PolskaWychowawca się nie sprawdził, ale pracę dostał

Wychowawca się nie sprawdził, ale pracę dostał

Specjalista ze zlikwidowanego Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego przy ul. Łucji w Łodzi, opiekun zgwałconego w tej placówce chłopca, wrócił do zawodu. Z polecenia dyrektora wydziału edukacji UMŁ Jacka Człapińskiego pedagog dostał identyczną posadę w podobnym łódzkim ośrodku przy ul. Częstochowskiej. Władze miasta nie widzą w tym nic złego.

21.09.2009 | aktual.: 21.09.2009 13:27

W styczniu tego roku w MOW przy ul. Łucji doszło do dramatu 16-letniego Marcina. Chłopaka najpierw pobili dwaj rówieśnicy, którzy prześladowali go przez kilka następnych dni. W końcu dopadli go i zgwałcili w toalecie. Tak wynika z zeznań Marcina. Policja przekazała sprawę do sądu rodzinnego i nieletnich, który umieścił sprawców w Izbie Dziecka. Ponadto, na wniosek dwójki radnych, poparty przez kuratorium oświaty, MOW nr 2 przy ul. Łucji rozwiązano. Jednocześnie dwóch wychowawców, w tym bezpośredni opiekun Marcina, zostało przeniesionych do ośrodka przy ul. Częstochowskiej.

- Przyczyn rozwiązania było kilka, między innymi niewystarczający nadzór nad wychowankami, nieskuteczne działania wychowawcze i resocjalizacyjne oraz brak kontroli nad tym, co działo się w ośrodku, co mogło stanowić zagrożenie bezpieczeństwa wychowanków - mówi Tomasz Walczak, wizytator z kuratorium w MOW nr 2.

Nie chce jednak komentować, czy ci sami wychowawcy powinni być zatrudnieni w podobnym ośrodku. - To decyzja organu prowadzącego, czyli wydziału edukacji - mówi Walczak.

- Według mojej wiedzy, nikt z wychowawców nie dostał oficjalnego zarzutu niedopełnienia obowiązków - mówi Jacek Człapiński, dyrektor wydziału edukacji UMŁ. - Nigdy nie dostałem oficjalnego potwierdzenia, że doszło do gwałtu - mówi dyrektor, przyznając jednocześnie, że ośrodek przy ul. Łucji nie pracował najlepiej. Dyrektor dodaje, że jeśli wychowawca Marcina w nowym miejscu pracy nie będzie wypełniał swoich obowiązków, zostanie zawieszony.

Problem w tym, że jest on nauczycielem mianowanym, a jego odwołanie, zgodnie z Kartą nauczyciela, jest prawie niemożliwe. - Jestem bardzo niezadowolona, że bezpośredni wychowawca poszkodowanego chłopca znalazł pracę w takim samym ośrodku - mówi radna Elżbieta Królikowska-Kińska, która składała wniosek o rozwiązanie ośrodka przy ul. Łucji. - MOW nr 2 został zlikwidowany właśnie dlatego, że młodzieżą nie opiekowały się tam właściwe osoby. Będę domagać się wyjaśnień na komisji edukacji i ładu społecznego.

Próbowaliśmy się skontaktować z pracującym teraz przy ul. Częstochowskiej wychowawcą. Bezskutecznie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)