Zmarł Tomasz Szukalski - wybitny polski muzyk jazzowy
Tomasz "Szakal" Szukalski, uważany za jednego z najwybitniejszych polskich saksofonistów jazzowych, zmarł w szpitalu w Piasecznie. Miał 65 lat. - Z kimkolwiek grał, grał lepiej od niego - mówił o Szukalskim Tomasz Stańko.
02.08.2012 | aktual.: 02.08.2012 16:19
- To był największy polski saksofonista, jeden z najwybitniejszych saksofonistów na świecie. Gigant. Grał wiele lat z Tomaszem Stańko, ze Zbigniewem Namysłowskim. To był bardzo otwarty człowiek, bardzo towarzyski. Inspirujący muzyk. Tomasz Szukalski był mistrzem, legendą dla młodych muzyków. Grał na saksofonie w słowiańskim, ciepłym tonie. Gdy ktoś słuchał jego koncertów, nie mógł być obojętny. Tomek stawiał słuchaczy na równe nogi - powiedział Artur Dutkiewicz, pianista jazzowy, wieloletni współpracownik Tomasza Szukalskiego.
- Grał w sposób tak przejmujący, że zdarzało się, że na koncertach w czasie jego solówek ludzie płakali, ja też płakałem - wspominał Szukalskiego redaktor naczelny magazynu "Jazz Forum" Paweł Brodowski.
- Tomek był jednym z najwybitniejszych polskich muzyków jazzowych, prawdopodobnie największym polskim saksofonistą, jednym z największych w Europie - powiedział Brodowski. - Był artystą niedostrzeganym, może nie potrafił sobie z różnymi sprawami i ludźmi poradzić. Jego kariera nie potoczyła się tak, jak mogła, biorąc pod uwagę jego możliwości, pasję i umiejętności.
W ostatnich latach sobie trochę nie radził, zmagał się z dramatyczną chorobą, z której już nie wyszedł. Nawet nie bardzo wiadomo, na co zmarł, cierpiał na cały kompleks chorób. Ostatni raz grał na saksofonie półtora roku temu - dodał Brodowski.
Szukalski urodził się 8 stycznia 1947 r. w Warszawie, wychował się na Pradze. W Warszawie chodził do muzycznej podstawówki i liceum. Choć ukończył klasę klarnetu, to samodzielnie nauczył się grać na saksofonie sopranowym i tenorowym. Ważnym etapem jego kariery okazał się okres współpracy (od 1972) z zespołem Zbigniewa Namysłowskiego, z którym nagrał takie albumy "Winobranie" i "Kuyaviak Goes Funky". W latach 70. Szukalski grywał też z innymi tytanami polskiego jazzu: Włodzimierzem Nahornym, Tomaszem Stańko, Janem Ptaszynem Wróblewskim.
W 1977 roku Szukalski założył autorski zespół The Quartet, w którego skład weszli basista Paweł Jarzębski, pianista oraz perkusista Janusz Stefański. The Quartet postrzegano jako zespół bez lidera, złożony z wybitnych indywidualności muzycznych, a jego repertuar tworzyły głównie kompozycje Kulpowicza oraz Szukalskiego. W 1984 r. muzyk zaczął współpracę z nowym zespołem - trio, w którego składzie znaleźli się też Czesław Bartkowski (perkusja) i Wojciech Karolak (instrumenty klawiszowe). Ich album "Time Killers" został uznany przez krytykę za najciekawszą polską płytę jazzową lat 80.
Saksofon Tomasza Szukalskiego zabrzmiał na ponad stu płytach.
Szukalski - artysta wielkiego formatu - prywatnie potrafił być trudny. Wychowany na warszawskiej Pradze słynął z tego, że często w sporach przechodził do rękoczynów. Uchodził za oryginała, do legendy przeszedł jego koncert na pile mechanicznej zakupionej w sklepie z używanymi maszynami w Puławach.
Michał Urbaniak wspominał: "Był jednym z większych buntowników, jakich pamiętam. Wspaniały muzyk. (...) Tomek nadużywał życia. Dużo podróżował, dużo grał, był wielką indywidualnością".
- Jego gra odznaczała się ogromną siłą, ekspresją. Nie znosił kompromisów. Być może właśnie ta jego czupurność nie zawsze mu sprzyjała - powiedział Brodowski.
W ostatnich latach Szukalski borykał się z problemami zdrowotnymi i materialnymi. Do historii przeszedł koncert "Dzień Szakala", zorganizowany przez Artura Dutkiewicza i Radio JAZZ, który odbył się 21 listopada 2010 roku w Teatrze Bajka w Warszawie. Zorganizowali go polscy jazzmani przeznaczając dochód na pomoc Szukalskiemu. Zagrali m.in. Ewa Bem, Artur Dutkiewicz Trio, Urszula Dudziak Super Band, Leszek Możdżer, Michał Urbaniak, Marcin Wasilewski Trio oraz Aga Zaryan z Zespołem.
- Z pewnością jeden z najwybitniejszych polskich saksofonistów. Szukalski posiadał coś wyjątkowego, jego brzmienie było rozpoznawalne. Prawdziwy talent, samorodek. Jego silny charakter niestety nie przysłużył się jego zdrowiu, nie dbał zbyt bardzo o siebie. Jego odejście to wielka strata dla polskiego jazzu; był to jeden z tych muzyków, którzy mieliby wielką szansę na prawdziwą, międzynarodową karierę, gdyby tylko dane mu było żyć i pracować w normalniejszych warunkach - powiedział Mariusz Adamiak, organizator festiwalu Warsaw Summer Jazz Days.
Dutkiewicz, który w ostatnich miesiącach opiekował się Szukalskim, powiedział, że muzyk mieszkał przez ostatnie dwa miesiące w podwarszawskim Skolimowie. - Miał wspaniałą opiekę, ciężko chorował. Przestał grać. Ostatni koncert zagrał półtora roku temu. Żal, że odszedł tak szybko, ale żył także szybko - powiedział Dutkiewicz.