Trwa ładowanie...
organy
Kamil Sikora
23-12-2017 00:54

Kilka milionów złotych, trzy lata pracy i tysiące elementów. Tak powstają organy kościelne

Kiedy jesteś w bazylice na Jasnej Górze, słyszysz organy od Mollinów. Tak samo w katedrze oliwskiej w Gdańsku czy w bazylice papieskiej w Wadowicach. Do tego Akademie Muzyczne w Gdańsku, Bydgoszczy czy Białymstoku, filharmonie i szkoły muzyczne. Budowa jednego instrumentu trwa od roku do trzech lat, a koszt to równowartość luksusowej willi. Ale trudno się dziwić, skoro organy to dziesiątki tysięcy podzespołów upchniętych na niedużej powierzchni. Wszystko musi być dokładnie policzone i zaprojektowane, by działać bez zarzutu kilkadziesiąt lat.

Kilka milionów złotych, trzy lata pracy i tysiące elementów. Tak powstają organy kościelneŹródło: Wirtualna Polska, fot: Kamil Sikora
d22hwti
d22hwti

Odry to niewielka wieś w gminie Czersk na Pomorzu, jest znana głównie z kręgów kamiennych, które pozostawili po sobie niemal 2 tysiące lat temu Goci, przybysze ze Skandynawii. Kilkaset metrów od starożytnego cmentarzyska mieszka Zdzisław Mollin, organmistrz. W kilku potężnych budynkach 8 osób tworzy kolejne organy, tym razem do nowego kościoła w Gdańsku. Pan Zdzisław i jego współpracownicy właśnie wrócili z montażu szafy, czyli stelażu, w który włożone zostaną podzespoły.

Obejrzyj: Organy Zdzisława Mollina na Jasnej Górze

To najnowsze dzieło firmy zostanie ukończone w 2019 roku, ponad 60 lat po oddaniu do użytku pierwszych organów. Zbudował je ojciec pana Zdzisława Józef Mollin. Jednak zakładu by nie było, gdyby nie Marcin Mollin - organista miejscowej parafii. To od niego Józef Mollin złapał bakcyla, później uczył się zawodu organmistrza, by wreszcie zbudować swoje pierwsze organy. Kiedy pan Zdzisław oprowadza mnie po obszernych pomieszczeniach swojej firmy, wskazuje na niewielki domek z czerwonej cegły, obok którego stoi jeszcze mniejszy warsztat. - Tam zaczynał tata. Ja tylko to utrzymuję i rozbudowuję, ewentualnie wprowadzam jakieś nowości, chociaż dzisiaj w Polsce powraca się na przykład do części rozwiązań, które stosowano 300 lat temu - wyjaśnia.

Tysiące piszczałek

Dzisiaj w Polsce jest zaledwie kilkanaście takich firm, do tego kilkadziesiąt może ponad sto jedno- czy dwu-osobowych firm, które zajmują się strojeniem i konserwowaniem organów. Ale budowa organów od nowa to zupełnie inny świat. - Do świadczenia podstawowych usług wystarczy odkurzacz i skrzynka z narzędziami. My mamy suszarnię drewna, odlewnię i walcownię metalu, gdzie powstają piszczałki, warsztat stolarski i ślusarski oraz wysoką na 8 metrów halę do montażu, gdzie składamy gotowy instrument przed zawiezieniem go na miejsce i montażem - wylicza Zdzisław Mollin.

Źródło: Wirtualna Polska

Wszystko zaczyna się jednak od złożenia zamówienia, z reguły bardzo szczegółowego. Po podpisaniu umowy szef spędza kilka tygodni przy desce kreślarskiej i kalkulatorze. A to nie lada wyzwanie, bo organy średniej wielkości to ok. 2-3 tysiące piszczałek, największe w Polsce organy we Wrocławiu mają ich ponad 13 tysięcy. Zwykle widzimy te największe piszczałki, które są ustawione na froncie, ale za nimi jest jeszcze kilka, a nawet kilkadziesiąt rzędów podzielonych na głosy.

d22hwti

Precyzyjna praca

Organy działają dzięki sprężonemu powietrzu, dzisiaj dostarczanemu przez elektryczną dmuchawę, w przeszłości tłoczonemu siłą ludzkich mięśni. Powietrze z dmuchawy trafia do miecha, a z niego do wiatrownic. Naciskając na klawisze organista otwiera zawory, kierując powietrze do odpowiednich piszczałek stojących na wiatrownicach. I to właśnie ten mechanizm jest najbardziej złożony - po uruchomieniu głosu każda piszczałka ma swój klawisz na manuale (czyli ręcznej klawiaturze, zwykle jest ich kilka).

Obejrzyj: Organy Józefa i Zdzisława Mollinów w Państwowej Szkole Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Warszawie

Połączenie między klawiszem a zaworem wpuszczającym powietrze do piszczałki to skomplikowany układ listewek, metalowych dźwigni, a także kawałków skóry i filcu. Ułożenie tego wszystkiego wewnątrz organów wymaga dużo pracy. - Trzeba wszystko zaprojektować tak, żeby o siebie nie zahaczało, żeby się nie krzyżowało, tylko żeby podzespoły działały równolegle. Ale nawet jeśli wszystko zostanie zaprojektowane dokładnie, musi zostać jeszcze bardziej dokładnie wykonane. Przecież jeśli coś nie będzie w swoim miejscu, to zacznie zahaczać o sąsiedni mechanizm i instrument przestanie działać tak, jak powinien - wyjaśnia Zdzisław Mollin.

Piszczałki

- Trzeba być jednocześnie stolarzem, ślusarzem, projektantem, a dopiero na koniec przydaje się słuch muzyczny. Dlatego nie trzeba koniecznie znać się na muzyce, żeby budować organy - mówi mój gospodarz. Każdy z pracowników ma swoją specjalizację, zdobywaną przez lata. - To na tyle specyficzna praca, że nie może jej wykonywać zwykły ślusarz czy stolarz. Moi pracownicy przez lata zdobywali doświadczenie, tak samo jak wcześniej ja - wyjaśnia mój gospodarz. I oprowadza mnie po kolejnych pomieszczeniach, gdzie siedzą pracownicy pochyleni nad pracą: jeden przygotowuje wiatrownice, kolejny drewniane piszczałki, a jeszcze jeden piszczałki metalowe.

Źródło: Wirtualna Polska

Te powstają z będącej mieszanką ołowiu i cyny, przez co są najdroższym elementem organów. - Kilogram cyny kosztuje dzisiaj ok. 100 zł, a na średniej wielkości organy zużywa się ok. tony tego metalu - wskazuje Zdzisław Mollin. Od kilkunastu lat blachę na metalowe piszczałki odlewa się, skrawa na odpowiednią grubość i młotkują samodzielnie. Najcieńsze arkusze mają ćwierć milimetra grubości, najgrubsze ok. 1,5 milimetra. Od grubości blachy i ilości domieszki cyny zależy barwa dźwięku, który będzie wydobywał się z piszczałki. Poza tym liczy się kształt wysokość i średnica. Największe piszczałki mają nawet 5 metrów wysokości, najmniejsze centymetr.

Obejrzyj: Organy Zdzisława Mollina w Akademii Muzycznej w Gdańsku

Większość podzespołów powstaje z pochodzącego z lokalnych lasów drewna. Zdzisław Mollin przywiązuje ogromną wagę do jego wyboru. - To musi być najwyższa jakość, nie może być nawet sęka - wskazuje organmistrz. Ale czasami trzeba też sprowadzić drewno. - Na przykład kiedy dokonujemy renowacji i jest konieczność zachowania historycznej formy organów. To dużo bardziej wymagające zadanie niż budowa organów od nowa - ocenia Zdzisław Mollin. Niemal wszystkie dzieła zakładu można zobaczyć na stronie internetowej zakładu. - Staram się to katalogować, żeby zachować dla siebie i dla potmonych - wyjaśnia organmistrz.

d22hwti

Strojenie - praca na tygodnie

Wspomniane strojenie organów bardzo różni się od znanego wszystkim strojenia gitary. Gitarę stroi się minutę, góra dwie, organy nawet dwa miesiące. - Organy w Oliwie (o ich rekonstrukcji przez Zdzisława Mollina przeczytacie tutaj) czy na Jasnej Górze stroiliśmy tylko nocami, bo potrzeba do tego absolutnej ciszy, a nie można było zamknąć kościołów dla turystów. Zaczyna się po mszy wieczornej i stroi aż do pierwszej mszy porannej. Dziennie, czy w środku nocy, stroi się po kilka głosów organowych (czyli rzędów piszczałek), a przy nowym urządzeniu po 2-3 dziennie - wspomina Zdzisław Mollin. - Jedna osoba uderza w kolejne klawisze i słucha, a druga stoi w organach i stroi kolejne piszczałki. Czasami potrzebna jest jeszcze jedna osoba, która siedzi w ławkach kościoła i sprawdza, jak brzmi tam docierający dźwięk - wyjaśnia organmistrz.

Źródło: Wirtualna Polska

Strojenie polega na zwijaniu bądź rozwijaniu niewielkich pasków metalu u szczytu poszczególnych piszczałek. W tych dużych robi się to młoteczkiem, ale w tych najmniejszych wystarczy delikatne stuknięcie palcami. - Niestety podczas strojenia przez mniej delikatnych organmistrzów często dochodzi do niszczenia piszczałek: ktoś oprze się łokciem, uderzy młotkiem za mocno, zahaczy - załamuje ręce Zdzisław Mollin. - W kościołach organy stroi się raz do roku, ale w Oliwie czy w filharmoniach częściej, zwykle przed sezonem koncertowym - wyjaśnia. Piszczałki zrobione z miękkiego metalu są bardzo podatne na gwałtowne zmiany temperatury, więc zwykle rozstrajają się wiosną oraz jesienią.

d22hwti

Następca

W Polsce nie ma szkół, które uczą budowania organów, trzeba się uczyć od kogoś. Ja szkoliłem się u taty, ale też w Niemczech - wyjaśnia mój gospodarz. Pytam o 13-letniego syna, jako potencjalnego następcę. - Na razie jeszcze bardziej interesuje go piłka nożna, niż organy. Ale staram się go zabierać do pracy, na przykład kiedy jadę stroić organy. Sam też od dzieciństwa spędzałem wszystkie wakacje, jeździłem z tatą na różne realizacje. Mój syn chodzi też na lekcje gry na pianinie, żeby miał jakieś muzyczne podstawy. Może w przyszłości mnie zastąpi - mówi organmistrz Zdzisław Mollin.

d22hwti
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d22hwti
Więcej tematów