"Zostali pozostawieni sami sobie". Pilot komentuje katastrofę w Kazachstanie
- Winnych katastrofy samolotu linii AZER szukałbym wśród zarządzających przestrzenią powietrzną, ale także w samych liniach lotniczych. Nie wysyła się samolotu pasażerskiego w rejon, gdzie istnieje ryzyko działań wojennych - komentuje w rozmowie z WP Jacek Balcer, pilot i ekspert lotniczy.
W piątek azerbejdżańskie linie lotnicze AZER poinformowały o zawieszeniu połączeń ze stolicy kraju Baku do sześciu rosyjskich miast oraz do stolicy Czeczeni, Groznego. Linie tak opisały powody decyzji: ... "biorąc pod uwagę wyniki wstępnego śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Embraer 190 i możliwe zagrożenia bezpieczeństwa". Komunikat ukazał się po kolejnej ryzykownej sytuacji. Inny samolot AZER, który wystartował z lotniska Baku, zawrócił po informacjach o nowym ataku dronów nad rosyjskim terytorium.
Samolot linii Azerbejdżan Airlines, który 25 grudnia rozbił się w Kazachstanie (zginęło 38 osób), został uszkodzony w wyniku ostrzału rosyjskiego systemu obrony powietrznej - wynika ze wstępnych ustaleń przytaczanych przez agencję Reuters i media z Azerbejdżanu i Kazachstanu.
- Załoga samolotu pasażerskiego nie ma żadnych możliwości obrony przed ostrzałem rakietowym czy jakąkolwiek formą działania systemu obrony przeciwlotniczej. To w scenariuszach sensacyjnych filmów piloci pasażerskich maszyn potrafią uniknąć wystrzelonej w ich kierunku rakiety - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską, Jacek Balcer pilot i ekspert lotniczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Dlatego to na zarządzających obszarem, na którym odbywają się tego typu działania - nie tylko stricte wojenne, ale także wszelkiego rodzaju ćwiczenia - spoczywa obowiązek zamknięcia przestrzeni powietrznej dla samolotów cywilnych. To również odpowiedzialność linii lotniczej. Centrum operacyjne nigdy nie powinno pozwolić na wykonanie operacji lotniczej, jeśli trasa przelotu przebiega przez obszar niebezpieczny - tłumaczy pilot.
Dodaje, że dobrym przykładem są ostatnie decyzje wielu renomowanych linii lotniczych, które odwoływały rejsy na Bliski Wschód przed atakiem irańskich dronów na Izrael. Rozmówca przypomina, że po zestrzeleniu w 2014 nad wschodnią Ukrainą samolotu linii Malaysian Airlines lecącego z Amsterdamu do Kuala Lumpur, odpowiedzialne linie rezygnują także z lotów nad każdym obszarem zwiększonego ryzyka, aby nie doszło do tragicznej pomyłki.
- Żadna szanująca życie pasażerów i załogi linia lotnicza nie wyśle samolotu nad obszar, na którym toczy się wojna - mówi dalej Jacek Balcer. - Według mnie piloci zostali pozostawieni sami sobie - a przekierowywanie ich, pokazało po raz kolejny charakterystyczny dla Rosji bałagan w zarządzaniu przestrzenią powietrzną i lekceważenie ludzkiego życia - komentuje.
Pierwsze ustalenia o katastrofie. Ostrzał i atak dronów
25 grudnia samolot Azerbejdżan Airlines samolot przewoził 62 pasażerów i pięciu członków załogi na trasie z Baku do stolicy Czeczeni, Groznego. Według wstępnych, ale nieoficjalnych wyników śledztwa na podejściu do lądowania maszyna została trafiona przez rosyjski system obrony powietrznej Pancyr-S. W tym czasie region był atakowany przez drony - podał opozycyjny czeczeński kanał telegramowy NIYSO. Atak dronów na Czeczenię potwierdził także bratanek Ramzana Kadyrowa, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Republiki Khamzat Kadyrow.
Ponadto w wyniku użycia przez stronę rosyjską systemów walki elektronicznej, system łączności samolotu został sparaliżowany. Rosja wykorzystuje zaawansowany sprzęt do zakłócania komunikacji elektronicznej, aby dezorientować ukraińskie systemy komunikacji i lokalizacji dronów.
W piątek linie lotnicze Azerbaijan Airlines przekazały, że według wstępnych ustaleń przyczyną katastrofy samolotu było "zewnętrzne oddziaływanie fizyczne i techniczne". Wcześniej eksperci linii przyjechali na miejsce katastrofy.
Skierowano ich nad morze. Mieli zaginąć bez śladu?
W czwartek azerbejdżański dziennik "Caliber" , powołując się na wiarygodne źródła w rządzie Azerbejdżanu, napisał, że zdezorientowana załoga samolotu, narażona na ostrzał i działanie systemów walki radioelektronicznej, została przekierowana do kazachskiego miasta Aktau. Również Reuters zauważa, nie jest jasne, dlaczego samolot lecący z Baku do Groznego musiał przelecieć setki kilometrów od planowanej trasy i przelecieć przez Morze Kaspijskie, lądując w Kazachstanie. Rutynowa trasa biegnie wzdłuż zachodniego brzegu Morza Kaspijskiego
"Można przypuszczać, że zalecenie to zostało wydane w jednym celu: aby samolot spadł do Morza Kaspijskiego, wszyscy świadkowie zginęliby, a samolot zatonąłby" - snuję hipotezę azerski "Caliber". "Nikt nie twierdzi, że zrobiono to celowo. Biorąc jednak pod uwagę ustalone fakty, politycy z Baku oczekują, że strona rosyjska przyzna się do zestrzelenia azerbejdżańskiego samolotu, złoży oficjalne przeprosiny" - pada w artykule.
Poniżej media wspominają pilotów, którzy zginęli w katastrofie.
- Kontrolerzy, którym pilot ufa, że bezpiecznie przeprowadzą go także w awaryjnej sytuacji, zawiedli. Ale zawiódł też operator samolotu i teraz będziemy świadkami przerzucenia się odpowiedzialnością i szukania winy, może także po stronie załogi. To i tak cud, że uratowali tyle istnień ludzkich, próbując sprowadzić samolot bezpiecznie na ziemię - podsumowuje dalej pilot Jacek Balcer.
Według serwisu Euronews pomimo próśb pilotów o awaryjne lądowanie, uszkodzonej maszynie nie zezwolono na lądowanie na żadnym rosyjskim lotnisku. Jak podaje portal, załoga otrzymała polecenie przelotu przez Morze Kaspijskie w kierunku Aktau w Kazachstanie.
Na lotnisku Aktau załoga podjęła dwie próby lądowania. Uszkodzony samolot chaotycznie zmieniał wysokość lotu, a piloci nie byli w stanie ustabilizować maszyny. Po zderzeniu okazało się, że 29 osób zdołało przeżyć.
Wicepremier Kazachstanu Kanat Bozumbajew, który w imieniu prezydenta kraju stanął na czele komisji badającej przyczyny katastrofy lotniczej, w rozmowie z dziennikarzami Tengrinews.kz podkreślił, że władze nie potwierdziły dotychczas ani nie zaprzeczyły żadnej z wersji. - Dochodzenie jest w toku - podkreślił polityk.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski