Trwa ładowanie...
d4d7msm
30-12-2010 06:47

"Dziki kraj, państwo dziadowskie, ruska trumna i żyrandol"

Politycznym bon motom roku 2010 przyjrzała się "Rzeczpospolita". Czy powiedzenia i lapsusy polityków wejdą na stałe do języka polskiego? Na przykład stwierdzenie Bronisława Komorowskiego wizytującego tereny powodziowe: "woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do Bałtyku. A problemy pozostają. Pozostają ludzie, którym trzeba pomóc."

d4d7msm
d4d7msm

- Coraz mniej w naszym życiu publicznym prawdziwych bon motów, czyli dowcipnych, błyskotliwych stwierdzeń, a coraz więcej określeń, które zapamiętujemy dlatego, że są wyjątkowo obraźliwe czy niekulturalne - oceniła dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Dr Rafał Zimny, językoznawca z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, zauważył, że politycy coraz częściej sięgają po określenia potoczne lub wulgarne, żeby zbliżyć się do języka "zwykłych" ludzi, swoich potencjalnych wyborców. - Premier Donald Tusk podczas wizyty na terenach popowodziowych na Lubelszczyźnie mówił, że należy zapamiętać, "co kto spieprzył". Michał Kamiński w kontekście rozłamu w PiS podkreślał w telewizji, że nie będzie "kablem". "Dziadowskie państwo" Brudzińskiego też by można dopisać do tego katalogu - powiedział Zimny.

Gazeta przypomina mocne słowa, które padły podczas kampanii wyborczej. Władysław Bartoszewski nazwał wtedy Jarosława Kaczyńskiego "hodowcą zwierząt futerkowych".

Nie wszystkie ciekawe wypowiedzi polityków w 2011 r. były jednak utrzymane w takim tonie. Materska-Sosnowska za ładne uznaje hasło Waldemara Pawlaka "Czas przejść na zieloną stronę mocy" i wypowiedź Aleksandra Kwaśniewskiego: - Pogodę, żonę i premiera rozsądniej chwalić dopiero po zachodzie słońca.

d4d7msm

Chwali także słowa Donalda Tuska o Januszu Palikocie: - Powiem mu otwarcie - chłopie, nie stój w przeciągu. Chcielibyśmy zamknąć drzwi, bo trochę wieje.

"Rzeczpospolita" przypomina, że krytykowana była wypowiedź Bronisława Komorowskiego, w której porównał misje w Iraku i Afganistanie do dalekiego polowania. Przytacza także słowa, które padły kiedy prezydent odwiedzał tereny powodziowe: - Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do Bałtyku.

Zdaniem Materskiej-Sosnowskiej trudno dziś powiedzieć, czy któreś z politycznych zwrotów wejdą na stałe do naszego języka. - Nie mają takiej mocy jak "mężczyzna, którego poznaje się po tym, jak kończy" Leszka Millera czy "wykształciuchy" Ludwika Dorna.

Dr Rafał Zimny uważa, że na języku polityki największe piętno odcisnęła katastrofa smoleńska. Pojawiły się takie sformułowania jak "katastrofa smoleńska", "wojna polsko-polska", "ruska trumna" czy "obrońcy krzyża".

Dr Katarzyna Kłosińska, językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa z kolei, że katastrofa Smoleńska wpłynęła na nadużywanie słowa "poległy", oznaczającego kogoś, kto zginął w walce.

d4d7msm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4d7msm
Więcej tematów