Została zgwałcona. Jeden ze sprawców mieszka obok 18-latki
Dwóch znajomych podało kobiecie pigułkę gwałtu i skrzywdziło. Choć sprawa trafiła do sądu, mężczyźni są na wolności. Co więcej, jeden z nich mieszka trzy domy od ofiary. - Zobaczyłam go, wystraszyłam się. Od razu do domu uciekłam - powiedziała kobieta w reportażu "Uwagi" TVN.
Sprawę 18-letniej Ewy, której imię zostało zmienione, by nie zdradzać jej tożsamości, przedstawiono w programie "Uwaga" w TVN. Kobieta wróciła do traumatycznego momentu - gwałtu, którego dokonało dwóch jej znajomych.
- Pamiętam, że wypiłam napój, który mi dał Grzesiek, straciłam przytomność. Pamiętam sytuację z Maksem. Później pamiętam, że się obudziłam w samochodzie - mówi w materiale. Mężczyźni nie tylko ją zgwałcili, ale też zrobili jej zdjęcia. - Żeby mnie wyśmiewać i szantażować - ocenia.
Zarówno zdjęcia, jak i wyniki obdukcji oraz innych badań, które potwierdziły, że 18-latka zażyła pigułkę gwałtu stanowią dowody w sprawie. Podejrzani zostali aresztowani i rozpoczął się proces. Mają zakaz zbliżania się do ofiary i musieli wpłacić kaucję po 25 tysięcy złotych.
Zobacz także: Jerzy Owsiak rezygnuje. Komentarz Marka Sawickiego
Ofiara i jej matka nie czują się jednak bezpiecznie, bo sprawcy są na wolności. A jeden z nich mieszka obok nich, w niewielkiej wsi na Dolnym Śląsku. Ewa raz go widziała. - Wystraszyłam się. Od razu do domu uciekłam. Nie wiem, co mogą zrobić. Jest strach, obawa - opowiada w programie.
Jak to możliwe, że oprawcy są na wolności? - Jakby była sprawiedliwość, to by ich nie wypuścili. Nie chodziliby sobie bezkarnie i dumnie z podniesioną głową. (...) To jest śmieszne, że ktoś zapłaci i już może wyjść na wolność, że za takie coś po prostu nie ma kary - podkreśla matka ofiary.
Skąd taka decyzja?
Prokuratura uważa, że oprawcy powinni zostać w areszcie, bo "tylko to może zabezpieczyć tok postępowania. Sąd ma jednak inne zdanie. - Skoro zostało w zasadzie w całości przeprowadzone postępowanie dowodowe, to stosowanie tego środka na tym etapie nie jest konieczne - tłumaczy Małgorzata Lamparska, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
To nie wszystko. Poszkodowana zarzuca prokuraturze, że nie pociągnęła do odpowiedzialności kolejnych pięciu mężczyzn. Mieli oni nie udzielić 18-latce pomocy - pomogli sprawcom wynieść ją nieprzytomną z domu i wrzucić do samochodu.
Jak informuje TVN, dopiero po reportażu w programie "Uwaga!" prokuratura wznowiła śledztwo.
Źródło: TVN
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl