Trwa ładowanie...
22-03-2006 10:44

Batalion Zośka Oi!

Szedłem niedawno ulicą na warszawskim Mokotowie i tam, na murze przedwojennej kamienicy dostrzegłem świeży napis czarnym sprayem. Nie było to ani miłosne wyznanie, ani dowód uwielbienia dla jakiegoś klubu piłkarskiego, ani nawet informacja, że ktoś z okolicznych mieszkańców jest (...). Napis brzmiał: "Batalion Zośka Oi!" i przyozdobiony był znakiem Polski Walczącej.

Batalion Zośka Oi!
d1svkgw
d1svkgw

O Batalionie Zośka każdy coś tam słyszał w szkole. Nie trzeba być warszawiakiem, żeby mieć przeciętną wiedzę o Powstaniu Warszawskim. Znak Polski Walczącej też wciąż jest rozpoznawany (zresztą cztery przecznice od miejsca o którym mówię zachowało się na innym budynku oryginalne graffiti z charakterystycznym "P" i kotwicą sprzed ponad sześćdziesięciu lat). Ale co w tym wszystkim robi tajemnicze "Oi!"?

Tu nie pomoże znajomość historii, której uczą w szkołach. "Oi!" to pozdrowienie brytyjskich robotników, które zasymilowali utożsamiający się z nimi streetpunkowcy, gdzieś pod koniec lat 70. XX wieku. Streetpunkowcy odwoływali się do ulicznych i proletariackich korzeni punka (zarówno jako muzyki, jak i subkultury) i głosili pojednanie punków i skinheadów.

Co brytyjskie subkultury z lat 70. mają wspólnego z Powstaniem Warszawskim? Otóż wbrew pozorom coraz więcej. Przede wszystkim należy wreszcie wspomnieć polski zespół muzyczny Lao Che, o którym głośno zrobiło się rok temu dzięki płycie "Powstanie Warszawskie". To właśnie na tym albumie, pełnym odniesień do współczesnej muzyki - takiej jak reagge, ska czy punk, ale także do warszawskiego folkloru podwórkowego, padają słowa, które anonimowy grafficiarz umieścił na ścianie mokotowskiej kamienicy. Lao Che używa ojowsko-punkowo-proletariackiego pozdrowienia, by uczcić pamięć uczestników Powstania. Zamiast apeli poległych i minut milczenia – "Oi!" i dużo bardzo głośnej muzyki.

Twórczość Lao Che jest bardzo ważnym elementem coraz bardziej wyraźnego nurtu. Powstanie Warszawskie zaczyna być "trendy". I nie ma w tym nic złego, nic obrazoburczego. Lao Che grał koncert w Muzeum Powstania Warszawskiego – stworzonej przez ekipę byłego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego instytucji, której jednym z głównych zadań jest dotarcie z patriotycznym przesłaniem do młodzieży. Okazuje się, że oficjalne formy patriotycznej propagandy są do pogodzenia ze spontanicznymi realizacjami zakorzenionymi w kulturze offowej.

d1svkgw

Niestety nie zdaje sobie z tego sprawy wiceminister edukacji Jarosław Zieliński, który napisał niedawno list do kuratoriów, ostrzegając w nim dyrektorów szkół, przed "szkodliwymi treściami wychowawczymi", jakie do szkół mogą wnieść organizacje pacyfistyczne, ekologiczne i wolnościowe. Minister najwyraźniej boi się, że uczniowie, kształtując swoje obywatelskie postawy, wymkną się spod ideologicznej kontroli upolitycznionego resortu. I aby tę kontrolę zachować, nie waha się straszyć uczniów Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

"Patriotyzm jutra", który specjalnie dotowanymi programami jest krzewiony przez obecną ekipę rządzącą, nie może się jednak narodzić na szkolnych akademiachi klasowych pogadankach. Patriotyzm jutra może powstać tylko z oddolnej, spontanicznej potrzeby (której istnienie potwierdzają płyta Lao Che i graffiti na mokotowskiej kamienicy), a kwitnąć będzie jedynie w atmosferze obywatelskiego społeczeństwa opartego między innymi na zasadzie poszanowania różnorodności. Może trudno w to uwierzyć, ale nie wszyscy powstańcy warszawscy chodzili do kościoła.

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

d1svkgw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1svkgw
Więcej tematów