Trump zapowiedział podpisanie umowy na czwartkowej konferencji prasowej z premierem Wielkiej Brytanii Kierem Starmerem. Zgodnie ze słowami prezydenta USA, "Stany Zjednoczone zostaną głównym partnerem w wydobyciu ukraińskich minerałów, metali ziem rzadkich, a także ropy i gazów".
Po 17:00 czasu polskiego w piątek Zełenski przyjechał do Białego Domu - śledź spotkanie na żywo >>>
- Amerykańscy podatnicy otrzymają zwrot za pomoc udzieloną Ukrainie — dodał Trump. Prezydent podkreślił ponadto, że pomoc Ukrainie w obronie przed Rosją była "bardzo ważną rzeczą do zrobienia".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Działania Trumpa ws. Ukrainy. "Oczekiwaliśmy zupełnie czegoś innego"
Podczas rozmowy z dziennikarzami padło pytanie o określenie przez Trumpa Zełenskiego dyktatorem.
- Ja tak mówiłem? Nie wierzę, że tak powiedziałem. Następne pytanie – uciął prezydent Stanów Zjednoczonych w odpowiedzi na pytanie dziennikarza BBC. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu na swojej platformie "Truth Social", Trump napisał: "Dyktator bez wyborów, Zełenski lepiej niech działa szybko, bo inaczej straci kraj".
Według eksperta Defence24.pl Mariusza Marszałkowskiego Trump potwierdził, że jest nieprzewidywalny.
- Nie tylko w czynach, ale też w słowach, które wypowiada. Raz Zełenskiego może nazwać dyktatorem, po czym w Białym Domu powie, że jest najlepszym prezydentem Ukrainy. Wszystko, by zrealizować swój biznes – mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Marszałkowski.
"Trump potrzebuje sukcesów"
Jego zdaniem, na spotkanie Trump- Zełenski powinno się patrzeć przez pryzmat wewnętrznej polityki w USA.
- Trump potrzebuje sukcesów. Chce pokazać, jak sprawcza jest jego prezydentura i podejmowane przez niego działania. Na razie mamy cały zestaw haseł, deklaracji i zapowiedzi. Jest straszenie, a nie ma efektów. To teatr przed wyborcami, który ma pokazać, że jest twardy.– ocenia Marszałkowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump krytykuje Zełenskiego. "To jest zemsta, taka czysto osobista"
Rozmówca Wirtualnej Polski uważa, że po spotkaniu to Trump powie, że to on wynegocjował umowę.
"Zełenski nie dał się stłamsić"
- Niewykluczone, że za chwilę będzie grał rosyjską kartą. Kreml już zaproponował Stanom Zjednoczonym biznes u siebie dotyczący rosyjskich surowców. Trump wniósł do polityki przyzwyczajenia z biznesu, gdzie trzeba twardo negocjować. Ma duże żądania, duże oczekiwania i agresywny styl. Jeśli w trakcie rozmów partner jest asertywny, dopiero wtedy schodzi do poziomu akceptowalnego dla obu stron – komentuje Marszałkowski.
W jego ocenie, w przypadku Ukrainy zastosował najpierw kij, którym zaczął "okładać" Zełenskiego.- Prezydent Ukrainy nie dał się jednak stłamsić. Umowa ws. surowców pokazała, że Zełenski postawił się Trumpowi. Jeśli chodzi o narrację, przynajmniej na razie, Ukraina wyszła na tym dobrze – mówi ekspert Defence24.pl.
I jak podkreśla, Trump równocześnie coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że osiągnięcie pokoju między Rosją a Ukrainą będzie trudne.
- Może być moment, w którym rzeczywiście ucichną działa na froncie. Ale wszystko wskazuje, że będzie to tylko na jakiś czas. I wojna wybuchnie na nowo – uważa Marszałowski.
"Biznes jest biznes"
W podobnym tonie wypowiada się prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. międzynarodowych i bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku.
- Dla Trumpa Zełenski to nadal dyktator, ale już nie ten, co wcześniej. Grunt, że podpisze z nami umowę. Biznes jest biznes. Pamiętajmy, że przy Trumpie może się to jeszcze 4 razy zmienić, więc nie byłbym takim optymistą. Może być tak, że Zełenski wyjedzie z Białego Domu, a Trump znowu nazwie go dyktatorem. A surowce ziem rzadkich okażą się nie tymi metalami, o których myślał amerykański prezydent… - ironizuje prof. Boćkowski.
W jego ocenie Zełenski spotyka się z Trumpem, będąc na dobrej pozycji.
- Przyjeżdża podpisać papiery, które są wynegocjowane. A Trump szanuje tylko tych, którzy są dobrymi negocjatorami. Jeśli ktoś jest słaby, to po co go szanować, skoro można go wykorzystać. Nie ma zmiłuj się. To jest jego biznesowa mentalność – komentuje rozmówca WP.
I podobnie jak Marszałkowski uważa, że to amerykański prezydent będzie się chwalił po spotkaniu, ile pieniędzy załatwił Amerykanom. A wyborcy Trumpa to kupią.
"Dwie różne bajki"
Zdaniem Boćkowskiego, umowa o surowcach i metalach ziem rzadkich nie otwiera drogi do negocjacji, bo tych w ogóle do tej pory nie było.
- To, co opowiadał Biały Dom, a co mówił Kreml – to dwie różne bajki. Rosjanie okopują się przy swoich racjach. Nie widać tam pola do negocjacji, po tym, co mówi szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow i co Kreml wypuszcza na zewnątrz. Rosja stawia takie warunki, że wątpię, by doszło w ogóle do finalnych rozmów w sprawie zakończenia wojny – uważa prof. Boćkowski. I jak dodaje, dodatkowo po podpisaniu umowy Trump przecież powie Putinowi: "zaraz, zaraz, ale ja teraz mam na Ukrainie biznes surowcowy".
- Rozmawiajmy więc, ale już na innych warunkach. To będzie teraz nowy dialog. A jakiekolwiek negocjacje będą wtedy, kiedy faktycznie ze sobą zaczną rozmawiać i kiedy Trump uświadomi sobie, jakie są warunki startowe Rosjan – ocenia rozmówca WP.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualna Polska