Dziewięciu na dziesięciu klientów nie pytało o detale. W końcu – nowe auto, renomowana marka, firmowy salon, dopuszczenie do sprzedaży i wszelkie certyfikaty. Gdyby chodziło o coś poważnego – rozumowali, o ile w ogóle się nad tym zastanawiali – producent nie wypuściłby bubla, a organy odpowiadające za dopuszczanie modeli do ruchu zatrzymałyby sprzedaż - pisze Łukasz Warzecha w felietonie dla WP.PL. To hipotetyczna sytuacja, ale można ją odnieść do tego, co w ostatnich dniach dziej się w związku z rosnącym kursem franka szwajcarskiego.