Zakończył się strajk ostrzegawczy lekarzy
Po dwóch godzinach lekarze z ponad 100 szpitali zakończyli strajk ostrzegawczy. Do protestu przystąpiła większość szpitali w województwie łódzkim, lubelskim, świętokrzyskim, warmińsko-mazurskim i na Śląsku. Placówki, w których protestowali lekarze, pracowały w systemie ostrego dyżuru, wykonywane były tylko zabiegi ratujące życie, nadzór nad chorymi sprawowali ordynatorzy oddziałów.
05.05.2006 | aktual.: 05.05.2006 15:04
Nie protestowali lekarze pracujący w pogotowiu, na oddziałach ratunkowych, intensywnej opieki medycznej oraz onkologicznych. Podczas strajku lekarze uczestniczyli w zebraniach, w szpitalach zorganizowano referenda w sprawie przystąpienia do strajku generalnego. Na oddziałach pozostali jedynie lekarze dyżurni.
Lekarze domagają się od rządu natychmiastowych podwyżek płac o 30% oraz przedstawienia projektu ustawy zapewniającej zwiększenie publicznych nakładów na ochronę zdrowia do wysokości co najmniej 6% PKB; obecnie jest to 3,87% PKB.
W regionie świętokrzyskim w strajku ostrzegawczym uczestniczyli lekarze w 17 szpitalach i trzech publicznych przychodniach - poinformował przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w regionie Jerzy Błasiak. Strajk nie odbył się w trzech szpitalach, w których nie działa związek zawodowy: w Świętokrzyskim Centrum Onkologii w Kielcach oraz w powiatowych lecznicach w Pińczowie i Busku-Zdroju.
Pacjenci siedzący przed drzwiami izby przyjęć Szpitala Miejkiego w Kielcach powiedzieli, że mimo strajku zostali "obsłużeni". Dyrektor największego w regionie Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Zespolonego w Kielcach Jan Gierada powiedział, że chorzy byli bezpieczni i żaden pacjent nie ucierpiał na skutek protestu.
W Lubelskiem protest odbył się w większości szpitali. Oprócz lekarzy uczestniczyły w nim także pielęgniarki. Doszliśmy do wniosku, że trzeba jednoczyć działania, a nie żeby tę krótką kołdrę każdy ciągnął w swoją stronę. Walczymy o podwyżki płac i lepsze warunki pracy dla wszystkich. Narasta problem braku kadr. Nasz protest nie jest wymierzony przeciwko pracodawcom. Mamy nadzieję, że gdy wszyscy wystąpimy wspólnie w całym kraju, to skłoni to wreszcie rządzących do działania - powiedziała przewodnicząca OZZPiP na Lubelszczyźnie Maria Olszak-Winiarska.
W Radomiu do akcji protestacyjnej włączyły się dwa szpitale: Wojewódzki Szpital Specjalistyczny na Józefowie i Radomski Szpital Specjalistyczny przy ulicy Tochtermana. Przez dwie godziny lekarze nie przyjmowali w poradniach i wstrzymali planowe zabiegi i diagnostykę. W tym czasie dyskutowaliśmy na temat rozpoczynającej się w poniedziałek akcji strajkowej. Będziemy pracować w formie ostro dyżurowej - powiedział rzecznik protestujących lekarzy ze szpitala na Józefowie, Piotr Roczniak.
Przewodniczący OZZL w regionie łódzkim Sławomir Zimny powiedział, że w 35 szpitalach spośród 55 doszło do akcji protestacyjnej. Nie wykluczył jednak, że w innych ośrodkach mogło dojść do akcji solidaryzującej się ze strajkującymi. Przed południem większość personelu strajkujących placówek wyszła przed budynki. Przed Instytutem Centrum Zdrowia Matki Polki zgromadziło się ok. 200 osób, lekarzy i pielęgniarek. Pojawił się też transparent, na którym napisano "Żądamy podwyżki płac".
Do piątkowego protestu przyłączyli się również pracownicy jednego z największych szpitali w regionie, szpitala im. Kopernika w Łodzi. Lekarze i pielęgniarki zmieniali się co jakiś czas. Część z nich najpierw została z pacjentami, potem wyszła przed budynek i zamieniła się miejscem z koleżankami i kolegami. Ok. 200-osobowa grupa protestujących zdecydowała się na przemarsz ulicami wokół szpitala. Przez cały czas protestu oddziałów "pilnowali" ordynatorzy, lekarze dyżurujący i pielęgniarki oddziałowe. Zdecydowana większość chorych popierała protest.
W woj. śląskim protest lekarzy i personelu medycznego objął co najmniej kilkanaście placówek, ponad dwa razy mniej, niż przewidywali początkowo lekarze z OZZL. Szef związku na Śląsku, dr Maciej Niwiński poinformował, że z całą pewnością przez dwie godziny w trybie ostrego dyżuru pracowało 15 placówek w regionie, w tym m.in. duże szpitale wojewódzkie w Tychach, Rybniku, Jastrzębiu Zdroju, Bielsku-Białej i Częstochowie. Związek nie ma jeszcze danych z mniejszych placówek.
Protest utrudnił życie pacjentom Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach, największego szpitala pediatrycznego w regionie. Na wizyty w tamtejszych przychodniach specjalistycznych trzeba często umawiać się z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Dr Grzegorz Bajor z OZLL w tym szpitalu powiedział, że osoby zapisane na wizyty w czasie strajku zostały w miarę możliwości powiadomione o proteście. Te, które mimo to przyjechały, miały być być przyjęte dopiero po 13.00.
Do protestu przyłączyły się także szpitale województwa warmińsko- mazurskiego. Na Pomorzu protestowali lekarze m.in. z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku i ze Szpitala Morskiego im PCK w Gdyni. Nieco inny przebieg miał protest w Akademickim Centrum Klinicznym Akademii Medycznej w Gdańsku. Lekarze zebrali się ok. godz. 9 z transparentami i flagami na terenie akademii, a następnie przemaszerowali uliczkami wewnętrznymi szpitala. W proteście uczestniczyli ci z kolegów, którzy mieli w tej chwili nieco mniej zajęć. Do godziny 11.00 przyjmowani byli tylko pacjenci w stanach zagrażających życiu - powiedział Mirosław Madej z sekcji Służby Zdrowia NSZZ Solidarność.
Na Opolszczyźnie do strajku przystąpili lekarze z trzech największych szpitali województwa. Do akcji przyłączyło się także większość lekarzy z gorzowskiego szpitala. W Wielkopolsce tylko w jednym szpitalu lekarze zdecydowali się strajkować. Jak poinformowała Halina Bobrowska, przewodnicząca zarządu regionu wielkopolskiego OZZL w Zakładzie Opieki Zdrowotnej nad Matka i Dzieckiem w Poznaniu, lekarze na 2 godziny przerwali pracę. Poza tym większość szpitali była oflagowanych i oplakatowanych.
Nie protestowali lekarze na Podlasiu, na Dolnym Śląsku, w Lubuskiem, na Podkarpaciu i w województwie zachodniopomorskim. W Lubuskiem i w Zachodniopomorskiem większość lekarzy jest zatrudnionych na tzw. kontraktach, czyli umowach cywilno-prawnych, które wykluczają możliwość protestu. Lekarze w tych placówkach popierają jednak w pełni postulaty ich kolegów. Nie protestowały także warszawskie szpitale. (mg)