Skandal w szpitalu. Czego chciała posłanka PO?

Pani Kopaczewska w przejściu podziemnym we Włocławku przewróciła się tak nieszczęśliwie, że wezwano karetkę. Trafiła do miejscowego szpitala, gdzie zrobiono jej od razu wszystkie badania, z tomografią włącznie.

Ale nie chciała tam zostać, tylko zażyczyła sobie zawiezienia jej do szpitala w Toruniu. Potwierdził to sam wicedyrektor włocławskiej lecznicy, gdy zadzwoniliśmy do niego, podając się za pracownika ministerstwa zdrowia, bowiem oficjalnie szpital nie udziela żadnych informacji.

– Do końca byłem przy niej, karetką z honorami została przewieziona – zapewniał nas usłużny wicedyrektor szpitala we Włocławku. Pani poseł dobrze zna szpital, z którego kazała się zabrać. W maju została szefową Rady Społecznej tej placówki. Jak widać, nie ma o niej dobrego zdania, skoro pojechała się leczyć aż do Torunia. Teraz już czuje się dobrze. – Potrzebuje tylko spokoju i wypoczynku – usłyszeliśmy w jej biurze poselskim.

A tak sprawa wygląda w przypadku zwykłego obywatela. Zadzwoniliśmy do szpitala:

– Dzień dobry, mama złamała rękę i jest u państwa w szpitalu. Ale mamy znajomego lekarza w Toruniu. Jak można załatwić przewóz mamy z państwa szpitala do Torunia?
– Przewóz, jak to?
– Chcemy, żeby państwo przewieźli mamę karetką do szpitala w Toruniu.
– Ale jaki to uraz w ogóle?
– Złamana ręka.
– W takich przypadkach nie przewozimy pacjentów, tylko w sytuacjach ciężkich. Ale przecież u nas jest chirurgia. Nie ma takiej możliwości!

Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl: Waszczykowski: UE da sobie radę bez euro