Mężczyzna twierdzi, że działał w tamtejszej opozycji i po powrocie do kraju grozi mu niebezpieczeństwo. Jak tłumaczy - w 1993 roku zabił jednego z napastników, którzy zaatakowali jego dom. Żądali przepisania na nich kasyna należącego do Dymitra M., z którego jak -sam twierdzi - wspierał opozycję.
Sąd uznał, że nie ma podstaw aby Białorusin czuł się zagrożony w swoim kraju. Stwierdził też, że - według obietnic strony białoruskiej - Dymitr M. może tam liczyć na sprawiedliwy wyrok.
Adwokat Białorusina przekonywał sąd, że poszukiwany listem gończym mężczyzna nie może liczyć na uczciwy wyrok. Powoływał się na raporty Amnesty International dotyczące sądownictwa na Białorusi.
Z kolei prokurator twierdziła, że - według policji - mężczyzna działał we wrocławskich zorganizowanych grupach przestępczych, był też we Wrocławiu karany za przestępstwa kryminalne.
Wrocławskie sądy okręgowy i apelacyjny kilkanaście miesięcy temu nie zgodziły się na wydanie mężczyzny - jednak decyzję tę uchylił Sąd Najwyższy.
