg chyba podświadomie wiedział, że to mi pomaga – mówi artystka.

Nie znosi określenia "wygrać z rakiem". - Jeżeli ktoś uważa, że wygrał z tą chorobą, to bardzo mu zazdroszczę. Walka wymaga podjęcia aktywności. Ze swoim rakiem nie walczyłam. Leżenia w podłodze na przedpokoju, płaczu i walenia głową w posadzkę walką nazwać nie można. Gdy mi mówili: połóż się, to się kładłam, gdy kazali naciskać przycisk, żeby nie bolało – naciskałam. Wykonywałam polecenia lekarzy i nie czuję się wojowniczką – mówi Szuścik.

Nie można odetchnąć

Przyznaje, że żyje w strachu. - Nie mam już macicy, wyglądam w środku zupełnie inaczej. Odetchnąć może człowiek, który wraca do tego samego stanu, w którym był wcześniej. U mnie tak nie będzie. Nigdy nie będę mogła urodzić dziecka. Przez pięć lat jestem w grupie ryzyka i boję się, że znów zachoruję – mówi fotografka.

Walczy jednak o inne kobiety, choć najpierw bała się pokazać zdjęcia z projektu "To się nie zdarza". - Nie chciałam już zawsze być "tą z rakiem". Bałam się, że ktoś mi zarzuci, iż robię karierę na chorobie. Uznałam jednak, że warto pokazać zdjęcia, by zrobić coś dobrego. Fotografia ma moc i mogę powalczyć. I to działa – mówi Aga Szuścik. Najlepszym dowodem są setki wiadomości, a wśród nich jedna szczególnie ważna: "Uratowałaś życie mojej babci. Dziękuję".

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (78)