Wiemy, dlaczego na budowie Stadionu zginął człowiek
Generalny wykonawca Stadionu Narodowego w Warszawie konsorcjum Alpine-PBG SA-Hydrobudowa Polska SA nie zgodził się z zarzutem Państwowej Inspekcji Pracy o braku właściwego nadzoru na budowie. Konsorcjum podzieliło natomiast ustalenia PIP, że bezpośrednią przyczyną wypadku 1 grudnia ub.r., w którym zginęło dwóch pracowników, był błąd ludzki.
"Generalny wykonawca na bieżąco otrzymuje od zatrudnianych przez siebie podwykonawców pisemne oświadczenia, w których gwarantują oni, iż wszyscy zatrudnieni przez nich pracownicy posiadają odpowiednie uprawnienia, aktualne badania lekarskie i są odpowiednio przeszkoleni w zakresie BHP. Generalny wykonawca zatrudnia specjalistycznych i profesjonalnych podwykonawców, których pracownicy winni posiadać odpowiednią wiedzę, doświadczenie oraz uprawnienia" - napisano w oświadczeniu.
"W związku ze stałymi dyżurami na budowie przedstawiciela Państwowej Inspekcji Pracy wprowadzonymi we wrześniu 2009 r., generalny wykonawca jest stale kontrolowany w zakresie BHP i wprowadza na bieżąco wszelkie uwagi i zalecenia pokontrolne PIP" - czytamy w oświadczeniu.
Konsorcjum podkreśliło, że niezależnie od obowiązującego na budowie systemu ochrony w zakresie BHP i prowadzonych przez PIP dyżurów i kontroli w związku z wypadkiem podjęto dodatkowe starania, "wprowadzając ponadstandardowe procedury zapewnienia bezpieczeństwa i higieny pracy na terenie budowy". W swoim oświadczeniu konsorcjum wyraziło "głębokie ubolewanie z powodu śmierci pracowników".
Z kontroli PIP na budowie Stadionu Narodowego wynika, że zarówno żuraw, jak i kosz, gdzie znajdowali się robotnicy, nie miały pełnej dokumentacji, a eksploatacja tych urządzeń do wykonywania tego rodzaju robót nie została uzgodniona z Urzędem Dozoru Technicznego.
PIP ustaliła dokładnie jak doszło do wypadku: robotnicy montowali lampy oświetleniowe na jednej z betonowych klatek schodowych, znajdujących się na płycie stadionu. Po założeniu jednej z lamp, w trakcie przemieszczania się klatki na drugą ścianę kosz transportowy z dwoma elektromonterami odczepił się i spadł z wysokości 18 m na betonowe podłoże. Jeden pracownik zginął na miejscu, drugi ciężko ranny zmarł po kilku godzinach w szpitalu.
Według ustaleń PIP, kosz transportowy był obsługiwany przez nieprzeszkolonych w tym zakresie pracowników, a podczas prac prowadzonych przez robotników nie było wykwalifikowanego nadzoru ze strony wykonawcy i kierownictwa konsorcjum. Wszelkie ustalenia kontroli zostaną przekazane do prokuratury, która bada okoliczności wypadku.
PIP zwróciła się do podmiotów zatrudniających robotników z wnioskami o wyciągnięcie konsekwencji wobec osób winnych zaniedbań w zakresie BHP.