ŚwiatRelacja reporterów WP.PL z Krymu: gest prawdziwej odwagi tuż przed szturmem Rosjan

Relacja reporterów WP.PL z Krymu: gest prawdziwej odwagi tuż przed szturmem Rosjan

Tuż przed szturmem rosyjskich sił na tarłowiec "Czerkasy" nad zatokę Donuzław przyjeżdża młoda Ukrainka - Angela. Z rozwiniętą niebiesko-żółtą flagą chce wesprzeć marynarzy znajdujących się na okręcie. W zaledwie kilka minut zostaje otoczona przez członków milicji obywatelskiej, którzy patrolują nabrzeże.

Aneta Wawrzyńczak

25.03.2014 | aktual.: 02.04.2014 10:08

Czytaj także inne relacje reporterów WP.PL z Krymu

Angela pracuje w organizacji pozarządowej. Do tej pory nie brała udziału w żadnych demonstracjach. Mówi, że to zryw serca: chce po prostu dodać otuchy ukraińskim marynarzom z ostatniego nie zdobytego przez Rosjan okrętu. - Nie robię tego pod publikę, tylko dla naszych chłopców - mówi.

Na miejscu, oprócz nas, jest tylko trzyosobowa ekipa rosyjskiej telewizji. Angela niespecjalnie ich interesuje. Czekają na szturm wojsk rosyjskich.

Nie mija pięć minut, a obok nas zatrzymują się dwa wozy. Wysiada z nich pięciu mężczyzn. Jeden w spodniach i kurtce moro, pozostali ubrani na czarno. Nie podoba im się manifest Angeli. Każą schować flagę i wynosić się. Rosyjscy dziennikarze wychodzą z wozu transmisyjnego - w końcu coś się dzieje.

Szef grupy mówi, że filmować nie wolno. - My tu pilnujemy, żeby nie było dezinformacji - tłumaczy. Grozi zniszczeniem sprzętu i każe "odjechać jak najszybciej". - Zrobicie, jak będziecie chcieli, ale wiecie, różni się tu kręcą po zmroku - ostrzega. Co ciekawe, bardziej agresywny jest w stosunku do rosyjskich dziennikarzy. Chce, by oddali kartę pamięci. Po krótkiej awanturze rzuca: "Dokumenty". Gdzieś dzwoni. Za chwilę przyjeżdża van. To "posiłki". Dziesięciu mężczyzn krzyczy na Angelę. Choć płacze, próbuje jeszcze dyskutować.

Jej łzy nikogo nie wzruszają. Musi odjechać.

My też ruszamy. Kierowca denerwuje się, gdy nasz tłumacz każe mu się zatrzymać jeszcze na chwilę. - Zaraz tu przyjadą, zniszczą samochód, pobiją - martwi się. Coś jest na rzeczy, bo za chwilę nadjeżdża kolejne auto. Robi okrążenie, zawraca i jedzie prosto na nas. Skręca w ostatniej chwili. - Właśnie tak tu u nas jest - podsumowuje Dima, tłumacz.

Mamy kontakt telefoniczny z Angelą. Nim dotrze bezpiecznie do domu, rozpocznie się szturm Rosjan na "Czerkasego". Nie trwa to długo. Niespełna trzy godziny później jest już po wszystkim. Ukraińska flota na półwyspie przechodzi do historii.

Aneta Wawrzyńczak, Konrad Żelazowski z Krymu dla WP.PL

Zobacz także
Komentarze (0)