Trwa ładowanie...
d1eludj
01-07-2004 05:40

Ksiądz na eksport

Oprócz mleka i wołowiny Niemcy sprowadzają z Polski także księży. Duchowni to jedyna grupa zawodowa Polaków, której za Odrą nie obowiązują okresy przejściowe.

d1eludj
d1eludj

Niemcy, tak jak cała Europa Zachodnia, przeżywają gwałtowny kryzys religijności. Pustoszeją parafie, spada liczba powołań. W ubiegłym roku wyświęcono w Niemczech zaledwie 161 księży (15 lat wcześniej było ich 366). Według obliczeń niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" na 13 tysięcy istniejących parafii przypada zaledwie dziewięć tysięcy czynnych księży, a średnia ich wieku to 60 lat.

Niemiecki episkopat woła o ratunek do Watykanu. Podczas dorocznego Dnia Katolików, który w ubiegłym tygodniu zgromadził w Ulm 25 tysięcy ludzi, grupa reformatorów wystąpiła z żądaniem, by rozluźnić przepisy kościelne i dopuścić świeckich do sprawowania posługi kapłańskiej, w tym do udzielania sakramentów. Postulaty te stoją w całkowitej sprzeczności z wydanym w kwietniu dokumentem papieskim, w którym Jan Paweł II stanowczo piętnuje podobne praktyki jako "nadużycia liturgiczne".

Na razie Niemcom musi więc wystarczyć "import" księży. A Polska to od lat naturalny "eksporter" duchownych. Już dziś w Niemczech pracuje prawie pół tysiąca polskich księży, z tego 350 wśród niemieckich wiernych. - Kościół musi dzielić się tym, co ma - tłumaczy ksiądz Stanisław Budyń, rektor Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech. - A my mamy niezłą teologię i dużo kapłanów.

KSIĘŻA SIĘ NIE PCHAJĄ

Jak znaleźć pracę w niemieckiej parafii? Proces rekrutacyjny zaczyna się od biskupa niemieckiego, który wysyła do Polski prośbę o przysłanie kilku księży. Następnie polski biskup ogłasza w swojej diecezji ,ofertę pracy" i czeka na chętnych. Zainteresowanie jest umiarkowane. - Nie można powiedzieć, żeby księża się ,pchali" - mówi ksiądz Józef Pawliczek, kanclerz katowickiej kurii.

d1eludj

Wybrany kandydat składa wniosek o pozwolenie na pracę w Niemczech. Do wniosku wizowego dołącza zgodę na wyjazd od biskupa i Konferencji Episkopatu Polski oraz deklarację przyjęcia do pracy ze strony niemieckiej. Potem mieszczące się w Kolonii centralne biuro pośrednictwa pracy dla cudzoziemców sprawdza w docelowej kurii, czy ta rzeczywiście potrzebuje księdza z zagranicy, zawiadamia też rejonowy urząd pracy, który wydaje zgodę na zarobkowanie naszego duchownego.

Ostatnie słowo należy do biskupa w Niemczech. To on będzie co miesiąc płacił księdzu pensję - po podatkach około tysiąca euro (w Polsce w zależności od regionu księża otrzymują od dwóch do czterech tysięcy złotych). Duchowny musi się z tego wyżywić, opłacić telefony i - jeśli ma - samochód. Jak każdemu pracownikowi w Niemczech przysługuje mu też pełna ochrona socjalna.

GOETHE NIE WYSTARCZY

Polscy księża są w Niemczech poszukiwani zarówno do polskich, jak i niemieckich parafii. Przed wyjazdem warto więc określić swoje preferencje. - Polonia szuka tego, za czym tęskni - tłumaczy ksiądz Ryszard Głowacki z Brunszwiku. - Chcą mieć takiego księdza, jakiego co niedzielę widywali w kraju.

Jeśli chodzi o chętnych do ewangelizowania Niemców, sprawa jest już bardziej skomplikowana. Kontakt z wiernymi znacznie ułatwia odpowiednie nazwisko. Najlepiej swojskie, czyli niemieckie. Przed 1989 rokiem niemieckie pochodzenie praktycznie gwarantowało znalezienie pracy w niemieckiej parafii. Dziś nie ma ono już takiej wagi, ale ciągle jest brane pod uwagę. - Niektórzy mają już w Niemczech rodziny, więc chętnie wyjeżdżają - mówi ksiądz Zbigniew Zalewski, szef opolskiego "Gościa Niedzielnego".

d1eludj

Tak jak w wypadku innych Polaków emigrujących za pracą w głąb Unii, gołe studia nie wystarczą i warto pochwalić się czymś jeszcze. - Dobrze, jeśli ksiądz studiował wcześniej w Niemczech - mówi ksiądz Andrzej Mittmann, od dziewięciu lat za granicą, najpierw w Holandii, teraz w niemieckim Erfurcie. - Taki ksiądz zna niemiecką terminologię teologiczną i umie wczuć się w miejscową kulturę. - Nie wystarczy znać dzieł Goethego, Mannów czy Kafki, by dobrze mówić do niemieckich wiernych - uważa z kolei ksiądz Budyń. Znajomość niemieckiej literatury teologicznej to oczywiście podstawa. - Jeśli ksiądz nie zna miejscowej kultury, powinien być na nią przynajmniej otwarty - dodaje Mittmann.

Przy wyborze niemieckiej diecezji nie można też zapominać o regionalnej specyfice. Na przykład w północnych landach trzeba być przygotowanym na częste kontakty ekumeniczne z ewangelikami. W Bawarii już niekoniecznie.

W kwestii poziomu znajomości niemieckiego zdania są podzielone. - Po niemiecku trzeba mówić tak jak w języku ojczystym - mówi ksiądz Alfons Skowronek, profesor teologii. - Gdy ksiądz będzie kaleczył kazanie, wierni popatrzą po sobie znacząco i więcej nie przyjdą. Brałem udział w mszy odprawianej przez jakiegoś ciemnoskórego księdza. Czytał kazanie z kartki, a mimo to Niemcy nie mogli nic zrozumieć.

d1eludj

Jeśli polski ksiądz w rubryce "niemiecki" nie może wpisać ,perfekt", musi nastawić się na kursy językowe na miejscu i liczyć na wyrozumiałość wiernych. - Po przyjeździe do Holandii w 1995 roku mój holenderski był "nul", czyli zero - śmieje się ksiądz Mittmann. Zanim pozwolono mu tam wygłosić pierwsze kazanie, przeszedł ośmiomiesięczny kurs językowy. - Najważniejsze, żeby ludzie słyszeli postęp. Jeśli język kapłana nie będzie się poprawiał, grozi to zniechęceniem wiernych.

OSTROŻNIE Z MARYJĄ

Kluczowa jest też znajomość mentalności niemieckich katolików i klimatu duszpasterskiego. - Błędem niektórych polskich księży są próby zaszczepienia w Niemczech kultu maryjnego w polskim wydaniu - ostrzega Skowronek. Trzeba być też przygotowanym na to, że ksiądz rzadziej niż w Polsce będzie prowadził lekcje religii w szkole. - W tutejszych parafiach odbywa się za to bardzo dużo spotkań grup świeckich, na przykład seniorów czy młodych - tłumaczy rektor Budyń. - A na każdym z tych spotkań musi być ksiądz.

Duchowni z Polski muszą też być świadomi innego statusu niemieckich parafii - w Niemczech określa się je mianem ,urzędu parafialnego". Ksiądz zarządza parafią we współpracy ze świeckimi. Wywierają oni rzeczywisty wpływ na sprawy finansowe i życie religijne wspólnoty. - Są księża, którzy nie potrafią sobie z tym poradzić - mówi ksiądz Budyń.

d1eludj

Ksiądz Andrzej Mittmann uważa, że w porównaniu z Holendrami Niemcy i tak są konserwatywni. Wspomina, jak w Holandii grupka wiernych zażądała, aby podczas mszy za duszę zmarłego piłkarza na ołtarzu znalazły się się jego buty, koszulka i piłka. - Trzeba było pójść na kompromis - opowiada Mittmann. - W końcu strój piłkarski znalazł się u stóp ołtarza.

O ile więc formalności związane z wyjazdem do niemieckiej parafii są stosunkowo niewielkie, o tyle wymagania stawiane kandydatom - ogromne. A okresy przejściowe w dostępie do niemieckiego rynku pracy? Księży nie dotyczą. - Jak go biskup niemiecki przyjmie, to ksiądz po prostu ma pracę - mówi ksiądz Zalewski. - U nas nie ma bezrobocia.

RAFAŁ MADAJCZAK

NA NIEMIECKIEJ PLEBANII

  1. Około 100 polskich duchownych ma długookresowe pozwolenia na pracę w Niemczech. Zajmują się oni głównie duszpasterstwem Polonii. Mogą pracować w Niemczech 10, 15, a niektórzy nawet 25 lat. Pobyt tych księży jest regulowany porozumieniem między episkopatami Polski i Niemiec;
  2. Około 350 polskich księży pracuje w Niemczech na podstawie cztero- do ośmioletnich zezwoleń. Są to głównie tak zwani "kapłani gościnni" (Gastpriester), którzy zastępują brakujących księży w zwykłych niemieckich parafiach. Warunki ich pracy określa indywidualnie każda zapraszajaca diecezja.
d1eludj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1eludj
Więcej tematów