81-letni ojciec i 50-letni syn mieli we wtorek opuścić hotel w Warcie, gdzie mieszkają od czerwca, gdy spłonęła ich drewniana chałupa. Tymczasem, niespodziewanie obaj odmówili przeprowadzki do 40-metrowego (2 pokoje z kuchnią i łazienką), murowanego, kompletnie wyposażonego domu.
Ojciec stwierdził, że budynek mu się nie podoba, bo... ma łazienkę, a on całe życie jej nie potrzebował - mówi gazecie ks. Czesław Rybka, proboszcz rossoszyckiej parafii. "W najbliższą niedzielę na mszy podziękuję wszystkim za trud włożony w jego budowę. Myślę, że mieszkańcy Miedźna zdecydują, w jaki sposób go zagospodarują. Jest tyle osób, które nie mają dachu nad głową" - dodaje duchowny.
Pogorzelcy, ojciec i syn, mieszkają w tanim, przyszpitalnym hotelu na własny koszt, utrzymując się z renty starszego z nich - odnotowuje "DŁ".