Trwa ładowanie...

"Ile nieszczęść by było, gdyby nie stan wojenny"

Rada Państwa PRL miała prawo ogłosić stan wojenny, bo działała w stanie wyższej konieczności - uważa b. wiceszef Rady Tadeusz Młyńczak, świadek w procesie autorów stanu wojennego. Dodał, że gdyby nie ta decyzja, doszłoby do wielu nieszczęść. Sam Młyńczak nie jest sądzony, bo nie było go na obradach, gdy w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. uchwalano dekrety o stanie wojennym.

"Ile nieszczęść by było, gdyby nie stan wojenny"Źródło: AFP
d2inci8
d2inci8

Młyńczak zeznał w sądzie, że w posiedzeniu Rady nie uczestniczył, bo "nie dotarła do niego informacja" o jego zwołaniu. - O wprowadzeniu stanu wojennego dowiedziałem się następnego dnia. Decyzję Rady przyjąłem do aprobującej wiadomości - wyjaśnił.

75-letni dziś Młyńczak w 1981 r. był zastępcą przewodniczącego Rady Państwa (która formalnie wprowadziła stan wojenny) i szefem Stronnictwa Demokratycznego, "satelity" PZPR. Pion śledczy IPN nie oskarżył go w sprawie, choć początkowo postawił mu zarzuty. Po ustaleniu, że nie brał on udziału w głosowaniu Rady nad stanem wojennym, jego sprawę umorzono jeszcze na etapie śledztwa.

Według Młyńczaka Rada zebrała się w nocy z 12 na 13 grudnia "w niepełnym składzie, ale wystarczającym do podejmowania uchwał". - Uważałem, że jeśli Rada Państwa ze względu na bezpieczeństwo państwa podjęła taką decyzję, to miała nie tylko takie prawo, ale i obowiązek - oświadczył Młyńczak. - Zaistniał stan wyższej konieczności. Ile nieszczęść mogłoby się zdarzyć, gdyby tego nie było - podkreślił.

Pytany przez prokuratora IPN Piotra Piątka, czy ówczesne prawo pozwalało Radzie na wydawanie dekretów podczas trwania sesji Sejmu, Młyńczak odparł, że "sesja Sejmu nie miała nic wspólnego z uchwałą Rady, bo to była jej wyłączna kompetencja". Podkreślił, że wkrótce potem Sejm zatwierdził dekrety Rady o stanie wojennym.

d2inci8

Świadek mówił też, że w 1981 roku Radę Państwa "bardzo niepokoiła" "tragiczna" sytuacja gospodarcza Polski. Dodał, że były naciski ze strony ZSRR i innych państw komunistycznych "wymuszające uporządkowanie spraw". Jego zdaniem, gen. Jaruzelski mówił, że "grozi nam wojna bratobójcza" i nie wykluczał groźby interwencji wojsk Układu Warszawskiego.

Spór, który "długo nie wygaśnie"

Sąd Okręgowy w Warszawie prowadzi proces w sprawie wprowadzenia stanu wojennego od września 2008 roku. Odpowiadają w nim: b. I sekretarz PZPR, b. premier i b. szef MON 86-letni gen. Wojciech Jaruzelski, b. I sekretarz PZPR 82-letni Stanisław Kania, b. szef MSW 83-letni gen. Czesław Kiszczak oraz b. członkini Rady Państwa 79-letnia Eugenia Kempara. W piątek na rozprawie stawili się Jaruzelski i Kania.

Jeszcze jako podejrzany Młyńczak mówił w IPN, że sądzić go mógłby tylko Trybunał Stanu. Twierdził też, że umorzenie w latach 90. przez Sejm (głosami ówczesnej koalicji rządowej SLD-PSL - PAP) kwestii odpowiedzialności konstytucyjnej autorów stanu wojennego zamknęło sprawę pod względem prawnym.

Według Młyńczak, spór o stan wojenny "jeszcze długo nie wygaśnie".

d2inci8

Oskarżeni przez IPN

W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN z Katowic oskarżył dziewięć osób. Po wyłączeniu spraw trzech oskarżonych i śmierci dwojga innych w procesie zostało czworo podsądnych.

Jaruzelski, Kania i Kiszczak są oskarżeni o kierowanie lub o udział "w związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL miał przygotowywać stan wojenny. Za kierowanie takim związkiem grozi do 10 lat więzienia, za udział w nim - do 8 lat.

Jaruzelski, odpierając zarzut jako absurdalny, ironizował, że oznacza on, iż można być zarazem "i legalną władzą, i nielegalną organizacją". Kania uznaje związek za "twór wirtualny, stworzony przez IPN na polityczne zapotrzebowanie".

d2inci8

Drugi zarzut wobec Jaruzelskiego to podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień przez uchwalenie dekretów o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL, bo w trakcie sesji Sejmu. Kempara odpowiada za takie przekroczenie uprawnień, za co grozi do 3 lat więzienia. W oddzielnym procesie sądzony za to jest też inny członek Rady, 92-letni Emil Kołodziej.

Oskarżeni twierdzą, że działali w stanie "wyższej konieczności" wobec groźby sowieckiej interwencji. IPN uważa jednak, że w grudniu 1981 r. takiej groźby nie było.

Ciąg dalszy procesu - 4 grudnia.

d2inci8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2inci8
Więcej tematów