Zmiana czasu. Czy to ma sens?

Czas letni po raz pierwszy wprowadzono w Niemczech sto lat temu ze względu na oszczędności energii. Ówczesne żarówki pochłaniały dużo elektryczności, więc opłacało się mieć krótsze wieczory. Dziś żarówki są energooszczędne, a prąd pobierają w domach pralki, lodówki, telewizory i inne urządzenia, które włącza się bez względu na to, czy słońce jeszcze świeci czy już nie.

Zwolennicy mówią, że dobrze jest raz w roku dłużej pospać, ale zdaniem sceptyków nie ma sensu co sześć miesięcy fundować sobie masowego jet-lagu. Do dziś robią to jednak Europejczycy i Amerykanie, zaś wiele krajów Azji i Ameryki Południowej zrezygnowało ze zmian czasu.

Dziś w nocy spaliśmy godzinę dłużej. Zmiana czasu ma oznaczać oszczędności, ale eksperci mają co do tego coraz więcej wątpliwości.

Analityk biura maklerskiego TMS, Bartosz Sawicki podkreśla, że gospodarstwa domowe zużywają na oświetlenie mniej niż 20 procent energii. Rozmówca wyjaśnia, że w kolejnych latach udział gospodarstw domowych i oświetlenia w zużyciu energii powinien maleć.

Analityk zastrzega jednak, że w niektórych branżach przesunięcie wskazówek może przynieść korzyści. Chodzi przede wszystkim o rolnictwo i prace, które są wykonywane na zewnątrz. Bartosz Sawicki wyjaśnia, że w Polsce, ze względu na niskie temperatury te zmiana czasu nie ma większego wpływu na produkcję.

Profesor Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej wyjaśnia, że ówczesna zmiana miała przynieść wymierne oszczędności. Ekspert w rozmowie przypomina, że wówczas większość zużycia prądu przypadała na oświetlenie. Profesor Świrski dodaje, że zmiana czasu zawsze była wprowadzana, w czasie lub tuż po kryzysach energetycznych. Rozmówca, choć sam sceptyczny wobec przestawiania zegarów, przyznaje, że sami naukowcy nie mają jednolitego stanowiska w tej sprawie.

Czas jako pierwsi zaczęli zmieniać Niemcy podczas I Wojny Światowej w 1916 roku. W Europie czasu nie zmieniają jedynie Islandia, Rosja i Białoruś.