Zgłosił włamanie i uciekał przed policją
Uciekający przed policją kierowca o mało nie
rozjechał minionej nocy w Dąbrowie Górniczej dwóch policjantów.
Nie zatrzymał się nawet wtedy, kiedy jeden z funkcjonariuszy
strzelił w kierunku jego auta. Chwilę później okazało się, że
mężczyzna nie był złodziejem samochodów - przeciwnie, to właśnie
on zgłosił na policję włamanie do auta.
Patrol policji otrzymał zgłoszenie o włamaniu do samochodu. Na miejscu zastał szamoczących się mężczyzn. Mimo okrzyków "Stać, policja!" jeden z nich uciekł do zaparkowanego obok opla corsy - powiedział w niedzielę PAP Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji.
Gdy jeden z funkcjonariuszy usiłował wejść za uciekającym do auta, ten gwałtownie ruszył wstecz. Policjant zdołał uskoczyć; jego kolega jeszcze przez chwilę trzymał drzwi auta, ale gwałtowny skręt kierującego odrzucił go od samochodu. Uciekiniera nie zatrzymał też strzał w oponę jego auta, oddany z policyjnej broni.
Chwilę później mężczyznę zatrzymał patrol "drogówki". Wtedy okazało się, że nastąpiło nieporozumienie - to właśnie kierowca corsy zgłosił wcześniej włamanie do malucha swojej krewnej. Potem usiłował zatrzymać sprawców i czekał na policję. Gdy zobaczył funkcjonariuszy, myślał że to bandyci biegnący na pomoc włamywaczom. Nie słyszał, jak wołali, że są policjantami.
Funkcjonariusze zatrzymali dwóch 26-letnich mieszkańców Będzina, którzy usiłowali włamać się do fiata 126p, a od których rozpoczęło się całe zamieszanie. Potrącony policjant po udzieleniu pomocy medycznej został zwolniony do domu.