Trwa ładowanie...
d2l7gyc

Jak "wyp...la" się lekarzy na Śląsku

Ordynator: "Co ten skur... tutaj robi? Ja sobie życzę, żeby go wyp...". Dyrektor: "Nic się Boguś nie bój, przetrzymamy go trzy miesiące i potem wypier... na zbity pysk". Rybnicki ortopeda Janusz Pająk jest pierwszym lekarzem na Śląsku, który wygrał proces o mobbing.

d2l7gyc
d2l7gyc

Janusz Pająk, lekarz z 24-letnim doświadczeniem zawodowym, zdaniem sądu musiał wozić dzieci swojego szefa do szkoły, jego żonę do pracy i biegać przełożonym po piwo do sklepu. Jest pierwszym lekarzem na Śląsku, który pozwał szpital o mobbing. I wygrał. Do zasądzenia pozostała tylko wysokość odszkodowania. Pająk jeszcze cztery lata temu był zatrudniony w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w Rybniku na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej. Dziś przyjmuje pacjentów w prywatnej kamienicy w centrum Rybnika. Niewysoki, z burzą włosów, lekko przyprószonych siwizną. W trakcie rozmowy przerzuca kolejne tomy akt: z sądu, prokuratury i instytucji, które informował o swojej sytuacji.

Twierdzi, że przez wiele lat był mobbingowany przez swoich zwierzchników - ordynatora oddziału i dyrektora szpitala. Na sali rozpraw opowiedział o jego zdaniem patologicznych relacjach panujących w rybnickim szpitalu, o absolutnej władzy ordynatora, któremu żaden z podwładnych nie mógł się przeciwstawić. Mówił też o sytuacjach, kiedy przełożeni kazali mu odwozić swoje żony do domu, dzieci do szkoły, jeździć po piwo do sklepu, utrudniali dostęp do sali operacyjnej i uniemożliwiali dalsze kształcenie.

Sąd wysłuchał jego relacji, przesłuchał świadków, byłych przełożonych doktora Pająka i przyznał, że ten padł ofiarą mobbingu. - Odczułem ulgę. Kiedy szedłem z tą sprawą do sądu, koledzy mówili mi, że to zawodowe samobójstwo, ale się nie wystraszyłem. W trakcie procesu i wcześniej próbowano ze mnie zrobić alkoholika, narkomana, ale się nie udało. Teraz, kiedy sąd przyznał mi rację, chcę jeszcze, żeby prokuratura wskazała palcem konkretne osoby, które są wszystkiemu winne - mówi Pająk.

Wyrzuconemu z pracy ortopedzie nie wystarczy uznanie winnym szpitala. Chce, by poleciały głowy konkretnych ludzi, których wymienia z imienia i nazwiska: - Krzywdę wyrządziły mi dwie osoby: ówczesny wicedyrektor do spraw lecznictwa Tomasz Zejer i ordynator oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej Bogusław Joański - mówi Pająk.

d2l7gyc

Ten drugi niemal każdego dnia pewnym krokiem przemierza szpitalne korytarze. Jest długoletnim ordynatorem oddziału, do emerytury pozostały mu trzy lata pracy. Bez chwili wahania zgadza się na rozmowę.

- Krzywda się tutaj Pająkowi działa? To bzdura - kręci głową Bogusław Joański. - Byłem zdziwiony, wręcz zszokowany, że on posądził mnie i moich kolegów o mobbing.

To, że Pająk wygrał w sądzie pracy, Joańskiemu nie mieści się w głowie. - Historie, które na mój temat opowiada, to stek kłamstw. Niby kiedy woził mi dzieci do szkoły, jak ja nie mam dzieci w wieku szkolnym? Gdy Pająk stawiał ten zarzut, mój syn miał trzy lata - ironizuje.

Joański podważa stan zdrowia psychicznego byłego podwładnego. - Gdyby to była sprawa karna, automatycznie wystąpiłbym o badanie psychiatryczne doktora Pająka - mówi.

d2l7gyc

Sąd pracy sprawą o mobbing zajął się w 2005 roku. Wtedy pierwszy raz Pająk został wyrzucony z pracy. - Podpadłem, bo próbowałem walczyć z moralnością ordynatora Joańskiego i Zejera. Głośno sprzeciwiałem się temu, że lekarze piją alkohol na oddziale i na dyżurach - twierdzi lekarz. - Moralnością bym tu nie szafował - ripostuje ordynator Joański. Wspomina, że doktor Pająk miał wylecieć z pracy już w 2001 roku, kiedy dyrektorem szpitala był jeszcze Bolesław Piecha, obecny poseł PiS.

- Już wtedy Pająk notorycznie opuszczał dyżury, bo zamykał się w domu i pił. Raz nawet przez tydzień do pracy nie przychodził - rzuca oskarżenia. Mimo to dał podwładnemu jeszcze jedną szansę. - Kilka dni po tym, jak przez tydzień nie przychodził do pracy, Janusz dostał alkoholowego zapalenia trzustki i leżał na oddziale chirurgii w naszym szpitalu. Po tym incydencie przestał pić. Nie miałem żadnych zastrzeżeń co do jego późniejszej pracy. Do czasu - wspomina Joański.

Wspomina, że w 2005 roku pracownicy oddziału ratunkowego zaczęli donosić ordynatorowi, że po każdym dyżurze doktora Pająka, w szafce z lekarstwami brakuje dolarganu - silnego leku o właściwościach narkotycznych.

d2l7gyc

- Podejrzewałem, że on bierze narkotyki. Nawet pacjentowi ze zwykłym skręceniem kostki wypisywał receptę na dolargan, choć wystarczyłby zwykły środek przeciwbólowy - opowiada Joański.

Zdaniem ordynatora, doktor Pająk po szpitalu często chodził pobudzony, spocony, nagle popadał w euforię. - Ale nikt go za rękę nigdy nie złapał, a on sam się wypierał, że bierze - dodaje.

Mimo to dyrekcja szpitala w 2005 roku złożyła doniesienie do prokuratury i Śląskiej Izby Lekarskiej w sprawie podejrzenia, iż Janusz Pająk podkrada środki narkotyczne ze szpitalnego oddziału. Obie instytucje umorzyły postępowania ze względu na "brak podstaw do rozpoznania u lekarza uzależnienia od środków narkotycznych".

d2l7gyc

Dyrekcja szpitala mimo wszystko pożegnała się z Pająkiem. Ten zwrócił się do sądu pracy, który w 2006 nakazał jego powtórne zatrudnienie na dotychczasowym stanowisku.

Janusz Pająk dokładnie pamięta każde słowo z rozmowy, którą odbył z przełożonymi tuż po powrocie do pracy. - Zostałem wezwany do gabinetu ordynatora Joańskiego, a tam siedział już Zejer. Gdy wszedłem, Joański zapytał: "Co ten skur... tutaj robi? Ja sobie życzę, żeby go wyp...". Na co Zejer mu odpowiedział: "Nic się Boguś nie bój, przetrzymamy go trzy miesiące i potem wypier... na zbity pysk" - wspomina Pająk.

Tę rozmowę zupełnie inaczej zapamiętał ordynator Joański. - Rozmowa była ostra, bo wcześniej dział kadr mnie nie poinformował, że Pająk wraca na oddział i byłem zły. Ale obyło się bez wulgaryzmów. Proszę pani, ja to w ogóle nie przeklinam - podkreśla ordynator.

d2l7gyc

Po przywróceniu do pracy Janusz Pająk przepracował w rybnickiej lecznicy trzy miesiące. - Nigdy nie wróciłem do pracy na poprzednie stanowisko, mimo że zdecydował o tym sąd. Wyrzucono mnie z oddziału urazowego na ratunkowy. Nie pozwolono mi operować, dyżurować, podawać środków przeciwbólowych. Specjalnie dla mnie zrobiono książkę wyjść i wejść. Nawet wychodząc do kawiarni po bułkę musiałem się meldować ordynatorowi i mówić, gdzie idę. O każdym pacjencie musiałem informować przełożonych. Tak jak lekarz, który przychodzi po stażu do pracy, a ja wtedy miałem już 20 lat pracy w zawodzie. Mogłem jedynie podawać pacjentom baseny, szyć i zakładać gips - mówi Pająk.

Trzy miesiące po powrocie do pracy w szpitalu wspomina jako koszmar. - Nie zliczę ilości wyzwisk i obelg, którymi mnie obrzucano. Ja mówiłem szefowi "dzień dobry", a on mi odpowiadał: "spierd… z mojego szpitala". Po kilku tygodniach, na początku 2007 roku zwolnili mnie drugi raz - mówi ortopeda.

Ordynator Joański: - W ciągu sześciu tygodni pracy popełnił chyba z pięć poważnych błędów diagnostycznych. Założył pacjentce na wyciąg nie tę nogę, co trzeba, przewiercił kość w zdrowym biodrze, zamiast w chorym. Innemu pacjentowi założył wyciągi na oba biodra, a złamane było tylko jedno - wylicza. Mimo tak rażących błędów Joański na każdym kroku podkreśla, że bronił Pająka przed zwolnieniem. - Tylko dzięki moim staraniom on pracował tak długo w szpitalu.

d2l7gyc

Zaatakowani wytykają, że sąd pozbawił ortopedę na rok prawa wykonywania zawodu lekarza. Taki wyrok zapadł w czerwcu 2008 roku. Karę za błąd w sztuce lekarskiej odwieszono dopiero w czerwcu tego roku. O tych wydarzeniach Pająk mówi jednak niechętnie. - To zupełnie inna historia, która nie ma nic wspólnego z mobbingiem. Zadam tylko jedno pytanie: kto odpowiada za pacjenta, jeśli dyżur na oddziale pełni ordynator i młodszy asystent? Poza tym wyrok jest już zaskarżony w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu - ucina krótko. Właśnie ze względu na ten wyrok posądzenia o mobbing nie chce komentować Tomasz Zejer, obecny dyrektor rybnickiego szpitala.

- Pieniędzy od szpitala to sobie każdy może chcieć. A w tym przypadku mamy do czynienia z osobą, która pozbawiona była prawa do wykonywania zawodu prawomocnym wyrokiem sądu. Wyrok dotyczył błędu w sztuce lekarskiej i to na pewno rzutuje na ocenę tej osoby, która w moim przekonaniu nie jest kryształowa - mówi Tomasz Zejer. - To był pojedynczy przypadek, kiedy ktoś się skarżył. Relacje między pracownikami szpitala układają się poprawnie - dodaje.

Sąd pracy w Rybniku wysłuchał obydwu stron i potwierdził zarzuty, które ortopeda stawiał przełożonym. - Powód w trakcie pracy był wykorzystywany przez pracodawcę, zmuszano go do wykonywania prywatnych zleceń przełożonego Joańskiego. Utrudniano mu także dostęp do kursów specjalistycznych. Powoda odsunięto także od pracy na oddziale chirurgiczno-ortopedycznym. Szczególnie dotkliwe dla niego jako lekarza było uniemożliwienie mu kontaktu z salą operacyjną, wiadomo bowiem, że dla lekarza o specjalności w zakresie chirurgii szczególne znaczenie dla podtrzymywania i doskonalenia umiejętności ma właśnie kontakt z salą operacyjną - pisze w uzasadnieniu wyroku sędzia Maria Konieczna, sędzia Okręgowego Sądu Pracy w Gliwicach

Sędziowie za taki stan rzeczy winą obarczyli także system pracy, który obowiązuje w szpitalach. - Jest on nieprzystosowany do obecnych czasów. Władza ordynatora na oddziale była władzą absolutną, zatem wszelka dyskusja z przełożonym była bezcelowa - zaznaczyli sędziowie.

Z wyrokiem i jego uzasadnieniem chętnie zapoznaliby się członkowie Śląskiej Izby Lekarskiej organizacji, która powołana została do "sprawowania pieczy i nadzoru nad należytym i sumiennym wykonywaniem zawodu lekarza". - Nie mamy żadnych informacji od doktora Pająka, a chcielibyśmy się z dokumentami z sądu zapoznać, bo po raz pierwszy spotykamy się z takimi zarzutami - mówi Katarzyna Strzałkowska, rzeczniczka Śląskiej Izby Lekarskiej.

Ortopeda nie zamierza jednak szukać wsparcia w samorządzie lekarskim. - Szukałem u nich pomocy nieraz, ale usłyszałem, że komisja etyki nie zajmuje się problemami personalnymi w szpitalu - mówi Pająk. Wyrok w sprawie mobbingu jest prawomocny. Ortopeda chce wrócić do pracy. - A jak się nie da, to będę walczył o odszkodowanie - mówi. Na jego wniosek Prokuratura Rejonowa w Rybniku wszczęła śledztwo w sprawie mobbingu w rybnickiej lecznicy. - Przesłuchujemy świadków, czyli między innymi pielęgniarki i lekarzy zatrudnionych w rybnickim szpitalu. Dla dobra śledztwa nic więcej nie mogą powiedzieć - przyznaje asesor Agnieszka Gnutek z Prokuratury Rejonowej w Rybniku.

Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Katowice: Rząd będzie bronił gliwickiego opla

d2l7gyc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2l7gyc
Więcej tematów