PolskaŻemek: nie jestem winny przywłaszczenia

Żemek: nie jestem winny przywłaszczenia

Transakcje opisane w akcie oskarżenia nie
miały na celu przywłaszczenia; materiały, na których opiera się
oskarżenie, były zbierane bez znajomości rzeczywistych mechanizmów
finansowych - mówił przed sądem były dyrektor Funduszu
Obsługi Zadłużenia Zagranicznego Grzegorz Żemek, główny oskarżony
w procesie FOZZ.

Żemek: nie jestem winny przywłaszczenia
Źródło zdjęć: © PAP

08.03.2005 | aktual.: 08.03.2005 17:15

Żemek kontynuował swoje "ostatnie słowo" przed Sądem Okręgowym w Warszawie, odnosząc się do poszczególnych transakcji, w związku z którymi prokuratura zarzuca mu przywłaszczenie.

Powiedział, że nie zamawiał do swojego domu stolarki budowlanej u Josefa Tkaczicka, współpracującego z FOZZ właściciela niemieckiej firmy pośrednictwa finansowego, który w 1991 r. zawiadomił prokuraturę o nieprawidłowościach w FOZZ.

Żemek wskazywał, że przedstawione przez Tkaczicka papiery to nie oryginały, lecz kopie lub kopie kopii faktur, na których nie ma potwierdzenia odbioru. Według Żemka, Tkaczick fabrykował "dowody", aby pomóc sobie we własnym procesie karnym w Niemczech.

Zaprzeczył też, by sprowadzał za pośrednictwem Tkaczicka samochody. Powiedział, że dla agentów wywiadu wojskowego, którzy "wiercili mu dziurę w brzuchu" sprowadził kilka aut marki Ford Sierra, ale kupił je od Krzysztofa Komornickiego, który jako dealer miał zniżki, własny transport, i mógł zaproponować niższe ceny.

Żadna z transakcji nie była pokątna, każda była przemyślana i zaplanowana. Nie przekroczyłem kompetencji, nawet jeśli eksperymentowałem, to z dużą dozą prawdopodobieństwa, że transakcja się uda - mówił Żemek.

Zaznaczył, że operacjami finansowymi związanymi z polskim zadłużeniem zajmowały się przed powołaniem FOZZ i po jego rozwiązaniu centrale handlu zagranicznego, dlatego nie każda transakcja, w której pojawia się nazwisko Żemka jako doradcy, była dokonywana przez Fundusz.

Podkreślał, że operacje finansowe dokonywane wtedy były dla polskiego podmiotu czymś nowym, nie było wiadomo, jak je przeprowadzać i jak księgować.

Po to powołano tę instytucję (FOZZ), by uczyła się tych operacji. To były transakcje rynkowe, które można było rozliczyć i doprowadzić do końca. Jednak zastosowano takie rozwiązanie, by mnie aresztować, a FOZZ rozwiązać, dlatego sprawa jest coraz bardziej zagmatwana - przekonywał.

Przyznał, że jako dyrektor mógł błądzić, ale żeby rozpędzić firmę, trzeba przejść przez okres błędów, firmy nie przynoszą zysków natychmiast.

Żaden z czynów opisanych w akcie oskarżenia nie miał na celu przywłaszczenia środków finansowych z FOZZ - powiedział Żemek. W środę ma kontynuować swoje wystąpienie i odnieść się do poszczególnych punktów zarzutu niegospodarności.

Na sprawie FOZZ, nazywaną największą nierozliczoną aferą gospodarczą III RP, Skarb Państwa miał w latach 1989-1990 stracić ponad 350 mln zł.

Zdaniem prokuratury, pieniądze przeznaczone dla Funduszu, którego zadaniem był poufny wykup długów zaciągniętych przez PRL na Zachodzie w latach 70. i 80., zostały albo przywłaszczone, albo rozdysponowane w sposób niezgodny z prawem na rzecz innych podmiotów gospodarczych.

Na ławie oskarżonych oprócz Żemka zasiada jego zastępczyni Janina Chim i kilkoro przedsiębiorców. Nie przyznają się do zarzucanych czynów.

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (0)